W 5,5 godziny po Roztoczu

Wypełniają deklarację udziału, dostają mapę, kartę drogową, regulamin, numer startowy. I ruszają na Międzywojewódzki Turystyczny Rajd Samochodowy Zamość-Narol 2009.

Kilkadziesiąt kwadratów na dwóch stronach formatu A4. W każdej z kratek oznaczenia skrzyżowań i podpowiedzi, gdzie szukać odpowiedzi na pytania z karty drogowej.

- Zaznaczone są skrzyżowania, na których jest więcej niż jedna możliwość kierunku jazdy - wyjaśnia wszystkim Grzegorz Gorczyca, prezes Automobilklubu Chełmskiego, jeden z organizatorów rajdu. - Macie też zaznaczone, gdzie szukać zadań topograficznych.

Na każdej z kratek oznaczona była także odległość. Co kilkanaście kilometrów dzienny licznik samochodu trzeba było zerować.

Kiedy wszyscy dostali numery… do roboty zabrała się policja. - Muszę dodać, że rajd będzie się odbywał w normalnym ruchu drogowym, żadna z załóg nie może liczyć na taryfę ulgową z naszej strony - ostrzegł na "dzień dobry” Arkadiusz Kalita z lubelskiej drogówki.

Za pierwsze wykroczenie drogowe załoga miała otrzymać 120 punktów karnych, za kolejne byłaby wykluczona z rywalizacji. Samo "zdobycie” takiej liczby punktów karnych automatycznie zepchnęłoby ekipę na jedno z ostatnich miejsc. Nie było więc żartów.

Wyjazd 43 aut z Zamościa eskortowała policja na sygnale. - Fajne przeżycie, nie codziennie można legalnie przejechać na czerwonym świetle - mówi jeden z uczestników.

Po dotarciu na miejsce, na Rynku czekał już fiat 500, którym kierowcy przejechali pierwszą próbę sprawnościową. Slalomem między pachołkami. Próba Jackiego Stewarta nie należała do prostych. Trzeba było jechać na tyle szybko, by zdobyć najlepszy czas i na tyle ostrożnie, by nie zrzucić piłeczki z talerza, który przymocowany był do maski pojazdu.

Jeszcze test z Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego i można startować.

Trasa rajdu była rekordowo długa - aż 131 km - i niesamowicie ciekawa, bo wiodła przez Roztocze i Puszczę Solską (z Zamościa przez Zwierzyniec, Józefów, Krasnobród i Susiec do Narola. Na przejazd całej trasy załogi miały 5,5 godziny).
W imprezie wystartowały czterdzieści trzy załogi. - To najlepsza frekwencja w rajdzie turystycznym we wschodniej Polsce od wielu lat - dodaje Gorczyca.

W zwierzyńcu na kierowców czekała druga próba sprawnościowa. Tu odpadła skoda felicia z załogą: Marcin Wędzina i Piotr Głaz. Samochód odmówił współpracy. A dokładnie, to rozsypała się skrzynia biegów.

- Mimo że rajd się dla nas zakończył, nie zrezygnowaliśmy z dojechania do mety - mówi Marcin. - Lawetą wróciliśmy do Zamościa, stamtąd busem pojechaliśmy do Tomaszowa Lubelskiego, a do Narola podrzucił nas stary znajomy jeszcze z czasów studiów.

W Zwierzyńcu trzeba było odnaleźć pomnik szarańczy i dowiedzieć się, czy ta "plaga” dotarła do Łabuń. Potem szukanie kamieniołomu i kolejne problemy. Trasa okazała się ledwo przejezdna. Wjechanie pod stromą górkę po polnej drodze, z rozmokniętym śniegiem nie należało do prostych. Niektórzy zostawili samochody na dole i w dalszą drogę ruszyli pieszo.

Kolejna trudna przeprawa czekała na rajdowców przy następnym zadaniu topograficznym w okolicach Krasnobrodu. Kilkusetmetrowa aleja pokryta śniegiem. Trzeba było zaparkować na jej końcu, a dalej kolejne kilkaset metrów przejść pieszo. Aż do kapliczki św. Rocha.

W drodze powrotnej urwała mi się osłona tłumika i szlifowała po jezdni. O dalszej jeździe nie było mowy. Ale nie zostałem pozostawiony sam sobie. Członkowie Automobilklubu Chełmskiego szybko i sprawnie usunęli awarię. Arek Gogułka zanurkował pod samochód i gotowe.

Tuż przed zmrokiem dojechaliśmy do Narola. Tam biegiem do urzędu miasta gdzie czekali już sędziowie. Tam też trzeba było odpowiedzieć na pytania w teście turystycznym. Tutaj liczyła się spostrzegawczość z trasy. Uczestnicy posiłkowali się aparatami cyfrowymi komputerami. To właśnie test turystyczny i karta drogowa, prawidłowo wypełnione ważyły o miejscach.

9 minut i test rozwiązany. O godzinie 18.20 powinna się pojawić ostatnia ekipa. Oczekiwaliśmy na nich z niecierpliwością. W trasie były jeszcze dwa samochody. Nie można się było do nich dodzwonić. Na szczęście, okazało się, że tylko zabłądzili na trasie. Zostali zdyskwalifikowani za przekroczenie czasu wjazdu na metę.
Wyniki

Po podliczeniu wyników wiadomo było już, kto wygrał. Rajdowcy zostali sklasyfikowani w dwóch kategoriach. Debiutanci i "profi”. W kategorii debiutantów wygrali Ryszard i Katarzyna Krawczykowie z Płazowa (opel vectra, 54,3 pkt). W klasie "profi” wystartowali zmotoryzowani turyści z Automobilklubu Chełmskiego. Wygrali Wioletta i Robert Hrynkiewicz-Sudnikowie (ford fiesta, 45,4 pkt).