Zbliżający się przedświąteczny okres, podobnie jak sezonowe wyprzedaże, to dla supermarketów i centrów handlowych prawdziwy koszmar. Złodziei przybywa, a sklepy liczą straty.
Wiemy nawet, gdzie mieszkają
Niektórzy działają w pojedynkę, niektórzy w grupie. Ten drugi model jest częściej spotykany.
- Po jakimś czasie rozpoznajemy bez problemu członków takiej szajki. Znamy nie tylko ich twarze, które pojawiają się na portretach pamięciowych udostępnianych nam przez ochronę, ale nawet miejsce ich zamieszkania - mówi Kamila Dąbrowska, kierownik salonu z odzieżą House w Centrum Handlowym Plaza.
Są dobrze zorganizowani
Każda osoba w złodziejskiej grupie ma określoną rolę: obserwacja, zagadywanie sprzedawcy i kradzież. Takie działanie ma ułatwić akcję i umożliwić ucieczkę.
- Niektórzy są rzeczywiście sprytni, nie bawią się w dyskrecję, są bezczelni. Ale jakoś im się udaje - przyznaje Kamila Dąbrowska i dodaje: Zachowują jednak ostrożność i następnym razem sprawdzają, kto obsługuje, żebyśmy ich nie rozpoznali. Większość z nich nigdy nie kradnie towaru wartości przekraczającej 250 zł. Zdają sobie sprawę, że w razie wpadki mogą mieć sprawę w sądzie.
Lis w kurniku
Coraz częściej nieuczciwi okazują się także pracownicy. Jak podkreślają handlowcy, traktowani są tak samo jak złodzieje z zewnątrz. Sprawa rozwiązywana jest przy udziale policji, bez taryfy ulgowej.
- Nie tolerujemy żadnych kradzieży i zawsze z takiej sprawy wyciągamy ostre konsekwencje, ze zwolnieniem z pracy włącznie - informuje Michał Kubajek z biura prasowego hipermarketu Tesco.
Wielkogabarytowy przedmiot pożądania
Nieuczciwy klient ma różnorodne upodobania, jest nieprzewidywalny. Jego łupem może paść zarówno spożywczy drobiazg, jak i kosztowny sprzęt.
- Ciekawym przypadkiem była zuchwała próba pewnej kobiety. Usiłowała ona wynieść… komputer łącznie z monitorem. Była to osoba bardzo doświadczona w kradzieżach. Pod obszerną sukienką miała zamocowane specjalne szelki, które miały przytrzymywać ukradziony sprzęt. Wygląd wspomnianej pani nie sugerował, by miała ukryty 17-calowy monitor, łącznie z komputerem i klawiaturą - opowiada Michał Kubajek.
Łup wyniesiony w żołądku
Kradzieże wartościowych towarów nie są jednak największym problemem sieci handlowych, ponieważ są one stosunkowo łatwe do wykrycia. Prawdziwą plagą stała się natomiast grupa tzw. podjadaczy; na nich sklepy tracą najbardziej.
- Tacy klienci są naprawdę uciążliwi. Jedzą na terenie marketu bagietki, słodycze, owoce, piją piwo, wodę i soki, nie płacąc za to towar - informuje Katarzyna Petrykowska.
W ciągu miesiąca, na skutek podjadania, znika z półek około 1,5 tony różnych produktów - informuje Michał Kubajek.
Jak oni to robią
- Jest wiele sposobów na ominięcie zabezpieczeń. Wytrawni złodzieje poradzą sobie ze wszystkim: klipsami i wlepkami przy ubraniach, numerkami w przymierzalniach, bramkami przy wyjściu. W takich sytuacjach sprawdza się wewnętrzny monitoring w sklepie - mówi Kamila Dąbrowska.
Handlowcy spotykają się różnymi sposobami ukrywania towaru.
- Mieliśmy przypadek mężczyzny, który przyszedł w długim, jesiennym płaszczu. Z pozoru wydawał się zwykłym klientem, który zamierzał kupić ubrania marki Cherokee. Jak się później okazało, pod płaszczem miał na sobie tylko bieliznę, a w resztę ubrań postanowił zaopatrzyć się nielegalnie w naszej sieci, próbował ukraść nie tylko spodnie i bluzę, ale także koszulkę, pasek oraz dwie pary skarpetek - opowiada Michał Kubajek.
Profesjonaliści mają nie tylko sposoby, ale również "narzędzia”
- Bardzo popularne stały się magnesy, które "rozklipsowują” ubrania, a także torby wyklejone od wewnątrz folią i papierem nasączonymi wodą, dzięki którym ubrania przy bramce nie "pipczą”. Standardem jest maskowanie towaru puchowymi kurtkami, czy wchodzenie do przymierzalni z wieszakiem, na którym, zamiast jednego, jest kilka ubrań - wyjaśnia Kamila Dąbrowska.
Jak zachowują się przyłapani na gorącym uczynku?
Reakcji (podobnie jak metod kradzieży) jest tyle, ilu złodziei. Są tacy, którzy przyznają się do kradzieży. Są tacy, którzy idą w zaparte. Albo uciekają, próbując uniknąć odpowiedzialności.
Zdarzają się także przypadki ekstremalne.
- Niedawno przyłapaliśmy klientkę, która nagle zaczęła udawać atak padaczki. Pamiętam też dziewczynę, która wyjęła nóż i zagroziła, że się zabije. Obezwładniło ją dopiero kilku policjantów - opowiada Kamila Dąbrowska. I dodaje: Często spotykamy się także z groźbami i zastraszaniem.
Mimo sporych wydatków, jakie ponoszą sieci handlowe na systemy ochrony, zabezpieczenia, szkolenia pracowników, problem kradzieży wciąż narasta.
Wymowne liczby
1,6 miliarda dolarów straciły w ubiegłym roku z powodu złodziei Polskie sklepy. To więcej niż firmy handlowe w Czechach, na Węgrzech, na Słowacji i w Krajach Bałtyckich razem wzięte. W tym rankingu kradzieży w hipermarketach Polska wypada najgorzej wśród państw Europy Środkowo-Wschodniej.
(kap, hap)