Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

6 lutego 2022 r.
16:18

Zaczęło się od ubrań dla lalek, a dziś koń zagląda do salonu

(fot. Archiwum Ludwiki Wojciechowskiej)

Jak już się urodziły dzieci, zaczęłam mieć marzenie, żeby mieć takie swoje miejsce, mieszkać na wsi na małym odludziu. Długo to trwało, zanim to miejsce się znalazło, ale znalazło się magicznie, jak wszystko w moim życiu – Rozmowa z Ludwiką Wojciechowską, pasjonatką przyrody, zdrowego stylu życia i ponadczasowej mody, którą uwiecznia obiektywem i słowem.

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Korzenie rodzinne?

– Tata Norbert Wojciechowski z Kociewia, moja babcia, Freida Hoppenheit była Niemką. Wyszła za dziadka, przyjęła obywatelstwo polskie. Nigdy nie nauczyła się pisać po polsku, ale dobrze mówiła trochę takim swoim dialektem z wplataniem niemieckich i kaszubskich słów. Dziadek Jan był kominiarzem, babcia kucharką.

Dobra kuchnia i kominiarz to szczęśliwe połączenie?

– Tak, mieli piątkę dzieci i byli zgodnym małżeństwem. Babcia Józia Burdzińska ze strony mamy była nauczycielką. Mama Barbara pochodziła z okolic Gór Świętokrzyskich. Oboje rodzice nie żyją, tata zmarł dwa lata temu, mama trzy.

Edukacja?

– Podstawówka na ulicy Sławińskiego, dziś Niecałej. Po pół roku przenieśliśmy się na Nałkowskich. Szkoła to trauma, dramat, wszystkie możliwe dysfunkcje nigdy nie zdiagnozowane odziedziczyły dzieci. W Liceum Pedagogicznym na Krzywej nauczycielka stawiała mi dwie oceny, jedną za treść wypracowania, bo była niezła, drugą za pisownię. Ta druga to była zawsze dwója. Po maturze rozpoczęłam studium pedagogiczne, ale zaniechałam, szybko wyszłam za mąż, dzieci. Żadnych studiów nie ukończyłam, teraz się zastanawiam, czy znalazłabym dla siebie kierunek.

I?

– Tak, wybrałabym fizykę kwantową i filozofię.

Ludwika Wojciechowska (fot. Archiwum Ludwiki Wojciechowskiej)

Szybko wyszłaś za mąż?

– Tak, ale szybko się rozstaliśmy. Choć mój mąż nie żyje od wielu lat, to gdzieś to się za mną ciągnie. To nigdy nie jest tak, że to odchodzi. On jest w innej przestrzeni, gdzieś istnieje cały czas, w naszym życiu. Są dzieci. To mocne doświadczenie...

Wiesz, czegoś dusza musiała się nauczyć, coś musiało mnie zbudować, musiałam coś przeżyć, musiałam zmądrzeć. Byłam takim głuptaskiem, dostałam trochę po tyłku i natychmiast zmądrzałam. Jak to mój tato mówił: to nie miłość, to zaczadzenie.

No właśnie, co to jest miłość?

– To wszystko, co jest tutaj wokoło. Miłość to najsilniejsza energia, to Bóg, to wszechświat, nasza planeta, ty i ja. Miłość istniała, istnieje, będzie istnieć i to się nigdy nie zmieni. Miłość jest dobra i nie przemija. Jeśli kogoś kochasz, nie przestaniesz go kochać, bo nie można przestać kochać, jeśli się kocha prawdziwie.

Masz czwórkę dzieci. Przedstawmy je. Najstarsze?

– Franciszka, w tym roku skończy 32 lata. Jest didżejem, mieszkała długo w Szkocji, tam skończyła szkołę Turystyka i gastronomia, zresztą bardzo długo w tej gastronomii pracowała. I w podrzędnych barach z hamburgerami, i u kulinarnych celebrytów. Ukończyła też szkołę wizażu i myślę że jest w tym doskonała, próbuje sił w tym kierunku i gra imprezy techno, trans, czy coś w tym stylu.

Dominik lat 30, studiował prawo, jest kucharzem, prowadzi swój „Punkt Gastronomiczny” na Skłodowskiej.

Klara studiuje rzeźbę w Warszawie, ma wybitne zdolności plastyczne.

Najmłodsze?

