W „Dzienniku Wschodnim” ukazał się artykuł autorstwa Pana Radosława Szczęcha dotyczący złożonej przez nasze stowarzyszenie skargi do Komisji Europejskiej. Niniejszym chcielibyśmy się ustosunkować do tez w nim zawartych.
Polemika z artykułem: „Puławianie” chcą odebrać miastu 14 milionów złotych
Po przeczytaniu tytułu artykułu - „Puławianie” chcą odebrać miastu 14 milionów złotych” w zasadzie można zakończyć jego lekturę. W polskich realiach społecznych zwrot „chcą odebrać” wywołuje jednoznacznie negatywne skojarzenie. Jeżeli chcą odebrać to znaczy zabrać coś co się należy. Jeżeli dorzucimy to tego informację, że chodzi o 14 milionów i wskażemy „winowajcę” już w samym tytule, to autor uzyskuje gotową tezę, do której w dalszej kolejności dopisze fakty.
A więc wyjaśnijmy. Tak, Stowarzyszenie złożyło skargę do Komisji Europejskiej dotyczącą przyznania funduszy europejskich na sfinansowanie części przebudowy Domu Chemika. Skargę, bo taka jest jedyna formalna możliwość uzyskania wyjaśnień, za to dostępna dla każdego mieszkańca kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Informacyjnie tylko pragniemy wskazać, iż skargę do Komisji Europejskiej dotyczącą naruszenia prawa unijnego może złożyć każdy obywatel albo organizacja z kraju członkowskiego Unii Europejskiej. Stosowny formularz znajduje się na stronie internetowej Komisji Europejskiej.
Chcemy sprawdzić legalność działań puławskiego samorządu w związku z uzyskaniem dofinansowania na przebudowę Domu Chemika. Sprawdzić, a nie zabrać. Przecież, jeżeli wszystko odbyło się zgodnie z prawem to po zbadaniu sprawy skarga zostanie oddalona. A jeżeli tak nie jest - to czy jest to wina Stowarzyszenia czy urzędników składających wniosek? Dowiedzmy się, czy fundusze się należały, czy nie.
Prowadzimy działalność w sposób transparentny i wszelkie aktywności prezentujemy na naszym otwartym profilu na portalu społecznościowym Facebook. Podejmując decyzję o złożeniu skargi, braliśmy pod uwagę fakt że może na nas spaść w związku z tym fala krytyki, braku zrozumienia i zwyczajnej niechęci do podejmowanych działań. Nie sądziliśmy jednak, że w pierwszej kolejności będziemy borykali się z całkowitym przeinaczeniem działań i intencji przez autora artykułu.
Stąd bierze się konieczność podjęcia polemiki z jego tezami.
Autor cytuje wprawdzie zamieszczoną na naszym profilu wypowiedź, że kwestionujemy fakt przyznania finansowania dla przebudowy Domu Chemika oraz motywy, którymi kierowała się instytucja decydujących o przydziale środków unijnych, ale niestety nie pokusił się już o przedstawienie konkretnych zarzutów naruszenia prawa unijnego, które podnieśliśmy. A te wydają się nam dosyć istotne. Pierwszy zarzut związany jest z przyznaniem finansowania na przebudowę Domu Chemika w ramach zadania unijnego obejmującego „Ochronę Dziedzictwa Kulturowego i Naturalnego”. Dziwi nas fakt uzyskania finansowania z tego tytułu, przy założeniu tak daleko posuniętej destrukcji istniejącego budynku. Od dawna podnosiliśmy że budynek ma wartość historyczną, co zostało niedawno potwierdzone opinią Narodowego Instytutu Dziedzictwa. Jak w tym świetle wyglądać ma realizacja wskazanego wyżej zadania polegającego na ochronie dziedzictwa kulturowego?
Drugi nasz zarzut odnosi się do postępowania instytucji, która zdecydowała o przyznaniu finansowania. Zgodnie z prawem unijnym instytucja ta (w tym przypadku zarząd województwa lubelskiego) ma obowiązek zapewnić aby inwestycje na które przydzielane jest finansowanie realizowały zadania w ramach których są finansowane. Tymczasem, w publicznej wypowiedzi członek zarządu województwa wprost stwierdził ze słyszał o głosach podnoszących wartości historyczne Domu Chemika ale trzeba iść z duchem z czasu. W świetle tej wypowiedzi mamy zasadnicze wątpliwości czy wniosek o dofinansowanie przebudowy Domu Chemika został oceniony prawidłowo.
