Prezydent prosił radnych, by dali pieniądze na zorganizowanie na Globusie toru motocrossowo-rowerowego. Dali, ale toru formalnie nie będzie. Miejski radny a zarazem szef klubu motocrossowego podyktował prezydentowi inną nazwę: przystosowanie terenu do zawodów raz w roku.
– Był wielki hałas, maszyny zdarły trawę ze stoku narciarskiego, zniszczyły tor rowerowy – grzmi Krzysztof Adamus, przedstawiciel mieszkańców LSM. – Wiem, że jest tu grupa lobbystów wśród radnych, ale oni nie są podatnikami gminy Lublin. My jesteśmy i chcemy spokoju!
To nie pierwszy taki protest. Ratusz szukał różnych miejsc pod motocross. Nie chcieli go mieszkańcy Janowskiej, ani Elizówki. Przy lotnisku w Świdniku Ratusz zlecił „uporządkowanie terenu”, zlecenie dostała firma jednego z zawodników, a po „porządkach” zostały skocznie dla motorów. To też nie przeszło.
Teraz się udało. Prezydent w ramach zmian w budżecie chciał zdjąć 60 tys. zł z puli „budowa toru motocrossowego”, który z braku gruntów i tak nie mógł powstać. Po co? By dać tę sumę MOSiR-owi, na dokumentację toru na Globusie. Na torze nie byłoby treningów, a tylko zawody dwa razy w roku.
Dyskusja w radzie była ostra. – Na pewno nie będzie zgody mieszkańców na tor – ostrzegał Jan Gąbka, radny lewicy i prezes Lubelskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
– Monte Carlo, czy inne miasta starają się mieć tory dla różnych sportów motorowych w samiutkim centrum miasta – przekonywał Krzysztof Siczek (PiS).
– Pamiętam, jak pan interweniował, żeby zabronić samochodom nauki jazdy jazd po pana osiedlu, bo panu przeszkadzały. A tor? – odparował mu Zdzisław Drozd (PiS). I zgłosił wniosek o skreślenie wydatku.
Wniosek Drozda przepadł, a prezydent pod dyktando radnego Piotra Więckowskiego (PiS) a zarazem szefa klubu KM Cross zmienił zapis tak, że zamiast toru jest „dostosowanie górki Globus do organizacji zawodów raz w roku”. I tak to uchwalono.
– Pan Więckowski z prezydentem znaleźli wytrych uznając, że prowizorki są najtrwalsze – oburzał się Gąbka. – Uprzedzam lojalnie, nie będzie żadnych imprez z mistrzostwami świata włącznie, bo nie będzie zgody mieszkańców.
– Osobiście będę nadzorować, by poza jedną w roku nie odbywały się tam inne imprezy – zapowiada Adam Wasilewski, prezydent miasta. I obiecuje, że zleci ekspertyzy dotyczące hałasu. – Jeśli wykażą, że hałas będzie przekraczać normy, to oczywiście nie będziemy tego realizować.