25 lat więzienia dla zabójcy i dwa lata dla jego partnerki. To wyrok w sprawie głośnej zbrodni w Stoczku. Andrzej J. postrzelił wówczas swojego kolegę, po czym wrzucił konającego człowieka do szamba.
- Dopuścił się najgorszej zbrodni - uzasadniała sędzia Ewa Górska - Wójcik. - Pozbawił życia ojca sześciorga dzieci. Zabił człowieka, którego doskonale znał i to z powodu zwykłej awantury.
W czasie śledztwa Andrzej J. przyznał się do winy. Podczas procesu utrzymywał, że broń wypaliła przypadkowo. Sąd nie uwierzył. Nie znalazł również żadnych okoliczności łagodzących. Uznał, że Andrzej J. działał z pełną premedytacją.
- Najpierw strzelił do ofiary z bliska w klatkę piersiową - wyliczała sędzia Górska - Wójcik. - Potem wrzucił rannego do szamba. W świetle opinii biegłych nie ulega wątpliwości, że po postrzeleniu Robert S. żył. Zmarł w skutek utonięcia.
Andrzej J. będzie musiał zapłacić po 20 tys. zł zadośćuczynienia dla czworga dzieci swojej ofiary. Dwóch najmłodszych synów Roberta S. z drugiego związku może otrzymać pieniądze na drodze procesu cywilnego.
Agnieszka G., konkubina zabójcy została skazana na dwa lata więzienia. To kara za utrudnianie postępowania i zacieranie śladów zbrodni. Kobieta zmywała ślady krwi z werandy, na które Andrzej J. postrzelił kolegę. Kobieta przyznała się do winy i złożyła obszerne wyjaśnienia. Zeznała, że po awanturze Andrzej J. wszedł do domu i powiedział jej, że zabił człowieka.
- Oboje wyszli na taras i sprawdzali, czy Robert S. żyje - relacjonowała sędzia Górska - Wójcik. - Widzieli, że daje oznaki życia, ale Agnieszka G. mu nie pomogła. Zamiast tego zabrała się za usuwanie śladów krwi z podłogi.
Kryminalni znaleźli jednak ślady krwi na jego posesji, w okolicy szamba. Niedaleko leżały klapki zaginionego. Policyjny pies trafnie wskazał, że w szambie może znajdować się ciało.
W późniejszym śledztwie ustalono, że feralnego dnia Robert S. wrócił do domu Andrzeja J. Między znajomymi doszło do kłótni. Gospodarz sięgnął po broń własnej roboty i strzelił do 39-latka. Zmasakrował mu twarz, szyję i klatkę piersiową. Potem wrzucił konającego mężczyznę do szamba. Broń schował w piecu kaflowym. W sądzie przepraszał rodzinę ofiary i przekonywał, że nie chciał nikogo zabić.
Dzisiejszy wyrok jest nieprawomocny.