Chętnie pożyczał pieniądze, ale miał spore kłopoty z ich zwrotem. Taki obraz Wojciecha W. kreślą świadkowie zeznający w jego procesie. Lubelski adwokat odpowiada za wyłudzenie blisko 200 tys. zł
Podczas wczorajszej rozprawy zeznawał 60-letni Janusz W. z Lublina, który w 2011 r. pożyczył prawnikowi 100 tys. zł. Panowie się znali, bo adwokat wynajmował lokal od córki 60-latka. Zabezpieczeniem pożyczki był udział w nieruchomości przy ul. Kołłątaja w Lublinie. Chodzi o lokal powierzchni ok. 60 mkw. należący wówczas do Wojciecha W.
– Kiedy nie zwrócił pieniędzy na czas, zgodnie z zapisem w akcie notarialnym przejąłem nieruchomość – tłumaczył wczoraj na sali sądowej Janusz W. – Pomimo tego pozwoliłem Wojciechowi W. na dalsze użytkowanie lokalu. Dałem mu też półtora roku, by znalazł kupca na nieruchomość.
Adwokat miałby sprzedać lokal, spłacić Janusza W., a pozostałe środki zachować dla siebie. Oficjalnie jednak nie znalazł chętnego. Janusz W. nie wiedział, że w międzyczasie adwokat namówił na kupno nieruchomości swojego kolegę. Dzisiaj występuje on w procesie mecenasa jako jeden z dwóch poszkodowanych.
– Umówiłem się z Wojciechem W., że wpłacę mu 90 tys. zł, a potem kolejne 100 tys. zł u notariusza – przypomniał mężczyzna na wczorajszej rozprawie.
Z ustaleń śledczych wynika, że adwokat przyjął pierwszą ratę. Mógł ją przeznaczyć na spłatę pożyczki zaciągniętej w Janusza W., ale tego nie zrobił. Nie sprzedał też koledze lokalu, ani nie oddał zainkasowanych od niego 90 tys. zł. W sprawie jest jeszcze jeden poszkodowany. To również dawny kolega adwokata, który na interesach z nim stracił nieco ponad 100 tys. zł.
Wojciech W. pochodzi ze znanej w Lublinie prawniczej rodziny. Długo bronił się przed procesem. Początkowo przedstawiał w sądzie zwolnienia lekarskie, potem zmienił obrońcę. Mecenas nie miał czasu na zapoznanie się z aktami, więc rozprawę odroczono. Wojciech W. zasiadł w ławie oskarżonych dopiero w lutym ubiegłego roku. Jego obrońca poprosił też o zmianę sędzi prowadzącej sprawę. Wniosek okazał się skuteczny i zaowocował kolejnymi miesiącami opóźnienia.
Adwokat pojawił się w sądzie w maju. Przyznał, że pożyczał pieniądze od kolegów, ale od początku zamierzał je zwrócić. Zapewniał, że nadal chce to zrobić. Poszkodowani koledzy Wojciecha W., mimo wielu wątpliwości, w końcu zgodzili się na mediacje. Niestety, ich obawy okazały się słuszne. Mimo obietnic, nie dostali ani złotówki. Wtedy sprawa adwokata wróciła na wokandę.
Wojciech W. nie może już reprezentować klientów na sali sądowej. Został zawieszony przez sąd korporacyjny.