Rozmowa z Kasią Wilk, zwyciężczynią polskich eliminacji 46 Międzynarodowego Festiwalu w Sopocie. Jej pierwsza płyta – Unisono – okazała się wielkim sukcesem, a utwór „Pierwszy raz” od razu stał przebojem.
• Chyba mało kto wie, że Kasia Wilk rozpoczynała swoją karierę śpiewając gospel.
– Każdy, niezależnie od wieku czy płci, musi się rozwijać. W gospel nie osiągnęłam statusu doskonałej, więc postanowiłam poszerzyć horyzonty, bo zawsze jestem otwarta na każdy rodzaj muzyki.
• Kilka lat temu nagrała pani z Mezo parę popularnych utworów. Dlaczego już nie współpracujecie ze sobą? Na tym rozstaniu bardziej ucierpiał chyba Mezo, bo Kasia Wilk wciąż jest na topie, a Mezo zniknął z ekranów TV.
– Każdy ma swoje zdanie na ten temat. Ja również zniknęłam na pewien czas, ale mnie to nie przeszkadza. Najważniejsza jest promocja muzyki, a nie autopromocja, stąd takie zmiany. Nie skończyliśmy współpracy z Mezo definitywnie, bo ja nie palę za sobą mostów. Lubimy się i w miarę możliwości wspieramy, a o solowej płycie pomyślałam poważnie, dopiero gdy zostałam do niej wręcz zmuszona przez grono przyjaciół.
• Możemy spodziewać się jeszcze jakichś duetów?
– Na razie dość duetów. Zasłynęłam jako „dueciara”, ale gdyby Stevie Wonder zadzwonił z propozycją współpracy, to umarłabym ze szczęścia.
• Album Unisono okazał się dużym sukcesem. Jest pani z niego zadowolona?
– Bardzo!!! To taka zbieranina wszystkiego tego, o co otarłam się w swoim życiu. To chyba sprawiło, że ten krążek jest tak zróżnicowany i nie można go przypisać do konkretnego stylu. Z każdego z tych utworów jestem zadowolona, choć pewnie teraz zmieniłabym co nieco.
• Na Unisono uderzają bardzo osobiste teksty. Skąd wziął się u pani dar pisania tekstów?
– Umiejętność do pisania tekstów musiałam sobie wypracować, dlatego nie nazwałabym tego darem. To miała być płyta autorska, a nie solowa, dlatego ubrałam muzykę w takie teksty, jakie czułam.
• Kiedy następna płyta?
– Najprawdopodobniej we wrześniu 2010 roku.
• Jakie są pani inspiracje muzyczne?
– Jest ich wiele, ale najważniejsze to Ledisi, Ewa Bem, Natalia Kukulska, Kayah, Adam Sztaba, Stevie Wonder, Beyonce, Lucy Pearl, Jill Scott, Kirk Franklin i, oczywiście, Michael Jackson.
• Jak odebrała pani wiadomość o śmierci króla popu?
– Na temat jego śmierci mam swoją teorię, bo z jednej strony było mi smutno, że już nigdy nie będzie okazji posłuchać jego nowości, które na pewno dla wielu z nas znów byłyby inspiracją. Cieszę się jednak, że nie cierpi i wierzę że gdziekolwiek by był, to jest mu tam lepiej niż na ziemi.
• Wygrała pani polskie eliminacje 46 Festiwalu w Sopocie. Która piosenka podobała się pani najbardziej?
– Konkurencja była bardzo silna, a moimi typami byli Bracia i Afromental.
• Oceana, zwyciężczyni festiwalu, to był dobry wybór?
– Oczywiście. Sama piosenka jest niezwykle urokliwa i oprócz całej otoczki medialnej, która jej towarzyszyła na żywo, Oceana faktycznie była najlepsza.
– To ciekawe pytanie. Wydaje mi się, że głównym powodem takiego stanu rzeczy jest to, że w komercyjnych stacjach radiowych o wartości piosenki decydują słupki i liczby. Nie martwię się tym jednak, bo dla wielu jestem na topie.
• A nie denerwuje pani to, że mając taki głos, przegrywa w rankingach popularności z, chociażby, Dodą?
– Oczywiście, że tak!
• To może należy pomyśleć o startach w medialnych show, takich jak Taniec z gwiazdami?
– Mogłabym potraktować to jako zabawę, bo bardzo lubię tańczyć, ale nie chciałabym jednak budować swojego sukcesu zaczynając od promocji twarzy i obdzierania się z prywatności. Skandalami również nie zamierzam się wspierać. To chwyty poniżej pasa! Mnie musi promować muzyka.
• Ma pani kompleksy?
– Oczywiście, chyba jak każdy, ale nie popadam w paranoje.
• Pytam, bo w Internecie można wyczytać plotki o pani operacjach plastycznych. To prawda?
– Tak??? To chyba ktoś mnie upił, uśpił i znarkotyzował do tego stopnia, że niczego nie czułam. No i ten lekarz chyba naprawdę był dobry, bo nie zauważyłam żadnych śladów. Myślę, że zrobił kawał dobrej roboty: jestem piękna, prawda?
• To może warto pomyśleć o sesji w „Playboyu”?
– Moje ciało jest dla tego, kto na nie zasłużył! „Playboy” chyba nie jest na tyle dobry, bym mogła się w nim zakochać!
• Największe marzenia?
– Chciałbym usiąść pewnego dnia w fotelu i pomyśleć sobie, że moje życie było udane, dobrze prowadzone, spontaniczne i intensywnie wykorzystane. Chciałabym czuć, że zostawiłam po sobie ślad i nie mam już więcej rzeczy do zrobienia.