Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

25 października 2022 r.
11:48

Jeden z ostatnich wywiadów Tomasza Wójtowicza."Bycie w najlepszej „ósemce” siatkarzy w XX wieku to jest coś"

(fot. Materiały prasowe)

Bycie w najlepszej „ósemce” siatkarzy w XX wieku to jest coś, bo to przecież 100 lat. To jest dla mnie powód do dumy. A druga sprawa: zaistnienie w tej galerii sław w Stanach Zjednoczonych to kolejny powód do dumy, bo tam byle kogo nie przyjmują – ROZMOWA z Tomaszem Wójtowiczem, legendą lubelskiej siatkówki, patronem wrześniowego turnieju Bogdanka Volley Cup.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Artykuł pierwotnie opublikowany 18 czerwca 2022 roku.

  • Jak się czuje osoba, która będzie miała turniej siatkarski nazwany swoim imieniem?

– Jeszcze nie wiem (śmiech). Może poczuję, jak już będę na hali, kiedy turniej będzie się rozpoczynał. Na razie jeszcze jest sporo rzeczy do dopięcia. Trwało to moje zamierzenie dość długo, bo już od jakiegoś czasu wspominałem o tym turnieju. Wygląda na to, że w końcu wszystko się dopnie i on się odbędzie. Na razie pozytywnie to odbieram.

  • Wyobraża pan sobie, żeby w pana życiu nie było sportu, a w szczególności siatkówki?

– W tej chwili to sobie tego nie wyobrażam. Ale myślę, że gdyby mój ojciec zajmował się czymś innym, to nie wiem, w którym kierunku bym poszedł.

  • Na początku kariery mógł pan liczyć właśnie na swojego ojca – Kazimierza – i brata – Wojciecha. To było dla pana istotne wsparcie?

– Wychowywałem się w rodzinie sportowej, bo mama też grała w siatkówkę, była zawodniczką, ojciec też. To wszystko się razem spięło. Poszliśmy z bratem taką naturalną drogą, za rodzicami.

  • Pana ojciec, kiedy was trenował, to trzymał was twardą ręką?

– Twardą, twardą, żeby nie było potem rozmów, że może nas łagodniej traktuje, więc wolał chyba mocniej nas prowadzić niż normalnie, żeby mieć czyste sumienie.

  • Jakie były możliwości do uprawiania siatkówki w Lublinie, kiedy pan zaczynał swoją przygodę z tym sportem, czyli na przełomie lat 60. i 70.?

– Szkoły miały swoje sale do ćwiczeń czy hale. Do tego były jeszcze zajęcia pozaszkolne. Dużo wtedy też zależało od tego, kto prowadził zajęcia z wf-u: czy szedł bardziej w siatkówkę, piłkę ręczną czy koszykówkę. U mnie w szkole średniej było jakieś ukierunkowanie. Prof. Stanisław Kleczkowski był entuzjastą siatkówki, stworzył drużynę i dzięki temu braliśmy udział w różnych zawodach w lidze. Potem nawet MKS z AZS się połączyły i były jakieś osiągnięcia.

  • Swój pierwszy medal Mistrzostw Polski – brązowy – zdobył pan razem z Avią Świdnik. Ciężko było w tamtym czasie dostać się na podium tych rozgrywek? Lech Łasko kiedyś mi mówił, że to był nie lada wyczyn.

– Na pewno. Mieliśmy dwie bardzo mocne drużyny – Płomień Milowice, gdzie grało dużo zawodników z reprezentacji i Resovia, gdzie też byli kadrowicze. Zdobycie brązowego medalu uważam za pierwsze duże osiągnięcie w lidze do tego, żeby walczyć o wyższe miejsca i na to była szansa. Gdyby oczywiście nie wypadek samochodowy, bo po nim rozleciała się drużyna i skończyło się na planach (we wrześniu 1976 roku, w drodze na mecz, zginęli Zdzisław Pyc i Henryk Siennicki – dop. aut.).

  • Z powodu tego wypadku pogodził się pan też z przejściem do Legii Warszawa...

– Tak, to spowodowało, że po roku stwierdziłem, że nie ma sensu wracać, bo trzeba tworzyć drużynę na nowo. To by długo trwało. Tym bardziej, że Legia zaczęła całkiem inaczej ze mną rozmawiać: nie z rozkazem, tylko normalnie, tak jak się rozmawia z zawodnikiem, którego chcieliby mieć. Po takich rozmowach przeszliśmy z ojcem i bratem do Legii.

  • Kto pana wypatrzył i dał szansę na debiut w reprezentacji Polski na początku lat 70.?

– Nie pamiętam już, kto mnie wskazał, ale możliwe, że mój ojciec zwrócił uwagę Jerzego Wagnera. Ktoś musiał mnie zobaczyć, jak grałem w lidze.

