Sąd chce sprawdzić, jaka była pogoda 31 stycznia 2006 roku. Tego dnia zostały zamordowane dwie mieszkanki Lublina. Ekspertyza pozwoli odpowiedzieć na pytanie, czy skazany rzeczywiście mógł wtedy dotrzeć na miejsce zbrodni – uważa jego adwokat.
Jest oskarżony o zamordowanie dwóch kobiet w mieszkaniu na LSM w Lublinie. 31 stycznia 2006 roku w bloku przy ul. Skrzetuskiego zginęła matka i córka. Były to krewne żony Sławomira P. Zabójca zadał im kilkanaście ciosów. Nie zostawił żadnych śladów.
Prokuratura zatrzymała Sławomira P. kilka miesięcy po zbrodni. W szambie koło domu, w którym mieszkał, znaleziono fragmenty telefonów. Były tam części takich samych modeli, jak niektóre z aparatów, które zniknęły z mieszkania zamordowanych kobiet.
Sprawa podzieliła lubelskich sędziów. Za pierwszym razem Sławomir P. został uniewinniony. Sąd uznał, że na czas zbrodni ma alibi: był wówczas w Ciecierzynie. Wyrok nie zapadł jednomyślnie. Utrzymał go w mocy Sąd Apelacyjny. Prawomocne orzeczenie uchylił Sąd Najwyższy.
Dziś Sąd Apelacyjny w Lublinie rozpatrywał jego apelację. Mężczyzna domaga się uniewinnienia. Jego adwokat chciał, żeby w instytucie meteorologii i gospodarki wodnej sprawdzić, jaka w dniu zabójstwa była pogoda. Sąd Okręgowy skazując mężczyznę doszedł do wniosku, że szybko dojechał z Ciecierzyna na miejsce zbrodni.
– To mało wykonalne, należy sprawdzić, czy pogoda mogła opóźnić taki dojazd – uzasadniał wniosek Wojciech Wownysz, adwokat Sławomira P.
Na jego wniosek sąd zlecił też sprawdzenie, kiedy do szamba mogły zostać wrzucone fragmenty telefonów. – Ja ich do szamba nie wrzucałem – deklarował wczoraj Sławomir P.
Ekspertyzę ma wykonać biegły z Politechniki Lubelskiej. Następna rozprawa 15 grudnia.