W czwartek w redakcji gościliśmy wojewodę lubelskiego Przemysława Czarnka, który rozmawiał z czytelnikami naszej strony internetowej dziennikwschodni.pl. Poniżej zamieszczamy pytania internautów oraz odpowiedzi wojewody
• Pochodzi Pan z daleka. Dlaczego zdecydował się pan na szkołę średnią w Lublinie?
– Pochodzę z miejscowości, która jest oddalona od centrów edukacyjnych o co najmniej 30 km (Goszczanów – red). W pobliżu jest Kalisz, Sieradz, Łódź, Turek, ale do wszystkich tych miast musiałbym dojeżdżać albo wynajmować stancję. A ja od zawsze chciałem studiować prawo na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Stąd wybór szkoły średniej w Lublinie. Ponieważ tu mieszkał mój wuj i mogłem mieszkać u niego za darmo, było to łatwiejsze. I tak zostałem w Lublinie na stałe.
• Jakim prawem usunął pan flagi Unii Europejskiej z gabinetu wojewody? Czy pan zapomniał, że nie jest to pańskie prywatne biuro, ale gabinet urzędnika państwowego, a państwo to jest członkiem Unii i pańskie prywatne odczucia nie mogą mieć wpływu na funkcjonowanie organów państwa?
– Zgadzam się, że nie jest to mój prywatny gabinet, ale jest to gabinet wojewody lubelskiego i to wojewoda decyduje o tym, co się w nim znajduje. Przypominam, że ja nie usunąłem tej flagi w sposób zaplanowany, w obecności mediów. Po prostu meblowałem swój pokój. Świetnie czuję się w barwach biało-czerwonych. Jeśli zadający pytanie świetnie czuje się w barwach niebieskich z żółtymi gwiazdkami, to bardzo proszę, nikomu nie bronię. Ale niech nikt mi nie narzuca tego, że muszę mieć za plecami flagę Unii Europejskiej. Jesteśmy suwerennym krajem, a UE jest i mam nadzieję, że pozostanie wyłącznie organizacją międzynarodową. To nie jest nasza ojczyzna. Mógłby mieć pan do mnie pretensje, gdybym wyniósł flagę Polski. A flagi Unii z urzędu nie usunąłem. Jest ona w pokoju nr 100, gdzie spotykam się z dziennikarzami, czy w Sali Kolumnowej, gdzie odbywają się uroczystości. A w moim gabinecie jest proporczyk UE.
• Andrzej: Stanął pan w obronie byłej szefowej COZL, prof. Elżbiety Starosławskiej. Czy była to tylko decyzja polityczna mająca na celu dyskredytacje władz samorządu województwa? Przecież pani Starosławska przez ostatnie lata miała silny parasol ochronny ze strony Ewy Kopacz (pełniącej kolejno funkcje ministra zdrowia, marszałka sejmu, prezesa rady ministrów). Od lat decyzje profesor Starosławskiej wywoływały liczne kontrowersje, jak choćby masakryczna elewacja centrum bądź podkupowanie lekarzy z innych szpitali wojewódzkich. Jej polityka od wielu lat budziła kontrowersje urzędników marszałka, jednak parasol ze strony Ewy Kopacz powodował, że czuła się bezkarna. Jak wojewoda z PiS czuje się jako następca Ewy Kopacz?
– Cieszę się, że to pytanie pada, bo to niezwykle ważna sprawa. Prof. Starosławskiej nie znałem wcześniej, znam ją od początku stycznia. Natomiast gra nie idzie o nią, tylko o Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej. Różni ludzie w tej dyskusji nie dostrzegają jednego zagrożenia, które wynika ze statystyk. Mamy jeden z najniższych współczynników zachorowalności na nowotwory i jeden z najwyższych współczynników śmiertelności. A to pokazuje, że onkologicznie leczymy byle jak. W każdym województwie musi być jedno centrum, które robi świetną diagnozę i skupia najlepszych specjalistów. To centrum nie wyklucza istnienia oddziałów onkologicznych w innych szpitalach. Tak to powinno być urządzone w Polsce, bo rak to największy zabójca, który czyha na nas w najbliższych latach.