  • Ale pamięta pan tę „ścieżkę zdrowia”, którą koledzy zafundowali panu po debiucie w kadrze? Podobno w ruch poszły klapki...

– Tak, to były takie „chrzciny”, przyjęcie do drużyny. Bolesne to było, ale jakoś się przetrwało. Zresztą, każdy młody zawodnik przechodził przez to. Takie były wtedy obyczaje.

  • Jak się buduje atmosferę w zespole? Z kim i o czym się wtedy rozmawiało?

– W tej chwili ciężko mi sobie przypomnieć, o czym rozmawialiśmy. Nie były to jakieś długie, filozoficzne dyskusje, bo nie było na to czasu. Teraz to jest inna sytuacja, bo można założyć słuchawki i każdy siedzi w swoim telefonie. Wtedy albo się rozmawiało, albo się słuchało muzyki. To były treningi, mało czasu, każdy chciał wypocząć, nie było chęci, żeby bardzo długo rozmawiać.

  • Kiedyś w rozmowie powiedział mi pan, że przed 1974 rokiem, czyli przed zdobyciem złotego medalu na Mistrzostwach Świata w Meksyku, reprezentacja Polski grała dobrze, ale zawodziła na dużych imprezach. Co się zmieniło w tamtym czasie, że kadra zaczęła odnosić sukcesy na międzynarodowych turniejach o stawkę?

– W 1973 roku zmieniła się mentalność. Jerzy Wagner zmienił to po prostu w chłopakach. Zresztą, on sam też był zawodnikiem poprzedniej ekipy i większość osób w reprezentacji to byli jego koledzy. Wcześniej wygrywali turnieje towarzyskie, ale nie wygrywali turniejów o stawkę. Trzeba było przestawić w głowie, że jesteśmy mocni i żeby w to uwierzyć, że można wygrać z każdym i zdobyć medal. To była robota Jurka, który „wbił” nam to w głowę. Rozgrywaliśmy też dużo meczów towarzyskich, które potwierdzały, że jesteśmy mocni. Pierwszy sprawdzian to były Mistrzostwa Świata i okazało się, że wygraliśmy bez problemów, ku zaskoczeniu wszystkich. Wszyscy mieli przed oczyma Polskę, która na takich turniejach nie odgrywała roli faworyta.

  • Zarówno na Mistrzostwach Świata w Meksyku, jak i dwa lata później na Igrzyskach Olimpijskich w Montrealu, gdzie też zdobyliście złoto, pokonywaliście reprezentację ZSRR. Takie zwycięstwa smakowały wtedy szczególnie?

– Tak. Raz, że była to bardzo mocna drużyna, a dwa, że wygrana z tym „bratem” ze Wschodu daje dużo radości w Polsce (śmiech). Pamiętam nawet hokeistów, którzy wygrali z Rosjanami i jaka radość była wtedy u nas. Każde zwycięstwo z nimi – oni sami się chwalili, że są najmocniejsi we wszystkich dyscyplinach – to było coś.

  • Kiedy mówi się o pana karierze zawodniczej, to nieco na drugi plan schodzą te cztery srebrne medale z Mistrzostw Europy. Jak wspomina pan tamte turnieje?

– Często te srebrne medale były efektem tego, że Wagner mieszał w składzie, bo dawał odpocząć części zawodników – na przykład, kiedy jechaliśmy po Mistrzostwach Świata na Mistrzostwa Europy. Ci starsi odpoczywali, a on brał nowych. Nie były to więc najsilniejsze składy. Te srebrne medale pokazują, że cały czas byliśmy liczącym się zespołem. Nie były to tylko dwa występy na Mistrzostwach Świata i Igrzyskach Olimpijskich. Wtedy Europa była przecież najmocniejsza w siatkówce, więc było to duże osiągnięcie.

  • Dzięki swojej grze doczekał się pan miana jednego z najlepszych siatkarzy na świecie, trafił pan też do amerykańskiej galerii sław siatkówki. Jak dużą wagę przykłada pan do takich indywidualnych sukcesów?

– Bycie w najlepszej „ósemce” siatkarzy w XX wieku to jest coś, bo to przecież 100 lat. To jest dla mnie powód do dumy. A druga sprawa, zaistnienie w tej galerii sław w Stanach Zjednoczonych to kolejny powód do dumy, bo tam byle kogo nie przyjmują. Na początku byli tam tylko miejscowi, natomiast ja byłem jedną z pierwszych osób, która otworzyła ją na świat. Potem dobierano już osoby nie tylko ze Stanów. Nie każdy dostąpił takiego zaszczytu.

