Lubelscy policjanci rozbili międzynarodowy gang, który włamując się do komputerów kradł pieniądze z kont bankowych. Straty oszacowano na ponad 90 mln zł. Zarzuty usłyszało blisko 150 osób, w tym trzej mężczyźni, którzy mieli kierować gangiem.
Ostatni z szefów grupy wpadł w kwietniu. Śledczy ustalili, że gang działał co najmniej od 2012 r. Nie tylko w Polsce, ale i w Danii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Holandii czy Austrii. Rozbicie grupy to efekt pracy policjantów specjalizujących się w walce z przestępczością gospodarczą oraz lubelskiego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej.
– Przestępcy posługiwali się wirusami komputerowymi – wyjaśnia nadkom. Jarosław Cholewiński, zastępca naczelnika Wydziału dw. z Przestępczością Gospodarczą KWP w Lublinie – Przechwytywali dane klientów, co dawało im możliwość kierowania przepływem gotówki.
Gang włamywał się na konta bankowe prowadzone na całym świecie. Skradzione pieniądze przelewano na rachunki, które wcześniej założono w Polsce na podstawione osoby. Śledczy namierzyli co najmniej 2 tys. takich kont. Złodzieje włamywali się do komputerów ofiar, korzystając z wirusa o nazwie Timba oraz tzw. stron phishingowych. Do złudzenia przypominają one prawdziwe witryny banków.
Śledczy ustalili, że złodzieje zarabiali na przelewach 40 proc. Reszta pieniędzy trafiała za naszą wschodnią granicę, do osób zajmujących się pisaniem wirusów. Policjanci dokładnie rozpracowali strukturę grupy.
– Miała ona wiele poziomów, poczynając od hakerów piszących oprogramowanie i tzw. mózgi zajmujące się rozwojem sieci, przez księgowych, po egzekutorów i tzw. muły. To osoby, na które zakładano rachunki bankowe – wyjaśnia nadkom. Cholewiński.
Byli to zwykle zaufani przedstawiciele półświatka. Rekrutowano ich w kilkunastu miejscach w Polsce, również w naszym regionie. Egzekutorzy odpowiadali za odzyskiwanie przywłaszczonych przez „muły” pieniędzy i zachowywanie dyscypliny w grupie. Na przedmieściach Warszawy i Kopenhagi gang zorganizował również tzw. „szklarnie”. To domy, w których w stałej gotowości przebywali członkowie grupy, odpowiedzialni za wypłacanie pieniędzy z bankomatów.
– Prowadząc tę sprawę połączyliśmy ponad 220 postępowań z całego kraju oraz Czech Niemiec i Austrii. Zgromadziliśmy przeszło 450 tomów akt. To ok. 90 tys. stron – wylicza Piotr Łopatyński, z lubelskiego Departamentu do Spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej. – Akta zawierają m.in. : dokumentację bankową, analizy i oględziny ok. 6 tys. dowodów rzeczowych.
Z ustaleń śledczych wynika, że gang ukradł ponad 94 mln zł. Doszło do ponad 800 kradzieży. Ofiarami złodziei padł szereg instytucji publicznych.
– Były to m.in. starostwa, szkoły, urzędy wojewódzkie czy uniwersytety – mówi kom. Marek Opaliński, z KWP w Lublinie.
Śledczy odzyskali ponad 57 mln złotych. Do tej pory zarzuty w sprawie usłyszało 148 osób. W tym trzej mężczyźni, którzy mieli kierować grupą.
38-letni Mariusz S. wpadł jesienią 2015r. w Danii. Mężczyzna pochodzi z powiatu janowskiego. Ukrywał się przed policjantami, posługując się węgierskim paszportem. W marcu tego roku, również w Danii zatrzymano Dariusza O. – mieszkańca powiatu bialskiego. Mężczyzna odpowiadał za rozbudowę sieci „mułów” i prowadzenie „szklarni”. Mężczyzna czeka na ekstradycję do Polski.
W kwietniu w Białej Podlaskiej policjanci zatrzymali trzeciego z domniemanych szefów gangu - Mariusza P. Mężczyzna usłyszał kilkadziesiąt zarzutów, dotyczących kierowania międzynarodową grupą przestępczą oraz włamań na konta bankowe. Śledczy podkreślają, że sprawa jest rozwojowa. Niebawem zarzuty ma usłyszeć kolejne 300 osób. Szefowie gangu muszą się liczyć z wyrokami do 15 lat więzienia.