Rozmowa z Sylwią CHutnik, autorką "Kieszonkowego atlasu kobiet”
- Nie, nie żadnej amfetaminy ani innych narkotyków. I sypiam. To jest po prostu kwestia organizacji czasu. Planuję, że teraz mam dwie godziny na to, a później robię inne rzeczy.
• Pisarze, czyli artyści, nie mogą chyba być poukładani. Szał twórczy, natchnienie i tak dalej…
- Ja jestem poukładana, bo muszę. Takie upozowanie na bycie pisarzem, zarywane noce, snucie się po knajpach, to nie ja.
• Jak Bolesław Prus pisze pani od 8 do 15?
• "Kieszonkowy atlas kobiet”, który zgarnął znaczące nagrody - Książka Roku Trójki, a ostatnio dostał Paszport "Polityki” - to pani debiut. Druga książka podobno jest trudniejsza?
- Tak, bo wszyscy ją będą porównywać z pierwszą. Ja jestem czuła na krytykę i wiem, że to mnie dotknie, ale nic mnie nie zmusza do pisania, nie mam terminu, nie muszę.
• "Atlas” wydała pani w krakowskiej oficynie Ha!art. To pani ich znalazła, czy wydawnictwo szukało interesującego debiutanta?
- Znam Martę Dzido, która u nich wydała "Małż” i "Ślad po mamie”, powiedziała: wyślij do nich, co ci szkodzi. Wysłałam i kilka miesięcy była cisza.
• To były najgorsze miesiące w życiu?
• Małe dziewczynki? A co jest cennego w małych dziewczynkach?
• Wszystkie bohaterki mają na imię Maria, a paniopan Marian…
- Nigdy nie potrafię zapamiętać imion książkowych bohaterów, jedno imię ułatwia sprawę. Poza tym, Maria kojarzy się z Matką Boską, a maryjne cechy poświęcenia są kulturowymi cechami polskich kobiet.
• Powstańczy pseudonim pani Marii to "Matka Boska Żydowska” Jest też Matka Boska Warszawska i modlitwa: Zdrowaś Mario, zemsty pełna/Wściekłość z Tobą (…) I błogosławiony owoc wendety Twojej. A co paniopanem Marianem?
- Każdy ma takiego idola, na jakiego zasługuje, moim jest Michał Witkowski i "Lubiewo”. Marian, który fizycznie jest mężczyzną, a wewnętrznie jest kobietą, budzi emocje, bo w tym kraju orientacja seksualna ciągle interesuje. Wątki gejowskie były, oczywiście, poruszane znacznie wcześniej, ale dopiero Witkowski, który pojechał tekstem z szaletu, coś zmienił. Wszyscy się czuli w obowiązku zająć stanowisko wobec tej książki. Dlatego jest Marian, inny niż inni mężczyźni.
• Akcja powieści toczy się w kamienicy przy Opaczewskiej w Warszawie, ten dom istnieje? Może pani w nim mieszkała?
- Ja byłam dziewczynką z bloku z prusakami i zsypem, i widziałam z okien kamienicę przy Opaczewskiej. We wrześniu 1939 roku w jej pobliżu była jedna z pierwszych barykad. W 1944 w czasie powstania w piwnicy schronili się mieszkańcy, głównie kobiety i dzieci. Niemcy wrzucili granaty, wszyscy zginęli. To jest prawdziwa historia tego miejsca. Prawdziwy jest bazar ze swoją historią. Od lat, jak wszyscy, chodziłam tam po ziemniaki i marchew. A to jest miejsce, skąd wywożono mieszkańców Warszawy po powstaniu i gdzie Ukraińcy z oddziałów pomocniczych gwałcili kobiety; często w obecności ich bliskich. W "Atlasie” są takie autentyczne wątki. Interesuję się historią miasta, znam różne mało znane fakty o wielu stołecznych miejscach. Nie można o tym zapominać, z drugiej strony, trudno idąc po pomidory ciągle pamiętać o tych gwałconych i mordowanych.
• To nie jest przyjemne.
• A jak się żyje z Paszportem "Polityki”?
- Przeżywam zainteresowanie medialne, od "Twojego Stylu” po "Politykę”. Redakcje, które nie były zainteresowane moimi tekstami, teraz dzwonią i mówią: pani Sylwio niech pani pisze, co chce, na pewno ma pani coś w szufladzie.
• Na pani blogu znalazłam wpis dla pytających: Tak, piszę nową książkę. Nie, nie wiem, kiedy skończę. Poprzednią książkę pisałam nie wiem ile. Nie wiem, na ile znaków i ile to wychodzi w druku. Nie wiem, jak się "załatwia” wydanie książki i stypendium. Tak, znam znane osoby. Nie, nie jestem pisarką. Tak, nie wiem, kim jestem. Boże!!!! Dlaczego urodziłam się taka miła!!! To już nie będę więcej pytać.
- Dlaczego? To powinno być inspirujące, przecież napisałam, że jestem miła.