Mieszkańcy ul. Urzędowskiej w Kraśniku protestują przeciwko wycince drzew.
Zdaniem urzędników drzewa były chore.
– Były w złym stanie sanitarnym, znacznie odchylone od pionu. W koronach widoczne były suche gałęzie – argumentuje Mulawa. – Miały obłamujące się i zamierające pędy. U podstawy drzew i na ich pniach widoczne były wypróchnienia i zgnilizna. Przy drzewach odłamywały się konary, co spowodowało osłabienie ich statystyki. Drzewa rosną bezpośrednio przy chodniku, stwarzając zagrożenie dla pieszych. Ze względu na uszkodzenia biotyczne i abiotyczne nie rokowały dalszego prawidłowego wzrostu i rozwoju.
Mieszkańcy mają jednak wątpliwości czy urząd nie powinien wcześniej uzyskać opinii konserwatora zabytków.
– Teren, na którym rosły te drzewa jest objęty ochroną konserwatorską – zaznacza Adam Wojtaszek, który od ponad 40 lat mieszka w bloku przy ul. Urzędowskiej 36. – Dawniej w tym miejscu mieściły się koszary wojskowe.
Okazuje się jednak, że formalnie urzędnicy takiej zgodny mieć nie muszą.
– Zieleń w mieście jest potrzebna – przekonuje Agnieszka Balcerek, jednak z mieszkanek ul. Urzędowskiej w Kraśniku. A te drzewa należało raczej przyciąć, niż wycinać.
– Drzewa dają cień, oddzielają nas od ulicy, samochodów i spalin. To przecież płuca miasta – argumentuje Maria Lewandowski, kolejna z oburzonych mieszkanek. – W ich cieniu można odpocząć czy nawet rozegrać jakaś partyjkę w karty.
– Ta wycinka była niepotrzebna. To były zdrowe drzewa. Owszem jakiś czas temu złamał się jeden z konarów, później kolejny. To nie jest jednak powód, aby przez dwa złamane konary wycinać kilka drzew. Takie działanie, to jest skandal – denerwuje się Adam Wojtaszek. – Własnymi rękami sadziłem te drzewa, bo mieszkam tutaj od 1966 roku, więc mam do nich sentyment. Mamy tutaj ptaki. Na wierzbie garłacze miały gniazdo.
Na działce gdzie wycięto drzewa urząd planuje nowe nasadzenia drzew.