Policjant z Lublina oskarżony o pobicie zatrzymanego został prawomocnie uniewinniony. Śledczy dowodzili, że Krzysztof L. bił bezbronnego nastolatka i rzucał nim o ścianę. Obrona od początku procesu przekonywała, że nastolatek wymyślił całą historię
Sprawę rozstrzygnął Sąd Okręgowy w Lublinie. Oczyścił policjanta z zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień i pobicia.
Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł w lutym ubiegłego roku. Nie był jednak pomyślny dla Krzysztofa L. Sąd uznał wówczas, że policjant znęcał się nad zatrzymanym nastolatkiem. Wymierzył mu za to karę roku więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Ukarał go również grzywną oraz trzyletnim zakazem pracy w policji. Rozstrzygnięcie zaskarżyła zarówno prokuratura, jak i obrońca Krzysztofa L. Sąd tym razem podzielił argumenty obrony i uniewinnił policjanta.
Proces dotyczył wydarzeń, do których doszło pięć lat temu w komisariacie przy ul. Okopowej w Lublinie. 19-letni wówczas Jarosław M. włóczył się ze znajomymi po centrum miasta. Młodzi ludzie pili piwo w okolicach pl. Zamkowego. Nocą, wracając do domu, przechodzili przez dworzec PKS. Tam kolega Jarosława M. przewrócił i rozbił lodówkę z napojami przy jednym z kiosków. Nastolatkowie ukradli napoje, które wysypały się z chłodziarki i poszli do domu.
– Butelki wypadły na ulicę. Ja je tylko zabrałem – tłumaczył później śledczym Jarosław M. Nastolatek miał już wcześniej kłopoty z prawem. Leczył się również z uzależnienia od narkotyków.
Policjanci szybko namierzyli i zatrzymali nastolatków. Jarosław M. i jego znajomi trafili do komendy przy ul. Północnej. Następnego dnia przewieziono ich do komisariatu przy ul. Okopowej.
Jarosław M. został wtedy sam na sam z Krzysztofem L., kryminalnym z „jedynki”. Chłopak twierdził później, że policjant wypytywał go nie tylko o incydent na dworcu, ale i o innych podejrzanych. Jarosław M. twierdził, że nie chciał „sypać” kolegów.
– Wtedy policjant podniósł mnie i rzucił mną w kąt – opowiadał podczas procesu nastolatek. – Leżałem twarzą do ziemi. Usiadł na mnie, przycisnął kolanem i wykręcił rękę. Wcierał mi w oczy gaz pieprzowy. Krzyczałem „Mamo! Karetka!” –zeznawał podczas procesu Jarosław M.
Policjanci, którzy tego dnia pełnili służbę w komisariacie nie zapamiętali niczego szczególnego. Podczas procesu zapewniali, że nikt z pokoju przesłuchań nie wzywał pomocy.
Prokurator, która przesłuchiwała Jarosława M. po zatrzymaniu, zauważyła na jego ciele siniaki. Nastolatek powiedział wtedy, że pobił go policjant. W rezultacie śledczy postawili Krzysztofa L. przed sądem.
W związku z prawomocnym uniewinnieniem, policjant został już formalnie przywrócony do służby.