Osadzeni w lubelskim areszcie krępują się rozbierać w monitorowanych pomieszczeniach. W sprawę zaangażował się RPO Janusz Kochanowski.
Skargę do rzecznika napisał Andrzej P., przebywający w Areszcie Śledczym w Lublinie. Żalił się, że kontrola osobista przeprowadzana jest w pomieszczeniu monitorowanym za pomocą kamer telewizji przemysłowej. Do niego dołączyli osadzeni w innych więzieniach. Skarżyli się na kamery w łaźniach i celach.
Według przepisów, kamery mają być jednym z narzędzi, zabezpieczających przed ucieczką. Można je umieścić przy więziennych bramach, ogrodzeniach, kratach, korytarzach, a także w celach i pomieszczeniach, gdzie przebywają szczególnie niebezpieczni przestępcy.
Jednak, zdaniem rzecznika praw obywatelskich, przeprowadzanie kontroli osobistej w pomieszczeniu, w którym zainstalowana jest kamera telewizyjna, jest niezgodne z obowiązującymi regulacjami prawnymi. - Narusza też przepis gwarantujący wykonywanie kary pozbawienia wolności w sposób humanitarny, z poszanowaniem godności ludzkiej - uważa Kochanowski.
Takie swoje stanowisko zawarł w piśmie do szefa więziennictwa. Chce, aby kontrola osobista nie obywała się pod okiem kamer. Według rzecznika, nie wystarczy ich wyłączenie, bo więzień nie ma gwarancji, że kamera rzeczywiście nie działa ani czy na ekran patrzą tylko osoby uprawnione.
- Nie uważam, że łamiemy przepisy. Ale jeśli otrzymam polecenie od zwierzchnika, kamera będzie zasłaniana - mówi Zbigniew Drożyński, dyrektor Aresztu Śledczego w Lublinie. - Podgląd na obraz mają tylko uprawnieni strażnicy, którzy i tak mogą uczestniczyć przy kontroli osobistej.
Dyrektor podkreśla, że monitoring jest także w interesie osadzonych. Służy sprawdzeniu, czy strażnicy prawidłowo zachowują się przy przeszukiwaniu.
Rzecznik praw obywatelskich krytykuje też umieszczenie kamer w pomieszczeniach, w których więźniowie spotykają się z obrońcami. Tak jest w lubelskim areszcie.
Kamera przekazuje jednak tylko obraz, bez dźwięku.
- Dzięki temu przyłapaliśmy dwóch adwokatów na przekazywaniu osadzonym niedozwolonej korespondencji - dodaje dyrektor Drożyński.