28-letni mieszkaniec Garwolina w nocy z wtorku na środę wjechał samochodem do rowu mając 2 promile alkoholu we krwi. Kilka dni wcześniej mężczyzna uciekł z domu. Rodzina poszukiwała go na własną rękę.
Ta historia zaczęła się 25 lipca, kiedy 28-latek nie wrócił do domu. Jego rodzina i znajomi zaniepokojeni nieobecnością, rozpoczęli poszukiwania. Nie przynosiły jednak rezultatu. W Garwolinie, jego rodzinnej miejscowości, po zaginionym oraz jego saabie nie było śladu. Mimo tego, że mijały kolejne doby, rodzina nie zdecydowała się na zgłoszenie zaginięcia. Wierzyli w to, że w jego odnalezieniu pomogą media społecznościowe. Koledzy 28-latka, na prośbę jego rodziny, opublikowali na Facebooku informację o jego poszukiwaniach wraz ze zdjęciem mężczyzny. Prosili o kontakt wszystkich, którzy mogą pomóc w ustaleniu jego aktualnego miejsca pobytu.
Tymczasem na trop mieszkańca Garwolina przypadkiem wpadła puławska policja. Nie było to trudne, bo mężczyzna robił wiele, by zwrócić na siebie uwagę. W nocy z wtorku na środę jeździł swoim samochodem po gminie Kurów, całą szerokością drogi i poboczy. Ktoś zadzwonił na numer alarmowy. We wskazane miejsce, do miejscowości Łąkoć, wysłano patrol z posterunku w Kurowie. Namierzenie dziwnie zachowującego się kierowcy zajęło chwilę. Jeden z jego manewrów spowodował, że auto znalazło się w rowie.
28-latkowi nic się nie stało, ale wiele wskazywało na to, że jest kompletnie pijany. – Mężczyzna nie wiedział, gdzie jest i trudno było z nim nawiązać logiczny kontakt. W samochodzie znajdowały się puszki i butelki po alkoholu – informuje podkom. Ewa Rejn-Kozak, rzecznik KPP w Puławach. Podejrzenia policjantów okazały się słuszne. Po zbadaniu, okazało się, że ma 2 promile. Kierowca został zatrzymany do wytrzeźwienia. Następnego dnia, po tym, jak usłyszał zarzut prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu około południa opuścił izbę zatrzymań.
– I udał się w nieznanym kierunku – przyznaje nadkom. Waldemar Łazuga z puławskiej komendy, który tłumaczy, że funkcjonariusze nie mieli prawa kontaktować się z jego bliskimi wbrew jego woli. – Zawsze informujemy zatrzymanych o tym, że mają prawo zadzwonić do rodziny. Ten mężczyzna z tej możliwości nie skorzystał – dodaje.
Co ważne, w momencie, gdy mężczyzna trzeźwiał jeszcze na komendzie, funkcjonariusze nie wiedzieli, że jest poszukiwany przez rodzinę i znajomych. Dopiero, gdy ktoś udał się na komendę w Garwolinie, by o niego zapytać, policjanci zadzwonili do swoich kolegów z Puław. Ci nadal nie mieli jednak podstaw, by pomagać w jego odnalezieniu. – To osoba dorosła, posiadająca pełne prawa obywatelskie – podkreśla nadkom. Łazuga.
Na szczęście, tym razem, mieszkaniec Garwolina daleko nie zaszedł, a w czwartek około godz. 4 rano sam udał się na komendę przy Wojska Polskiego w Puławach z prośbą o kontakt z rodziną. Przyjechali na miejsce i zabrali go do domu. O tym, jaka kara spotka Macieja W. zdecyduje sąd.