Andrzej D. jest podejrzany o oszustwa związane z obrotem fikcyjnymi fakturami VAT. Wyprowadzone w ten sposób ze spółki pieniądze oszacowano na ponad 2 mln zł. Skarb Państwa stracił na tym ponad 300 tys. zł.
– Znam Andrzeja D., ale nie miałem pojęcia o niczym, co zarzuca mu prokuratura – zapewnia Janusz Palikot, lider lubelskiej Platformy Obywatelskiej. – Zresztą jeszcze nie wiadomo, czy rzeczywiście złamał prawo. Dopóki sąd go nie skaże, jest niewinny.
Co łączy lubelską PO i Janusza Palikota z podejrzanym? Palikot zetknął się z nim, gdy prywatyzowano i wprowadzano na giełdę Polmos Lublin. Wówczas firma Andrzeja D. – Cross Media – prowadziła w Polmosie szkolenia z wizerunku medialnego.
– Jego szkolenia były dobre i skuteczne – twierdzi Palikot, wtedy przewodniczący Rady Nadzorczej Polmosu. – Dlatego, kiedy okazało się, że będę startował do Sejmu, postanowiłem, że zatrudnię firmę Cross Media. Szkoliła naszych kandydatów. Pierwsze szkolenie odbyło się w lipcu w Kazimierzu Dolnym. Ot, i cała znajomość. Ale dzisiaj, wiedząc o ewentualnych zatargach z prawem Andrzeja D., nie chciałbym już z nim współpracować.
Niektórzy lubelscy działacze platformy podejrzewają tymczasem, że zatrzymanie szefa Rady Nadzorczej Polskiego Radia tuż po wyborach nie było przypadkowe. Uważają, że za tym faktem oraz za informacjami o znajomości podejrzanego z Palikotem stoi PiS. Ich zdaniem pisowcy chcą w ten sposób skompromitować PO i jej liderów, by nie wchodzić z nimi w koalicję.
Temu stanowczo zaprzecza Kazimierz Ujazdowski, wiceprezes PiS. – To jakieś obłąkane teorie. Jeszcze nie wiadomo, czy ten człowiek jest w ogóle winny, a już wygłasza się spiskowe tezy. Nikt z naszych działaczy nie przyłożył ręki ani do aresztowania Andrzeja D., ani tym bardziej nie chce skompromitowania PO i jej liderów.
Prezes Ujazdowski zapewnia, że PiS chce wspólnego rządu z PO.
Katarzyna Pasieczna, (pap)