Zakończył się proces grupy oskarżonej o uprowadzenie i torturowanie mieszkańca Lubartowa. 26-latek miał być duszony, podtapiany i rażony prądem w genitalia. Dla jego oprawców prokurator domaga się od 3 do 5 lat więzienia
– Każdy logicznie myślący człowiek miałby uzasadnione podejrzenie, że kradzieży dokonał Piotr B. – tłumaczył w piątek, w mowie końcowej mec. Dionizy Stojek, obrońca Krzysztofa I. – Mój klient był w desperacji. Nie miał zaufania do policji i prokuratury. Okazało się, że słusznie (gotówki nigdy nie odnaleziono – red.). Wziął więc sprawy we własne ręce.
Krzysztof I. dzięki pomocy kuzyna zwabił Piotra B. na posesję swojego znajomego. 26-latek nie przyznał się do kradzieży, został więc wywieziony do lasu. Pojawili się tam kolejni znajomi Krzysztofa I. Mieli bić i straszyć Piotra B. Wreszcie dali mu łopatę i kazali kopać grób. Sami rozpalili ognisko i pili wódkę. Z akt sprawy wynika, że wieczorem zawieźli chłopaka do domu Witolda G. w Rudce Kozłowieckiej. Zamknęli go w skrytce pod podłogą i co jakiś czas torturowali.
– Piotr B. był duszony, podtapiany i rażony prądem, co świadczy o szczególnym dręczeniu – przekonywała w sądzie Małgorzata Duszyńska, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lubartowie. – Nie próbował uciekać, bo bał się swoich oprawców.
Skatowany mężczyzna dopiero następnego dnia wymknął się napastnikom. Poszedł do jednego z pobliskich domów i poprosił o odwiezienie do Lubartowa. Jego oprawcy zostali szybko zatrzymani. Część z nich to recydywiści. Większość z nich od blisko 20 miesięcy siedzi za kratami.
Prokuratura domaga się skazania Krzysztofa I. oraz Witolda G. na kary 5 lat więzienia, Krzysztofa G. i Pawła G. na 4 lata, a Emila B i Małgorzaty Ś., konkubiny głównego oskarżonego na 3 lata za kratami. Obrońcy oskarżonych wnioskują o łagodniejsze wyroki, a w przypadku Emila B. i Witolda G. o uniewinnienie. W sądzie przekonywali, że 26-latek jest niewiarygodny, bo zmieniał zeznania. Miał również zmyślić, że go torturowano.
– Mówił o rażeniu prądem w uszy, język i genitalia. Tymczasem lekarze nie zauważyli żadnych śladów – wyliczał mec. Stojek. – W śledztwie Piotr B. przekonywał również, że go wieszano na kablu. Nie miał jednak tzw. bruzdy wisielczej. W sądzie już się zorientował i tłumaczył, że podczas wieszania stał na ziemi. Takie zeznania nie mogą przesądzać o winie.
Żaden z oskarżonych nie przyznał się do torturowania Piotra B. Wyrok w tej sprawie ma zapaść w czwartek.