I o to chodzi Czarnkowi, a nie o Starosławską. A gdyby chodziło o Starosławską, to przypomnę, że działała ona wówczas, gdy organem prowadzącym COZL był zarząd województwa lubelskiego. Jeśli rzeczywiście zarządzanie centrum było wadliwe, to pytam, kto kontrolował je co roku, prowadził je przez ostatnie lata i kto dostawał dotacje na ten cel? Dzisiaj odkrywa się nieprawidłowości? A gdzie byli wszyscy, kiedy to się działo? W tej chwili najważniejszą rzeczą jest dokończenie budowy COZL. Niestety, grozi nam utrata dotacji z budżetu państwa w wysokości 168 mln zł. Dlatego otwarcie współpracuję w tej kwestii z dyrektorem centrum i zarządem województwa.
• Jakie działania już Pan poczynił i jakie zamierza poczynić, by budowę drogi ekspresowej S19 w tym okresie programowania przedłużyć do co najmniej Lubartowa, gdyż odcinek Lublin-Lubartów jest najbardziej obciążony na całej długości obecnej DK19.
– Ta sprawa była przedmiotem wspólnego posiedzenia parlamentarzystów PiS i burmistrzów kilku miast z województwa. Osobiście zawiozłem wypracowane wtedy stanowisko do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa i rozmawiałem z ministrem Adamczykiem. Wojewoda nie jest dysponentem środków na budowę dróg, ale tym „czynnikiem”, który może aktywnie zabiegać o to, żeby droga w tym kierunku była realizowana. Liczę, że plany inwestycyjne w tym zakresie zostaną w najbliższym czasie sprecyzowane.
• Czy będzie Pan kandydował na prezydenta Lublina?
– Nie mam zielonego pojęcia. O tym, kto będzie kandydatem PiS na prezydenta Lublina, decyduje centrala partyjna w Warszawie. Gdybym dostał taką propozycję, to musiałbym ją bardzo poważnie rozważyć, ale nie wykluczam tego.
• Partia Razem: Chcemy spytać pana wojewodę o skład ostatnio powołanej Rady ds. Rozwoju Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Powołał pan 20 osób, dlaczego są to wyłącznie mężczyźni? Przecież w środowisku naukowym mamy także zasłużone kobiety, dlaczego pomija pan ich dokonania?
– Ja naprawdę nie widzę żadnej różnicy między kobietą a mężczyzną, jeśli chodzi o rolę naukową. Równie dobrze w radzie mogłyby być same kobiety. Zresztą to nie ja wybierałem jej skład, ale pozwoliłem to zrobić naukowcom. Rzeczywiście, zauważyłem na sali brak kobiet, ale nie podchodzę do tego na wariackiej zasadzie, że musi być zachowany parytet. Nie działamy na zasadzie kodeksu wyborczego wymuszonego przez środowiska feministyczne.
• W kwietniu w telewizji mówił Pan, że Enea i Bogdanka dalej będą finansować Górnika Łęczna. Dla mnie i moich kolegów – kibiców, dało to ogromną nadzieję, że nie będziemy piłkarską pustynią. W ostatnim tygodniu media trąbiły jednak, że ze względu na brak finansowania klub może się wycofać z rozgrywek. Czy to prawda?
– To, co powiedziałem w kwietniu, jest prawdą. Trzy tygodnie temu na spotkaniu w ministerstwie padło zapewnienie, że Bogdanka jest w stanie kontynuować finansowanie klubu na dotychczasowym poziomie. Niepokojące jest to, że do tej pory nie zostało to sformalizowane. Czekamy na posiedzenie Rady Nadzorczej, które odbędzie się w okolicach 20 czerwca, kiedy ma zostać podjęta stosowna uchwała.
• Jest pan konstytucjonalistą. Czy nie jest panu wstyd, że pana szefowa jest kobietą, która w lekceważący sposób traktuje swoje obowiązki, poprzez brak publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego?
– Nie ma wyroków, które nie zostały opublikowane. Stanowiska TK, które zostały podjęte sprzecznie z ustawą, nie mogą być publikowane w Dzienniku Ustaw, ani w Monitorze Polskim. Jako konstytucjonalista mogę powiedzieć, że jest mi wstyd, że prezes Trybunału nie przestrzega obowiązującej go ustawy.
• Jak pan głosował w referendum: za wstąpieniem czy przeciwko wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej?
– Głosowałem „za”, ale była to niezwykle trudna decyzja. Gdybym miał decydować drugi raz, to też bym się mocno zastanowił, chociaż widzę plusy naszego członkostwa w UE, ale też wiele zagrożeń. Nie lubię sytuacji „eurowścieklizmu” i zapominania o naszych narodowych interesach. One są najważniejsze.