Osiem razy więcej niż spodziewał się Ratusz zażądała jedyna firma zainteresowana przebudową jednej z lubelskich ulic. Przetarg unieważniono. Takich przypadków – chociaż mniej drastycznych – jest coraz więcej. Czy wyliczenia urzędników są oderwane od rzeczywistości, czy rzeczywistość przerasta scenariusze?
Drożyzna na rynku prac budowlanych i drogowych nikogo już nie zaskakuje. Potykają się o nią, a czasem wręcz wywracają, rozmaite publiczne przetargi. Przykładów jest mnóstwo.
Na przebudowę ronda przy Gali z pobliskim mostem miały wystarczyć 32 mln, ale najtańsza firma zażądała 61 mln zł i tyle ostatecznie zapisano w umowie. Szkołę z przedszkolem przy Berylowej oszacowano na 55 mln, ale będzie o 19 mln zł droższa. Na odnowę parku Ludowego odłożono 19 mln, potem pula wzrosła do 29 mln, ale to wciąż za mało, bo najtańsza firma chciała 34 mln zł, więc przetarg będzie powtarzany.
Osiem razy drożej
Ostatnio procentowy rekord padł w przypadku jednej z ulic na Wieniawie. Nie chodzi o wielką arterię, choć dla jej mieszkańców to pewnie najważniejsza ulica w mieście. Mowa o ul. Głowackiego, gdzie planowano m.in. ułożenie asfaltu w miejscu tzw. trylinki, czyli betonowych, sześciokątnych płyt. Chodzi o odcinek mający zaledwie… 54 m długości, czyli tyle, ile zajmują trzy przegubowe autobusy.
Na tak krótką jezdnię Ratusz zarezerwował 100 tys. zł, ale jedyna oferta od wykonawcy opiewała na… 830 tys. zł. – To kompletne nieporozumienie, trudno to komentować – stwierdza prezydent Krzysztof Żuk. Z powodu zbyt wysokiej ceny przetarg na ul. Głowackiego unieważniono. – Zostanie powtórzony, gdy znajdziemy dodatkowe pieniądze – zapowiada Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Galop krawężnika
Skąd taka drożyzna? – To jest związane i ze wzrostem cen materiałów budowlanych, i ze wzrostem kosztów robocizny. Na przykład krawężnik zdrożał prawie dwukrotnie i w tej sytuacji firmom trudno jest planować koszty, jeśli mają do czynienia z inwestycją dwuletnią, żeby nie znaleźć się poniżej opłacalności – przyznaje Żuk. – Ale jest też chyba trochę prawdy w tym, że firmy wykorzystują tę sytuację, żeby poprawić sobie marże. Trzeba bardziej konsekwentnie unieważniać przetargi, żeby tę cenę trochę zbić. Jeżeli sytuacja się nie zmieni, samorządy zaczną rezygnować z niektórych inwestycji.
Wzrost cen dotyczy nie tylko robót budowlanych, ale również dostaw. Boleśnie zderzył się z tym lubelski Urząd Marszałkowski, który ma problem z zamówieniem 11 nowych pociągów elektrycznych.
Drożeje też tabor
Na zakup pociągów samorząd ma niecałe 153 mln zł. Za pierwszym razem dostał ofertę za 171 mln zł, więc unieważnił przetarg i ogłosił nowy. Ale w drugim przetargu ten sam dostawca wycenił te same pociągi już na 173,5 mln. – Jak widać, na rynku dzieje się coś, co powoduje wzrost cen – przyznaje Beata Górka, rzecznik marszałka województwa.
Nie inaczej jest z taborem dla lubelskiej komunikacji miejskiej. Najświeższy przykład jest z wtorku, gdy otwarte zostały oferty w przetargu na 20 autobusów elektrycznych wraz z kompletem ładowarek. – Cena z ofert jest wyższa niż kwota przeznaczona na sfinansowanie zamówienia – potwierdza Justyna Góźdź z Zarządu Transportu Miejskiego.
ZTM był gotów wydać na elektrobusy niecałe 53 mln, ale najtańsza oferta opiewa na 58 mln zł. Miasto może unieważnić przetarg i ogłosić kolejny z nadzieją na niższe ceny, albo dołożyć więcej pieniędzy. Wybór nie jest łatwy, bo dokładano już kilkakrotnie. Chociażby wiosną, gdy zwiększona została kwota zarezerwowana na zakup 10 trolejbusów, bo ZTM miał do wydania 18,5 mln, a najtańsza firma chciała 21,7 mln zł.
Drożeją projekty
Podobny problem mają nie tylko samorządy. Uniwersytet Marii Curie Skłodowskiej sparzył się ostatnio na przetargu na zaprojektowanie i budowę hali sportowej przy ul. Głębokiej. Uczelnia liczyła na to, że wyda nie więcej niż 28 mln zł, tymczasem tańsza firma chciała 48 mln, a droższa 53,5 mln zł. Przetarg został unieważniony, a uniwersytet zmienił taktykę: najpierw zamawia sam projekt.
Ale projektanci też życzą sobie coraz więcej. Byłoto powodem poniedziałkowego unieważnienia przetargu na dokumentację dla zmiany przebiegu drogi krajowej nr 74 w Szczebrzeszynie.
– Kosztorys zakładał 700 tys. zł, a oferty na opracowanie dokumentacji dla 4 km nowej trasy opiewały od nieco ponad 1 mln do prawie 5 mln zł – ogłosiła Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, która z tego samego powodu unieważniła przetarg na odcinek tej samej drogi w Janowie Lubelskim. Tłumaczy, że wysokie ceny nie mają uzasadnienia. – Dla porównania podajmy, że w czerwcu podpisaliśmy umowę na wykonanie podobnej dokumentacji dla zdecydowanie dłuższego odcinka S19 na terenie woj. mazowieckiego (32,4 km) za kwotę nieco ponad 4,9 mln zł.