  • Występował pan też w swojej karierze we Włoszech i razem z Santalem Parma zdobył pan nawet Klubowy Puchar Europy Siatkarzy (obecnie Liga Mistrzów). Pana kolega z reprezentacji – Lech Łasko – również tam grał, a potem zamieszkał na półwyspie Apenińskim. Dlaczego pan wrócił do Polski?

– Leszek Łasko poszedł po prostu do pracy. Nagrał się tam niewiele, bo mu kontuzja na to nie pozwoliła. Wybrał życie normalnego obywatela włoskiego. Natomiast ja mogłem zostać we Włoszech i potem próbować „trenerki”, ale to mnie nie ciągnęło. Oprócz tego, moja córka musiałaby wtedy chodzić tam do szkoły. Najpierw wróciłem więc do Warszawy, gdzie mieszkałem przez 20 lat, a potem do Lublina.

  • Polska siatkówka męska jest obecnie w bardzo dobrym miejscu, bo reprezentacja znalazła się na pierwszym miejscu w rankingu Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej FIVB. W ostatnich latach były spektakularne sukcesy. Mówimy nie tylko o dobrych wynikach seniorów, ale też kadr młodzieżowych. To oznacza, że możemy patrzeć z optymizmem na to, co dopiero nadejdzie?

– Absolutnie. Zresztą widać, w jakim teraz gramy zestawieniu: to jest drugi, a może nawet trzeci „garnitur”. Bardzo dużo zawodników ma wolne, a moglibyśmy grać w dużo mocniejszym składzie. Mamy takie bogactwo, że myślę, że trenera (Serba Nikolę Grbicia – dop. aut.) będzie głowa bolała nad zbudowaniem tego zestawienia reprezentacji Polski. Najważniejsze jest też to, że w przypadku młodzieży cały czas jesteśmy w „czubie”. Jesteśmy tymi, którzy wygrywają, którzy się liczą i potem bardzo fajnie zawodnicy przechodzą do wieku seniora. O siatkówkę męską ja bym się nie bał.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Motor Lublin przegrywa w Gdyni po dogrywce i żegna się z STS Pucharem Polski już po pierwszej rundzie
galeria

Motor Lublin przegrywa w Gdyni po dogrywce i żegna się z STS Pucharem Polski już po pierwszej rundzie

Od dłuższego czasu mecze pomiędzy Arką Gdynia, a Motorem Lublin budzą ogromne emocje i tak też było w „Pucharze Tysiąca Drużyn”. Do wyłonienia zwycięzcy w czwartkowym starciu potrzebna była dogrywka, w której gola na wagę awansu zdobył zespół znad morza

Ścianka i defibrylatory to niektóre ze zwycięskich projektów puławskiego BO 2026
Puławy

Wyniki budżetu obywatelskiego w Puławach. Te projekty wygrały

Niecałe trzy tysiące puławian oddało ważne głosy na projekty budżetu obywatelskiego 2026. Finansowanie otrzyma 8 z 38 finałowych propozycji. Najwięcej pieniędzy pochłonie nowa ścianka wspinaczkowa na puławskich błoniach.

Avia Świdnik sensacyjnie pokonała u siebie pierwszoligowy Ruch Chorzów
galeria

Sensacja w Świdniku. Avia zasłużenie pokonała Ruch Chorzów w STS Pucharze Polski! [ZDJĘCIA]

Takie historie kochają kibice piłki nożnej. W czwartkowe popołudnie Avia Świdnik postarała się o nie lada niespodziankę i w pierwszej rundzie „Pucharu Tysiąca Drużyn” niespodziewanie pokonała u siebie grający w Betclic I Lidze Ruch Chorzów

Od lewej: ul. Sadowa, ul. 4 Pułku Piechoty oraz ul. Powstańców Listopadowych w Puławach
zdjęcia
galeria

Puławy remontują ulice. Pomagają państwowe dotacje

W tym roku rozpoczęte zostały długo oczekiwane remonty kilku puławskich dróg. Na odcinku za stacją transformatorową do wału wiślanego, rozpoczęto przebudowę ul. 4 Pułku Piechoty. Z kolei na os. Niwa trwa remont ul. Sadowej. W lecie do użytku oddano przedłużenie ul. Powstańców Listopadowych.

Fragment meczu w Piotrkowie Trybunalskim

PGE MKS El-Volt Lublin sensacyjnie przegrał w Piotrkowie Trybunalskim

Ten wynik to potężne zaskoczenie, bo przecież PGE MKS El-Volt Lublin ma w tym sezonie mocarstwowe plany.

Trwa VI Polski Kongres Górniczy.

Drugi dzień kongresu górniczego. Jakie wyzwania czekają sektor wydobywczy?

Od środy w Lublinie i częściowo na terenie kopalni Bogdanka odbywa się VI Polski Kongres Górniczy. Czwartek był dniem poświęconym obradom w sesjach tematycznych. W obliczu transformacji energetycznej nie sposób uciec od kwestii wyzwań, jakie czekają górnictwo w najbliższych latach i dekadach.

