Przed puławskim sądem odbyła się wczoraj druga rozprawa Krzysztofa Szubartowskiego, byłego ginekologa ze szpitala w Opolu Lubelskim.
Do wystąpienia z pozwem o odszkodowanie skłoniła go precedensowa w Polsce sprawa pediatry z Nowego Sącza, Czesława Misia. Unijna dyrektywa zabrania pracować ponad 48 godzin tygodniowo. Tymczasem polscy lekarze po dodaniu godzin z dyżurów pracują nawet 50-70 godzin. Sąd w Krakowie, stosując się do dyrektywy, wydał orzeczenie po myśli lekarza i przyznał mu odszkodowanie.
Szubartowski naliczył, że pracował za długo aż o 1300 godzin. Dlatego domaga się teraz 6,5 tys. zł oraz dodatkowych 18 tys. zł za 180 dni wolnych od pracy, które jak twierdzi, mu się należą. - Moje roszczenia dotyczą okresu od 1 maja 2004 do 9 czerwca 2006, kiedy przestałem pracować w Opolu - mówi Krzysztof Szubartowski.
Na razie jednak strony nie mogą dojść do porozumienia odnośnie liczby przepracowanych nadgodzin. Zostanie to ustalone dopiero po weryfikacji szpitalnych grafików. Następna rozprawa w październiku.
Podobny problem ma wiele szpitali w całym województwie. - Jeżeli uznanie tych pozwów będzie niosło za sobą skutki finansowe, to będzie to dla nas poważny problem - przyznaje Marian Jedliński, dyrektor puławskiego szpitala, z którego do sądu wpłynęło ponad 100 pozwów o zapłatę za nadgodziny.