Rozpoczął się proces trzech byłych ochroniarzy z klubu Cream. Wszyscy odpowiadają za zbiorowe zgwałcenie studentki, która bawiła się w lokalu.
Podczas śledztwa Artur S., Tomasz R. i Piotr B. nie przyznali się do winy. Nie wiadomo, jak odnieśli się do zarzutów na sali sądowej. Postępowanie, ze względu na charakter sprawy toczyło się za zamkniętymi drzwiami.
Do gwałtu miało dojść w nocy z 20 na 21 lutego ubiegłego roku, w klubie Cream przy Krakowskim Przedmieściu w Lublinie. W związku ze sprawą zatrzymano czterech ochroniarzy. Trzech z nich usłyszało zarzuty.
Wszyscy przekonywali śledczych, że studentka sama proponowała im seks. Była pijana, więc wyprowadzili ją z klubu. Według ochroniarzy, dziewczyna chciała jednak wrócić do środka.
W zamian miała oferować intymne spotkanie na zapleczu. Tam właśnie zabrali ją ochroniarze.
Ustalenia prokuratury zaprzeczają ich wersji wydarzeń. Dziewczyna zaraz po zdarzeniu powiadomiła policję. Przyznała, że bawiąc się w Cream piła alkohol. Nie była jednak na tyle pijana, by nie mogła ocenić sytuacji. Pamiętała, że zmuszono ją do seksu z więcej niż jednym mężczyzną. Ochroniarze mieli być wobec niej brutalni.
Dowody zebrane przez śledczych potwierdziły relację studentki. Zarówno jeśli chodzi o gwałt, jak i stosowanie przemocy. Jednym z dowodów procesie są wyniki badań genetycznych.