Mogą kąsać i powodować alergie. Przed zimą masowo gromadzą się na budynkach i wchodzą do mieszkań. Azjatyckie biedronki pojawiły się w mieście. – Bywają bardzo dokuczliwe – przestrzegają naukowcy.
– Mnożono je w laboratoriach i używano do walki ze szkodnikami na polach – mówi dr Piotr Ceryngier z Centrum Badań ekologicznych Polskiej Akademii Nauk. – Niestety, wymknęły się spod kontroli i teraz w USA są gatunkiem dominującym.
W październiku biedronki szukają miejsc do zimowania. Upodobały sobie zakamarki budynków mieszkalnych. Tworzą duże skupiska i przedostają się do mieszkań. Ostatnie ochłodzenie znacznie ograniczyło migrację, ale naszemu Czytelnikowi udało się zaobserwować niewielkie stado na własnym balkonie.
– Nie przenoszą żadnych chorób. Mogą jednak kąsać, a ślady będą widoczne przez wiele dni – dodaje Ceryngier. – Wielu ludzi się ich boi. By pozbyć się tych biedronek, najlepsza jest tradycyjna „mechaniczna” metoda.
Według badaczy, biedronki azjatyckie będziemy spotykać coraz częściej. W zachodnich regionach Polski to już bardzo popularny gatunek. Jest ich sporo także na Pomorzu i Mazowszu. Zmutowane biedronki mają dwa pokolenia rocznie. Są bardzo żywotne i dziesiątkują dobrze nam znaną polską biedronkę dwukropkę.
– Są od niej znacznie większe – mówi Ceryngier. – W USA dwukropka to już gatunek na wymarciu. Podobne zjawisko obserwujemy
na zachodzie Europy.
Biedronki mutanty nie stronią od miast, ale występują również na wsi. Zwłaszcza na krzewach i drzewach liściastych. Mogą pomóc rolnikom w walce z mszycami. Czynią jednak spore szkody w uprawach niektórych owoców. Lubią zwłaszcza winogrona. Przegryzają skórkę i wchodzą do środka. W ten sposób stają się często… składnikiem trunku, powodując jego gorzki smak.