Wszystko dobre, co się dobrze kończy. W naszym przewodniku ogłaszamy przerwę, bo autorowi recenzji należy się dieta odchudzająca. Do recenzji wrócimy – a dziś zapraszamy na relację z naszej wyprawy do restauracji The Olive – mieszczącej się w hotelu Ilan.
Na dobry początek zamówiliśmy "Pasztet a' la Singer” za 16 zł oraz "Gefilte fish” za 19 zł. W oczekiwaniu na przekąski kelnerzy podjęli nas pyszną pastą humus z ciecierzycy, podaną z grzankami.
To był bardzo przyjemny wstęp do żydowskiej kuchni. Pasztet odwołujący się do twórczości wybitnego pisarza okazał się przepięknie podanym kawiorem żydowskim. Zwykle jest to siekana wątróbka drobiowa wymieszana z jajkiem na twardo i cebulką. Tu kucharz podał gorącą pastę z wątróbki na grzance, otoczonej płatkami jajka na twardo i sosem zbudowanym na bazie wywaru z kaczki.
Smak niezrównany, harmonia idealna. Podobnie było z "Gefilte fish”. Delikatne kulki z białej ryby gotowanej na parze podano w towarzystwie grzanek i cebulki. Pikanterii dodawał słynnej potrawie mus z buraczków i chrzanu.
Żydowska kuchnia słynie z wybornych zup. Zamówiliśmy "Rosół Żydowski” za 13 zł oraz "Gęsiowy żur z jajkiem” za 16 zł.
Rosół na co dzień podaje się z kulkami macowymi. Tych akurat zabrakło i dostaliśmy rosół z lanymi kluseczkami. Nie da się ukryć: to był najlepszy rosół, jaki kiedykolwiek w restauracji jedliśmy. Bardzo esencjonalny, ugotowany na doskonałym mięsie i warzywach, idealnie świeży. Gratulacje.
Gęsiowy żur z daleka pachniał zakwasem. Połączenie smaku żuru z gęsią okazało się strzałem w dziesiątkę. Bardzo miłym akcentem był fakt, że każdą potrawę podawało dwóch kelnerów. Jeden serwowował danie na stół, drugi z kompetencją opowiadał o każdej potrawie. Brawo.
Nadszedł czas na drugie danie. Zamówiliśmy "Czulent jagnięcy” za 27 zł oraz "Kreplach” za 22 zł.
Czulent to legendarna potrawa kuchni żydowskiej zapiekana w szabaśniku. Tutaj jagnięcinę połączono z fasolą, prażoną kaszą jęczmienną i warzywami. Niestety, kiedy nam czulent podano, był zbyt chłodny. Jagnięcina z jednej strony była gorąca, z drugiej zaledwie ciepła. Temperatury poszczególnych składników się kucharzowi nie zgrały.
Podobnie było ze smakiem, bo czulent aż się prosił o więcej charakteru. Kreplach to żydowskie pierogi podawane w rosole lub zapiekane. Nadzieniem może być wołowina, ziemniaki, kasza gryczana lub wątróbka. Nasze zawierały w sobie farsz z siekanej wątróbki i kaszy. Na nasz gust, nadzienie było zbyt suche.
Pierogi zostały na złoto podsmażone na oleju – towarzyszyła im rewelacyjna surówka z kapusty kiszonej.
Na deser zamówiliśmy świetną herbatę czarną i cynamonową po 6 zł oraz "Paschę” za 18 zł. Deser był ok.
Nasza ocena? Zapłaciliśmy 142 zł (w tym VAT). Cztery mocne gwiazdki – z nadzieją, że po dopracowaniu drugich dań – będzie ich pięć.
Czynne od 13 do 22.30
Można płacić kartą
Zobacz więcej naszych recenzji: Przewodnik po restauracjach Lubelszczyzny