Z dalszej części artykułu dowiemy się, że, zdaniem stowarzyszenia, przebudowa doprowadzi do usunięcia materiałów używanych w latach 80-tych. Wydaje nam się, że taką tezę autor tekstu wysnuł z następującego zdania w języku angielskim zawartego w skardze: „According to the plans all valuble interior design will be removed and replaced with modern standard materials”. Zgodnie z naszą znajomością języka angielskiego zdanie to oznacza „Zgodnie z planami, cały wartościowy wystrój wnętrza zostanie usunięty i zastąpiony przez współczesne standardowe materiały”. Naprawdę nie wiemy w jaki sposób autor artykułu doszedł do wniosku, że skarżymy się na usunięcie materiałów używanych w latach 80-tych.
Dodajmy, że autor artykułu nigdy nie kontaktował się w kwestiach w nim poruszanych z przedstawicielem naszego stowarzyszenia.
Dwa ostatnie akapity zawierają zestawienie, które zmusza nas do zadania pytania o intencje i rzetelność przekazu. W pierwszym z nich znajdziemy wypowiedź przedstawiciela puławskiego urzędu miasta, z której wynika, że puławscy urzędnicy chcą powstania nowoczesnego i funkcjonalnego ośrodka kultury. Z drugiego akapitu dowiemy się, że nasze stowarzyszenie chce aby Dom Chemika pełnił funkcję zabytku. Wniosek dla przeciętnego czytelnika może być tylko jeden. Urząd Miasta chce zapewnić mieszkańcom Puław nowoczesny i funkcjonalny ośrodek kultury a nasze stowarzyszenie chce zachować budynek w obecnej formie jako modernistyczny zabytek, bez funkcji użytkowych. Nic bardziej mylnego. Nigdy nie sprzeciwialiśmy się remontowi Domu Chemika jako takiemu, widzimy jego konieczność. Od ponad dwóch lat postulujemy tylko aby remont został przeprowadzony z poszanowaniem wartości architektonicznych i historycznych Domu Chemika, (potwierdzonych niedawną opinia Narodowego Instytutu Dziedzictwa). W rezultacie takiego remontu powstałby obiekt nowoczesny i funkcjonalny, zachowujący jednoczenie najcenniejsze elementy architektury i wystroju wnętrz poprzednika. I taki jest powód naszych działań. Zabieranie: 14 milionów miastu to chwytliwy temat. Szkoda, że na chwytliwości się skończyło.
Szymon Karczewski
Przedstawiciel Stowarzyszenia „Puławianie”
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
Od autora tekstu „Puławianie” chcą odebrać miastu 14 milionów złotych
Po pierwsze, tytuł "Puławianie" chcą odebrać miastu 14 milionów złotych" jest zgodny z prawdą i wbrew temu, co usiłuje zarzucić mu przewodniczący tego stowarzyszenia, niczego ponad to, co w istocie oznacza, nie sugeruje.
Przypominam. W piątek, 17 listopada, władze Puław podpisują umowę z Urzędem Marszałkowskim na dofinansowanie przebudowy Domu Chemika. Jej wysokość wynosi ok. 14,6 mln złotych. Dwa dni później, w niedzielę, Szymon Karczewski, w imieniu stowarzyszenia "Puławianie" składa przez internet skargę do Komisji Europejskiej tłumacząc to działanie opublikowanym w sieci wpisem. Oto jego fragment:
"Naszym zdaniem przyznanie finansowania na dewastację Domu Chemika w ramach tego zadania stanowi naruszenie prawa Unii Europejskiej. (...) W związku z tym złożyliśmy formalną skargę do KE, w której kwestionujemy fakt przyznania finansowania na jego przebudowę oraz motywy, którymi kierowała się instytucja decydująca o przydziale funduszy na tę inwestycję".
