Prokurator Robert B. jest winny nieumyślnej utraty broni, uznał Sąd Okręgowy w Lublinie. To finał procesu toczącego się od 2006 r. Rozstrzygnięcie jest prawomocne.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
Niewątpliwie doszło do niezachowania ostrożności. Robert B. przez własne zaniedbania doprowadził do utraty broni – ocenił w uzasadnieniu wyroku sędzia Artur Ozimek.
Piątkowe rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Lublinie, utrzymujące w mocy wyrok sądu pierwszej instancji, kończy trwające dziewięć lat postępowanie. W marcu Sąd Rejonowy Lublin – Zachód uznał Roberta B. za winnego, ale odstąpił od wymierzenia kary. Apelacje od wyroku złożył zarówno oskarżony, jak i jego obrońca.
– Sąd Rejonowy powinien ponownie, tym razem w rzetelny sposób, dojść do prawdy i ustalić, czy doszło do kradzieży. Przecież ta broń się nie teleportowała – przekonywał w mowie końcowej Robert B.
Sąd uznał, że to, co się stało z pistoletem i amunicją, nie ma większego znaczenia. Robert B. odpowiada bowiem za nieumyślną utratę broni. Same jego wyjaśnienia wystarczą zaś by stwierdzić, że do takiego przestępstwa doszło.
– Oskarżony w swoich wyjaśnieniach mówił: „zorientowałem się, że nie mam broni”. To świadczy o znaczącej lekkomyślności lub niedbalstwie – wyjaśnił sędzia Ozimek. – Świadkowie potwierdzili, że Robert B. sam nie wiedział, jak utracił broń. W nocy przyjechał do prokuratury, by sprawdzić, czy jej tam nie zostawił.
Obrońca prokuratora, wnioskując o umorzenie postępowania, powoływał się m.in. na przyczyny formalne. Wskazywał, że przed laty prokuratura umorzyła śledztwo (później zostało ono podjęte – red.) „w sprawie nieumyślnej utraty broni przez Roberta B.”
– Rozstrzygnięto tym samym o braku odpowiedzialności oskarżonego – przekonywał mec. Bogusław Wróblewski.
Zdaniem sądu, wskazanie Roberta B. w decyzji o umorzeniu śledztwa nie ma znaczenia dla sprawy. Sąd nie zgodził się również z zarzutem, by podczas obecnego procesu naruszono prawo Roberta B. do obrony. Niektórych świadków przesłuchano bowiem pod jego nieobecność.
– Sąd zapewnił jednak oskarżonemu prawo do zadawania pytań – wyjaśnił sędzia Ozimek.
Pistolet w sypialni
Proces dotyczył wydarzeń z początku 2006 roku. Robert B. został wówczas szefem Prokuratury Apelacyjnej w Lublinie. Świętował awans ze znajomymi. Właśnie wtedy, w niewyjaśnionych do tej pory okolicznościach, przepadł jego pistolet i 22 naboje. Glock i amunicja powinny leżeć w szafie pancernej, w gabinecie prokuratora. Robert B. przekonywał, że ktoś je stamtąd ukradł. Śledczy zarzucili mu, że nieumyślnie naruszył zasady przechowywania broni.
W pierwszym procesie Robert B. został uniewinniony. Sąd odwoławczy skierował sprawę do ponownego rozpoznania. W marcu tego roku zapadł wyrok skazujący. Z ustaleń Sądu Rejonowego Lublin-Zachód wynikało, że Robert B. prawdopodobnie zgubił glocka. Mogło do tego dojść w jego domu podczas spotkania ze znajomymi. Sąd zaznaczył, że prokurator nie miał u siebie kasety lub sejfu odpowiedniego do przechowywania broni. Pistolet miał trzymać na szafce, a kiedy przychodzili goście, w sypialni.