Lekarz wyrzucił ze swojego gabinetu Białorusinkę, opiekunkę 14-letniego pacjenta.
– Jedno z dzieci dostało ataku padaczki. Wezwano karetkę i lekarz udzielił pomocy – mówi Beata Trzcińska-Staszczyk, dyrektor I LO w Puławach. – W międzyczasie wykonano telefon do ubezpieczyciela. Firma potwierdziła, że opłaci faktury za opiekę medyczną, więc opiekunka pojechała z uczniem do szpitala.
Tam doszło do awantury. – Ordynator oddziału ratunkowego w ogóle nie chciał rozmawiać o bezgotówkowych rozliczeniach i zażądał gotówki. Według mnie zachował się skandalicznie – dodaje dyrektor Trzcińska-Staszczyk.
Według relacji opiekunki, kazał jej "wynosić się ze swojego pokoju”. – Ona rozumie język polski, ale nie tak, jak my. Poczuła się zastraszona i nie wiedziała, co ma robić. W końcu zapłaciła te 178 zł – relacjonuje dyr. Trzcińska-Staszczyk.
Kobieta wróciła cała była roztrzęsiona. – Nie chodzi tutaj o pieniądze, ale o zachowanie lekarza. Przecież można to było wytłumaczyć albo zadzwonić do nas, do szkoły. Sąsiadujemy ze szpitalem przez ulicę – mówi dyr. Trzcińska-Staszczyk. I dodaje: – Złożyłam już pismo z prośbą o wyjaśnienie sytuacji i o to, aby lekarz przeprosił tą panią.
– Trudno będzie mi ustosunkować się do przebiegu wydarzeń, bo ordynator szpitalnego oddziału ratunkowego jest od dziś na urlopie, a pismo trafiło do mnie dzisiaj – mówi dr Jolanta Herda, dyrektor szpitala w Puławach.
Dyrektor Herda zapewnia, że wyjaśni sprawę, gdy tylko ordynator wróci do pracy. – Dla mnie na pierwszym miejscu jest godność pacjenta, jego prawa, ale i obowiązki. A wśród tych obowiązków jest posiadanie polisy. Polisa była w języku białoruskim, a nie mamy osoby, która znałaby ten język – tłumaczy dr Herda.