Nazywając więc rzeczy po imieniu, "Puławianie" liczą na odebranie (bo już przyznanej przecież) dotacji dla Puław, w związku z podejrzeniem o naruszenie prawa przy jej przyznaniu właśnie. I nawet jeśli Szymon Karczewski będzie rozkładał na czynniki pierwsze każdy wyraz w tytule "Puławianie chcą odebrać miastu 14 mln zł" doszukując się w nim negatywnych skojarzeń, czy zacznie pseudosocjologiczne rozważania dotyczące tego, co "w polskich realiach społecznych" oznacza słowo "odebrać", to istota rzeczy pozostaje nadal w tym samym miejscu.
Tą istotą nie jest, wbrew najnowszym tłumaczeniom pana Karczewskiego, chęć weryfikacji procedury przyznania pieniędzy dla zdobycia pewności, że ta została przeprowadzona zgodnie z prawem. Tłumacząc złożenie skargi polemizujacy z moim artykułem "Puławianin" sam przyznał, że jego zdaniem prawo to zostało naruszone. Innymi słowy - stowarzenie oczekuje nie tyle, potwierdzenia legalności przyznania dotacji, ile potwierdzenia, że była ona nielegalna i należy ją wycofać.
Po drugie. Jako autor artykułu nie polemizowałem z prawem do składania skargi. Wręcz przeciwnie, użyłem nawet wypowiedzi rzecznika Urzędu Marszałkowskiego, która to prawo do skarżenia potwierdziła. To oczywiste, że każdy obywatel ma prawo taką skargę złożyć. Ma również prawo (chociaż wydaje się, że nie wszyscy z niego korzystają) do zastanowienia się nad tym, z jaką reakcją społeczną spotka się działanie tego typu. Na szczęście "Puławianie" jak przyznaje pan Karczewski, sami brali pod uwagę, że może na nich spaść "fala krytyki, braku zrozumienia i niechęci".
Co do zarzutu o brak przedstawienia argumentów świadczących o naruszeniu prawa - to zapytam, a gdzie są te argumenty? Stowarzyszenie nie podważało wniosku złożonego do Urzędu Marszałkowskiego, kiedy ten był składany. Nie pamiętam również, żeby pan Karczewski wysuwał jakieś konkretne uwagi w kierunku sposobu, czy mechanizmu aplikowania o środki.
Teraz w swojej tzw. polemice stara się wyjaśnić, że chodzi o tytuł zadania mówiący o ochronie dziedzictwa kulturowego. Ten, jak rozumiem, jego zdaniem, nie pasuje do inwestycji. W porządku. Być może unijni urzędnicy również dostrzegą ten przykład "naruszenia prawa". Z kolei to, w jaki sposób lakoniczna wypowiedź wicemarszałka przy okazji podpisania umowy pomiędzy dwoma stronami może być brana jako dowód na łamanie prawa unijnego, zostawię bez komentarza.
I na koniec ciekawe zdanie. "Naprawdę nie wiemy, w jaki sposób autor artykułu doszedł do wniosku, że skarżymy się na usunięcie materiałów używanych w latach 80-tych". Doprawdy? Czyżby "Puławianie" zapałali miłością do współczesnych matariałów, porzucając swoją mantrę o wyższości tych z lat PRL-u (czyli m.in. z lat 80-tych, w których to właśnie DCH został zbudowany)? Rozumiem, że było to przejęzyczenie.
Po trzecie. Odniosę się jeszcze do zarzutu o sformułowanie "funkcja modernistycznego zabytku", które to zdaniem "Puławian" jest krzywdzące. Otóż nie kto inny, jak to stowarzyszenie złożyło wniosek do konserwatora o wpisanie DCH na listę zabytków, a podstawą do tego ma być jego modernistyczna architektura. Stąd funkcja zabytku - co rzecz jasna, nie przekreślałoby możliwości jego remontu, ale też po pierwsze - nie ułatwiałoby tego zadania. Po drugie - oznaczałoby to de facto: porzucenie aktualnej koncepcji jego przebudowy, rezygnację z unijnej dotacji, rezygnację z całej, zebranej dokumentacji, rozwiązanie umowy z wykonawcą, narażenie się na karę finansową za zerwanie tej umowy i rozpoczęcie całej procedury od zera. Oznaczałoby to, że przebudowa Domu Chemika, mimo poparcia ze strony mieszkańców, radnych, władz miejskich i wojewódzkich - stanęłaby pod znakiem zapytania. Czy nie o to Wam chodzi, drodzy "Puławianie"?
Radosław Szczęch