36-latek, który zmarł w lubelskiej izbie wytrzeźwień nie został pobity. Takie ustalenia przyniosła sekcja zwłok mężczyzny. Ustalono, że zmarł najprawdopodobniej z powodu silnego zatrucia alkoholowego.
Grzegorz R. trafił do izby wytrzeźwień na początku sierpnia. Policjanci zabrali go tam z pl. Kaczyńskiego, gdzie interweniowali w sprawie zakłócania porządku przez dwóch agresywnych mężczyzn. Obaj panowie dostali mandaty. Śpiący na ławce 36-latek trafił do radiowozu. Nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Kontakt z nim był mocno utrudniony.
Policjanci przewieźli mężczyznę do izby wytrzeźwień. Został tam przebadany przez lekarza. Miał ponad 4 promile alkoholu w organizmie. Pomimo tego medyk nie odesłał go do szpitala. Ocenił, że mężczyzna może zostać w izbie. Rano okazało się, że nie żyje. Dopiero wtedy ustalono jego tożsamość. Bliscy, którzy identyfikowali ciało zauważyli, że Grzegorz R. miał liczne obrażenia.
– Miał opuchnięte lewe oko i ucho, jakby dostał cios z prawej strony. Po prawej stronie twarzy też miał opuchliznę, jak od uderzenia – relacjonował ojciec zmarłego.
Rodzina Grzegorza zawiadomiła o swoich podejrzeniach prokuraturę. Bliscy zmarłego chcą wyjaśnić dokładne okoliczności śmierci 36-latka. W sprawie wszczęto śledztwo. Prowadzone jest ono w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci.
– Po sekcji zwłok biegły wykluczył uraz mechaniczny jako przyczynę śmierci – mówi Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. – U zmarłego stwierdzono natomiast bardzo wysoki poziom alkoholu, co najprawdopodobniej skutkowało zgonem. W sprawie zleciliśmy dodatkowo badania toksykologiczne.
W sprawie nie postawiono nikomu zarzutów. Śledczy nie wypowiadają się na temat ewentualnej odpowiedzialności karnej lekarza, który przyjmował 36-latka do izby.