

Puławscy radni nie pozwolili prezydentowi na przesunięcie terminu wykupu obligacji z lat 2025-2029 na rok 2040. Chodzi o 11,5 mln zł, które w związku z tą decyzją, miasto będzie musiało zwrócić w pierwotnym terminie. Czy to oznacza niższe inwestycje w przyszłym roku?

Puławy od lat zmagają się z wysokim zadłużeniem, które obecnie wynosi 160 mln zł. Tak wysoka kwota to częściowo skutek dużych inwestycji, jak budowa nowej hali widowiskowo-sportowej, mediateki i przebudowy ośrodka kultury, a częściowo braku poważnych reform ograniczających bieżące wydatki. Zwłaszcza w zakresie oświaty, na którą puławski magistrat tylko w tym roku wyda ponad 156 mln zł, co przekracza już 40 proc. wszystkich wydatków budżetowych.
Przesuwanie problemu
Władze Puław doszły do wniosku, że część obligacji, których wykup zaplanowano na lata 2025-2029, można przesunąć w czasie i to znacznie - na rok 2040. Taki krok spowodowałby brak konieczności zwrotu 5 mln zł w tym roku, 3 mln zł w kolejnym, 1,5 mln zł za dwa lata oraz po milionie w latach 2028 i 2029. "Zaoszczędzone" w ten sposób środki miałyby częściowo trafić na lokatę, częściowo na rezerwę, ale ich głównym zadaniem byłoby finansowe zabezpieczenie pilnych wydatków oraz kolejnych inwestycji.
Wadą takiego rozwiązania byłoby natomiast dłuższe utrzymanie wysokiego zadłużenia, które według pierwotnej prognozy do wspomnianego 2040 roku mogłoby zostać spłacone nawet w całości. Do tego dochodzi utrzymanie droższej obsługi długu, która obecnie wynosi ok. 10 mln zł rocznie.
Nie czas na wizje
Na ten problem zwrócił uwagę choćby przewodniczący rady, Mariusz Wicik (PiS), który dopytywał prezydenta o jego pomysły na wyjście z problemu nadmiernego zadłużenia.
- Czy ma pan wizję, strategię, jak zacząć oszczędzać, żebyśmy mogli oddłużyć miasto? - pytał samorządowiec. - Likwidacja lub łączenie szkół, to chciał pan usłyszeć? To nie jest czas, żeby mówić o wizji. Musimy reagować na bieżące potrzeby miasta - odpowiedział mu prezydent Puław, Paweł Maj.
Według Maja, obecny wysoki dług to skutek decyzji o budowie nowej hali, na którą miasto nie pozyskało przed laty żadnych, znaczących środków zewnętrznych. Nawet odliczając odzyskany VAT i niewielką dotację, miasto zainwestowało ok. 70 mln zł, głównie na kredyt. Z taką oceną nie zgadza się radna Ewa Wójcik, która wytknęła prezydentowi zbyt pochopne sięganie po obligacje, zwłaszcza te niezwiązane bezpośrednio z nową halą. Wysokość poszczególnych emisji nazwała "nie zawsze racjonalną".
Piętrzące się wydatki
Tymczasem potrzeby miasta zaczynają się piętrzyć, a środków na ich pokrycie nie wystarcza. O dodatkowe pieniądze proszą instytucje kultury i zarząd dróg. Plac po PKS z jego poczekalnią-widmo nadal straszy przechodniów, a nowoczesny dworzec przesiadkowy istnieje tylko na wizualizacjach. Na remont zabytkowego Pałacu Marynki nie ma pieniędzy, a na wykorzystanie Domku Greckiego brakuje zarówno funduszy, jak i pomysłu. Ponadto przed Puławami kolejne z dużych zadań, a więc przebudowa starej hali sportowej za 60 mln zł, która ma ruszyć w przyszłym roku.
To nie koniec
Mimo to, a może właśnie dlatego radni podzielili się na zwolenników i przeciwników rolowania miejskiego długu. Radni Koalicji Obywatelskiej, będąc w koalicji z prezydentem, opowiadają się za przesunięciem wykupu obligacji. Z kolei opozycyjny obóz Prawa i Sprawiedliwości, akcentując potrzebę szukania oszczędności w innych obszarach, zmianie harmonogramu spłat mówi "nie".
- Taki krok byłby wysoce nieodpowiedzialny. Co zostawimy radom przyszłych kadencji? Jeśli to zrobimy, jakikolwiek rozwój miasta nie będzie możliwy - argumentował radny Grzegorz Bińczak (PiS).
Ostatecznie ani podczas czwartkowej, ani poniedziałkowej sesji, większości popierającej rolowanie nie znaleziono. Głosowanie zakończyło się remisem 9:9 przy dwóch głosach wstrzymujących się i niepełnej frekwencji. Uchwała została więc odrzucona. Nie znaczy to jednak, że Ratusz wycofuje się ze swojego pomysłu na dług. Temat najpewniej wróci na sesję i to jeszcze tej jesieni.
