

Pan Arkadiusz, jak co dzień rano, spacerował ze swoimi trzema psami w okolicach kościoła przy ulicy Gospodarczej w Lublinie. Niestety: od dziś ma już tylko dwa czworonogi, a sprawa jest tyleż bulwersująca, co i tajemnicza. Jego pupil „Kumpel” padł przy ogrodzeniu parafii.

Pan Arkadiusz Jesionek spaceruje tędy prawie codziennie, po terenach przy kościelnym ogrodzeniu kościoła pw. Matki Bożej Królowej Polski.
– O tej porze zawsze jest tutaj pusto, dlatego zawsze wybierałem to miejsce. W okolicy tego ogrodzenia widać nawet ścieżkę, którą wydeptaliśmy wraz z moimi psami – opowiada. – Dziś rano jak zawsze wyszedłem na poranny spacer z psami. Jeden z nich często ganiał się wzdłuż ogrodzenia z innymi psami, które zamieszkują tutaj na parafii. Tak było również dziś. - Gdy zajmowałem się pozostałą dwójką, w pewnym momencie usłyszałem jakieś krzyki i trzy głośne strzały. Po chwili z odległości 30-40 metrów dostrzegłem, że z moim psem dzieje się coś niepokojącego – opisuje pan Arkadiusz.
Kundelek pana Arkadiusza zachowywał się dziwnie. Słaniał się na nogach. – Zagwizdałem na niego. Zawsze w takich sytuacjach reagował. Zdołał jednak doczłapać do mnie kilka kroków, po czym padł. Byłem w szoku. Natychmiast zadzwoniłem do żony, żeby przyjechała autem. Zawieźliśmy psa do weterynarza na Głęboką, ale niestety nie zdołali mu pomóc. Około 7:30 nastąpił zgon – relacjonuje łamiącym się głosem pan Arkadiusz.
Policja potwierdza przyjęcie zgłoszenia. – Przed godziną 7 otrzymaliśmy zgłoszenie. Funkcjonariusze z Komisariatu VI prowadzą dochodzenie – mówi Kamil Gołębiowski, oficer prasowy lubelskiej policji.
Pies nie krwawił. Zdecydowano się poddać go sekcji zwłok. – „Kumpel” jest teraz w chłodni na Głębokiej. Czekamy na wynik sekcji – mówi pan Arkadiusz. Jest przekonany, że za śmiercią jego psa stoi ktoś z parafii. – Na ścieżce byłem sam i wyraźnie słyszałem męski krzyk i strzały. To było zza ogrodzenia od strony kościoła – mówi właściciel zabitego czworonoga. – Nie odpuszczę tej sprawy. Chcę się dowiedzieć, kto, dlaczego i w jaki sposób zabił mi psa.
Proboszcz Parafii pw. Matki Bożej Królowej Polski, ks. prałat Sławomir Laskowski nie zechciał z nami porozmawiać. Wysłał jedynie lakonicznego sms-a z informacją, że jest na pielgrzymce w Częstochowie, z której wraca w sobotę.
– Poszedłem tam dziś. Rozmawiałem z jakimś mężczyzną, który opiekuje się ich psami. Nie wiem, czy to któryś z księży czy kościelny. Oskarżałem go o to, że zabił mi psa. Śmiał mi się w twarz i powiedział, że jego nie było tutaj rano. Powiedział, że był tutaj proboszcz – mówi pan Arkadiusz. – Z proboszczem rozmawiałem telefonicznie i powiedział, żebym mu nie wierzył. Że ten człowiek kłamie – dodaje. – Znam tego proboszcza. Wiem, że ma negatywne podejście do zwierząt – kontynuuje rozgoryczony właściciel psa.
– To był najbardziej przyjacielski pies na świecie. Nieprzypadkowo wabił się Kumpel. Uwielbiał ludzi i zawsze chciał się z każdym bawić – kończy pan Arkadiusz.
Do sprawy na pewno wrócimy.