Oni w Polsce już nie pomieszkają. Zostali wydaleni i dostali zakaz wjazdu

Oni w Polsce już nie pomieszkają. Zostali wydaleni i dostali zakaz wjazdu

Dwójka mężczyzn decyzją policji i straży granicznej została wydalona z Polski. Obcokrajowcy nie mają także możliwości wjazdu do krajów strefy Schengen.

Lubelszczyzna na weekend: co zobaczyć, jadąc samochodem z Ukrainy? Przewodnik 2025

Lubelszczyzna na weekend: co zobaczyć, jadąc samochodem z Ukrainy? Przewodnik 2025

Bliskość granicy, malownicze krajobrazy i bogactwo historii sprawiają, że Lubelszczyzna jest idealnym kierunkiem na weekendową podróż samochodem dla gości z Ukrainy. To region, który zachwyca na każdym kroku – od renesansowych perełek architektury, przez tętniące życiem miasta, po spokojne oazy natury. Zapomnij o pośpiechu i odkryj z nami najciekawsze zakątki województwa lubelskiego.

Kiedy autostradą do Białej Podlaskiej? Nowe aneksy przesunęły terminy
drogi

Kiedy autostradą do Białej Podlaskiej? Nowe aneksy przesunęły terminy

Z Siedlec do Warszawy od kilku miesięcy można już dojechać autostradą A2. Kiedy z takiej możliwości skorzystają kierowcy z Białej Podlaskiej? Zarządca drogi próbuje mobilizować wykonawców, ale nowe aneksy dają wykonawcom więcej czasu.

Nawierzchnia ulicy Chemicznej pozostawia wiele do życzenia.
Lublin

Chemiczna do remontu? Chcą tego przedsiębiorcy

Każdy kierowca, który zmierzył się z przejechaniem ulicy Chemicznej wie, że jest to ciężkie przeżycie, szczególnie dla zawieszenia samochodu. Od lat jest to jedna z najbardziej zaniedbanych i wysłużonych nawierzchni w Lublinie. Pojawiła się szansa na zmiany.

Zespół Svahy w niedzielę wystąpi podczas myśliwskiej imprezy na zamku

Dni renesansu i baroku. Myśliwska niedziela w Janowcu

W najbliższą niedzielę, 28 września, na zamku w Janowcu świętować będą myśliwi i leśnicy. W programie "Fety u hetmana" m.in. wernisaż, pokazy łucznictwa konnego i koncerty.

Pierwsza wizyta u psychologa – jak się przygotować i czego się spodziewać?

Pierwsza wizyta u psychologa – jak się przygotować i czego się spodziewać?

Niektórzy potrafią tygodniami porównywać modele telefonów, a jednocześnie odkładają decyzję o umówieniu się do psychologa, choć może to przynieść im znacznie większą ulgę. Według badań aż 1 na 4 osoby w Polsce doświadczy w ciągu życia problemów wymagających wsparcia psychologicznego. Mimo to wiele osób wciąż obawia się pierwszej wizyty u specjalisty – głównie dlatego, że nie wie, czego się spodziewać. Pierwsza wizyta stanowi często początek prawdziwej ulgi, choć najtrudniejszy pozostaje pierwszy krok.

Cztery dworce z lubelskiego w nowym programie PKP
kolej

Cztery dworce z lubelskiego w nowym programie PKP

Kolejowa spółka ogłosiła nowy program „Dworce przyjazne pasażerom”. Na liście wśród 181 obiektów znalazły się również te z województwa lubelskiego.

Puławskie Azoty nadal walczą o rentowność. Pierwsze półrocze 2025 zakończyło się wielomilionową stratą. Przed publikacją raportu ze stanowiska zrezygnował prezes spółki, Hubert Kamola (na zdj.)
Puławy

Puławskie Azoty wciąż z wysoką stratą. Spółka traci prezesa

Grupa kapitałowa Zakładów Azotowych w Puławach nadal więcej traci, niż zarabia. W pierwszym półroczu spółka traciła ok. 35 mln zł miesięcznie. Strata netto za ten okres wyniosła 209 mln zł, a jej łączne zobowiązania przekraczają już 4 miliardy. Prezes Hubert Kamola zrezygnował ze stanowiska.

Narkotyki w lodówce. 45-latek z Chełma w rękach policji
Chełm

Narkotyki w lodówce. 45-latek z Chełma w rękach policji

Ponad 140 porcji amfetaminy i marihuana zabezpieczone przez chełmskich kryminalnych – to efekt przeszukania jednego z mieszkań w centrum miasta. Mężczyzna, który tłumaczył posiadanie narkotyków „własnymi potrzebami”, usłyszał już zarzuty.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium