Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Roman Prószyński z Terpentyny w gminie Dzierzkowice jest jednym z nielicznych mężczyzn, którzy zajmują się malowaniem pisanek
• Gdzie się pan nauczył malowania jaj?
- Ojciec mnie nauczył. Był nauczycielem, zawsze przed świętami zbierały się u nas w domu grupy młodzieży i malowali, a ja patrzyłem. Mogę powiedzieć, że jak tylko nauczyłem się chodzić, to zacząłem malować pisanki.
• Rzadko zdarza się, żeby mężczyzna zajmował się malowaniem jaj...
- W całym województwie jest nas chyba trzech, a w Polsce myślę że kilkunastu.
• W jakiej technice się pan specjalizuje?
- Maluję metodą batikową. To jedna z najstarszych technik malowania, również tkanin. Polega ona na nanoszeniu specjalnym pisakiem kolejnych warstw wosku o różnych kolorach. Później wszystko wyciera się na gorąco lub wytrawia w kwasie z kapusty.
• Ile czasu potrzeba na pomalowanie jajka?
- Około godziny. Gęsie jajo maluje się dwa razy dłużej. Strusie są bardzo ciężkie do malowania, potrzeba cierpliwości i kilku godzin pracy.
• A jakie jaja najlepiej się do tego nadają?
- No, nie będę tu patriotą. Najlepsze są kurze jajka, ale zagraniczne. Mają bielsze skorupki i kolor wychodzi bardziej wyrazisty.
• Można żyć z malowania jajek?
- Nie trzeba rozkręcać wielkiego biznesu, żeby zarobić na życie. Ale pasja to mało. Trzeba mieć talent i wyobraźnię. Zaczęło się od tego, że skanseny i muzea zaczęły zamawiać pisanki.
• A czy pisanka dla skansenu różni się czymś od tej wystawianej na sprzedaż na kiermaszu?
- To, co przeznaczone jest dla muzeów, muszę wykonywać metodą tradycyjną. Mają być także wzory charakterystyczne dla danego regionu. To nie jest tak, że robię dowolne pisanki. Trzeba mieć wiedzę, znać symbolikę. Dla odbiorców prywatnych mogę sobie pozwolić na pewną dowolność. Wiele wzorów opracowałem sam.
- To, co przeznaczone jest dla muzeów, muszę wykonywać metodą tradycyjną. Mają być także wzory charakterystyczne dla danego regionu. To nie jest tak, że robię dowolne pisanki. Trzeba mieć wiedzę, znać symbolikę. Dla odbiorców prywatnych mogę sobie pozwolić na pewną dowolność. Wiele wzorów opracowałem sam.
• Gdzie sprzedaje pan swoje wyroby?
- Wiosną dużo jeżdżę na targi, kiermasze i za granicę, najczęściej do Niemiec i Skandynawii.
• Ile płacą za takie jaja?
- W kraju za jedną pisankę dostaję od 5 do 50 zł. Za granicą od 3 euro w Skandynawii do 5 euro w Niemczech.
