Na ulicach Lublina mieliby się pojawić myśliwi polujący na lisy. O zgodę na taką akcję miejscy urzędnicy będą prosić ministra środowiska.
- Od początku roku mieliśmy 32 takie zgłoszenia, z czego w marcu już trzy - mówi Ryszarda Bańka z lubelskiej Straży Miejskiej. - Było kilka sygnałów z Ogrodu Saskiego, Al. Racławickich, ul. Zielonej, Braci Wieniawskich i ul. Radości. Widziane były lisy biegające, były też zgłoszenia o martwych zwierzętach na jezdni.
Żadne z tegorocznych zgłoszeń nie dotyczyło ataku lisa. - W zeszłym roku było jedno, że lis pogryzł psa. Nie było przypadków, żeby ucierpiał człowiek - mówi Wiesław Piątkowski, zastępca dyrektora Wydziału Ochrony Środowiska w Urzędzie Miasta.
Mimo to opowiada się za odstrzałem tych zwierząt na terenie Lublina. Dlaczego? - Bo mamy liczne interwencje mieszkańców, którzy boją się wypuszczać dzieci na podwórka i place - wyjaśnia Piątkowski. Dodaje też, że mieszkańcy obawiają się wścieklizny, bo zrzucana z samolotów szczepionka przeciw tej chorobie, przeznaczona do zjedzenia przez lisy, nie jest zrzucana nad miastami.
- Trzeba zmniejszyć ich populację - przekonuje Piątkowski.
Urzędnicy już jesienią ubiegłego roku próbowali zaczaić się na lisy w Ogrodzie Saskim. Akcja prowadzona przed sprowadzeniem do parku pawi zakończyła się porażką. W zastawione pułapki nie złapało się żadne zwierzę.
Teraz miasto ma sięgnąć po bardziej radykalne środki. - Na początku przyszłego tygodnia wyślemy do ministra środowiska prośbę o zgodę na odstrzał lisów na terenie miasta - zapowiada Piątkowski. - Oczywiście o takiej akcji powiadomiona będzie wcześniej policja, prasa i przede wszystkim mieszkańcy.