Policja nie prowadzi takich statystyk, a do szpitali trafiają nieliczni. Zdarza się też, że kobiety uświadamiają sobie, że zostały zgwałcone, dopiero w czasie psychoterapii.
Na oddział trafiła dziewczyna, która bawiła się w jednym z lubelskich klubów. Ktoś wrzucił jej pigułkę do napoju. – Najprawdopodobniej był to ktoś z obsługi lokalu. Dziewczyna zdążyła wyjść z budynku, wezwano pogotowie. Badania wykazały obecność kwasu gamahydroksymasłowego, popularnie nazywanego pigułką gwałtu.
Lubelscy toksykolodzy przyjęli na oddział też parę młodych ludzi, którym dosypano tą substancję do drinków na dyskotece. Gdy się ocknęli, nie mieli przy sobie portfeli, ani aparatów fotograficznych.
Odurzeni pigułką gwałtu rzadko trafiają do szpitali. – Po 8 - 12 godzinach kwas gamahydroksymasłowy ulatnia się z organizmu. Takie objawy jak utrata świadomości, czy rozluźnienie mięśni mijają.
A udowodnienie obecności tej substancji w organizmie jest już niemożliwe – tłumaczy ordynator.
Osobnych statystyk dotyczących użycia substancji psychoaktywnych nie prowadzi też policja. – Możemy podać jedynie ogólną liczbę gwałtów, do których doszło na terenie województwa lubelskiego. W ciągu pierwszych trzech miesięcy tego roku, zgłoszono nam 42 takie przypadki. A w całym zeszłym roku 140 – mówi Anna Smarzak z biura prasowego lubelskiej policji.
Statystyki są zaniżone
Newsletter: Bądź na bieżąco z www.dziennikwschodni.pl