Do 16 sierpnia premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić datę jesiennych wyborów samorządowych. Wtedy formalnie ruszy kampania wyborcza. Kandydaci już się do niej szykują – wolnych billboardów już praktycznie nie ma.
Jesienią wybierzemy członków rad gmin, miast, powiatów i sejmików województw oraz wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Wybory muszą odbyć się w dzień wolny od pracy, nie wcześniej niż na 30 i nie później niż na 7 dni przed upływem obecnej kadencji, który przypada 16 listopada. W grę wchodzą więc trzy terminy pierwszej tury: 21 i 28 października lub 4 listopada. Decyzję w tej sprawie premier Mateusz Morawiecki ma ogłosić do 16 sierpnia.
Według dziennika Rzeczpospolita, najbardziej prawdopodobna wydaje się być pierwsza z możliwych dat. Tę wersję w kuluarowych rozmowach potwierdzają także lubelscy politycy. – Opcji nie ma zbyt wiele. Tak naprawdę 21 października to jedyny dogodny termin – mówi nam jeden z polityków PiS. Jak tłumaczy, wybór późniejszej daty oznaczałby, że druga tura odbyłaby się 11 listopada, czyli w dniu Święta Niepodległości.
– Nikt o zdrowych zmysłach nie brałby pod uwagę takiej możliwości. Z kolei zaplanowanie wyborów na 4 listopada umożliwiłoby opozycyjnym względem nas samorządowcom promowanie się podczas uroczystości rocznicowych. To też nienajlepsze rozwiązanie.
– O 21 października mówi się już głośno w Warszawie – przyznaje lubelski parlamentarzysta z jednej z partii opozycyjnych. – Czekamy na tę decyzję, bo to oficjalnie rozpocznie kampanię wyborczą. Pełną parą działania kampanijne ruszą pewnie pod koniec sierpnia.
Jak usłyszeliśmy w jednej z lubelskich agencji reklamowych, na wrzesień i październik zarezerwowano już wiele billboardów w całym regionie. – W samym Lublinie na ten okres praktycznie nie ma już wolnych nośników – mówi nam jeden z pracowników agencji.
– Nie kontaktują się z nami partie polityczne czy komitety wyborcze, ale osoby fizyczne, które wiedzą, że będą startować w wyborach. Mają wybrane lokalizacje, a co odważniejsi już podpisują umowy – usłyszeliśmy w innej z firm.
Przedstawiciele branży reklamowej z Lublina przyznają, że wcześniej dochodziło do sytuacji, w których partie po zakończeniu kampanii nie płaciły za wynajem billboardów. Dlatego niektóre z nich żądają przedpłaty przed wykonaniem zlecenia.
– Ci, którzy wykładają własne pieniądze, otwarcie mówią, że później faktura zostanie przepisana na komitet wyborczy. Niestety, wszystko to jest zgodne z polskim prawem – podsumowuje jeden z naszych rozmówców.