Nie udało się zebrać 2000 podpisów pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania burmistrza Łęcznej.
- Grupa inicjatywna nie złożyła w terminie wniosku z wymaganą liczbą podpisów. Dlatego sprawy nawet nie rozpatrywaliśmy - mówi Teresa Bichta, dyrektor lubelskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego. Termin złożenia wniosku minął w ostatni poniedziałek.
Sprawa zaczęła się zimą tego roku, kiedy burmistrz Teodor Kosiarski ogłosił plan reorganizacji szkolnictwa w Łęcznej. Chodziło o połączenie szkół, aby zmniejszyć koszty ich utrzymania. Zaprotestowali rodzice. Na ich czele stanął Marek Strycharczuk. Wtedy burmistrz wycofał się z części reform. Ale i te, które zamierzał wprowadzić, wywołały wśród wielu osób niezadowolenie.
Pod koniec maja zapadła decyzja o zawiadomieniu lubelskiej delegatury Krajowego Biura Wyborczego o przeprowadzeniu lokalnego referendum i rozpoczęciu zbierania podpisów pod wnioskiem w tej sprawie. Lista zarzutów wobec burmistrza była długa. Strycharczuk wytknął Kosiarskiemu m.in. błędne decyzje w sprawie reorganizacji szkolnictwa i podawanie nieprawdziwych informacji dotyczących finansowania oświaty.
W referendum zamierzano zapytać mieszkańców Łęcznej, czy są za odwołaniem Teodora Kosiarskiego ze stanowiska burmistrza miasta i gminy Łęczna. Brak odpowiedniej liczby podpisów spowodował, że do referendum nie dojdzie.
- Wypada mi się tylko cieszyć. Społeczeństwo wykazało się mądrością i nie chce brać udziału w grach pana Strycharczuka i spółki. Z drugiej, strony referendum w takim mieście jak Łęczna, to nie są żarty. Szkoda że ktoś absorbuje swoimi pomysłami opinię publiczną i komisarza wyborczego - komentuje sprawę Teodor Kosiarski.
Co na to Marek Strycharczuk? - Zebraliśmy ponad 1600 podpisów. To sporo. Nie poszła za nami wieś. Szkoda. Poczekamy do normalnych wyborów. Ale przynajmniej po moim wniosku Centralne Biuro Antykoprupcyjne bada sprawę dworca autobusowego, a reforma szkolnictwa nie przeszła w formie zaproponowanej przez burmistrza - mówi Styrycharczuk.
Nie wyklucza kandydowania na stanowisko burmistrza w wyborach samorządowych za ponad dwa lata.