– No właśnie. Lilith – wymyśliła sobie to imię. Urodziła się jako Józef, odkryła w sobie kobietę, jest po testach psychologicznych i wkrótce rozpocznie terapię hormonalną. Na studniówkę już poszła w sukience. Jestem z niej dumna. Jest bardzo odważna, mimo że wrażliwa i zdeterminowana w dążeniu do tego czego pragnie – jak mamusia. To dla mnie trudny temat i w tej chwili najważniejszy: wsparcie. Ciężko mi się przestawić z chłopca, którego urodziłam, na dziewczynkę. Ale akceptuję ją całkowicie. Kocham ją, nie ma znaczenia, jakiej jest płci, w co wierzy i jak wygląda. Nigdy nic tego nie zmieni.

Ojciec Norbert Wojciechowski prowadził znakomite wydawnictwo Norbertinum.

– Tak, to pierwsze prywatne katolickie wydawnictwo w Polsce. Prawie 20 lat pracowałam u niego na stanowiskach: najpierw skład komputerowy, potem montażysta fotooffsetowy i w końcu jako grafik – projektowałam okładki.

(fot. Archiwum Ludwiki Wojciechowskiej)

Opowiedz o swojej ubraniowej pasji.

– To się zaczęło w dzieciństwie. Najpierw szyłam dla lalek i siebie, potem zaczęłam projektować ciuchy, szyłam, dla koleżanek, rodziny. Miałam sklepik na Zielonej, galerię, własnymi rękami kładłam płytki na podłodze i urządzałam to miejsce. Wkręciłam się w modę, wtedy miałam takie wyobrażenie, że już się tylko tym będę w życiu zajmować. Robiłam pokazy mody, w Warszawie zrobiłam też kurs wizażu, żeby malować swoje modelki. Ale potrzebowałam zdjęć ciuchów, nie znalazłam nikogo, kto by to zrobił tak, jakbym chciała. Więc zaczęłam fotografować, to wkręciłam się tak, że ubrania stały się jedynie dodatkiem.

Poszło?

– Zaczęło się od sesji modowych, potem były portrety, zdjęcia rodzinne, a kiedy wskoczyłam w to miejsce, gdzie rozmawiamy, zaczęło się fotografowanie przyrody.

Rozmawiamy w twoim domu, na granicy Motycza i Miłocina. Jak znalazłaś to miejsce albo jak to miejsce ciebie wybrało?

– Ta przygoda zaczęła się u mojego wujka Gienka na Kaszubach, do którego jeździłam w dzieciństwie. To były najcudowniejsze chwile mojego dzieciństwa, to miejsce śni mi się do dzisiaj. Jak już się urodziły dzieci, zaczęłam mieć marzenie, żeby mieć takie swoje miejsce, mieszkać na wsi na małym odludziu. Długo to trwało, zanim to miejsce się znalazło, ale znalazło się magicznie, jak wszystko w moim życiu.

Chciałam, żeby było blisko Lublina (bo dojazdy do szkoły), żeby były lasy i pola, żebym mogła wyjść do ogrodu na golasa i żeby sąsiedzi nie zaglądali mi w okna. Jak się tu znalazłam, od razu wiedziałam, czułam, że to jest to. Zobaczyłam budynki gospodarcze, dzikie maliny i tarniny, i stary sad owocowy. Powiedziałam Bartkowi, że to jest to.

(fot. Archiwum Ludwiki Wojciechowskiej)

Bartek to?

– Mój eks. Występował w Teatrze „Projekt” prowadzonym przez Andrzeja Mathiasza. Jak go zobaczyłam pierwszy raz, wisiał na drzewie z długimi blond lokami, a pod nim palił się ogień – to był, o ile pamiętam, spektakl o ulicy Grodzkiej. Z nim i dzięki niemu stworzyłam to miejsce, spędziłam z nim 25 lat, trójka dzieci nosi jego nazwisko i dla wszystkich jest ojcem, wszystkie mogą liczyć na jego wsparcie i ja też. Dzięki temu, że zabierał mnie na narty, za którymi nie przepadałam, ale starałam się przełamywać swoje lęki i blokady, teraz daję radę z jeździectwem. Bo to cholernie trudny i niebezpieczny sport, zwłaszcza jak zaczynasz grubo po czterdziestce. Narty mnie przygotowały do jeździectwa, jak dogi do koni. Opanować takiego psa jak dog niemiecki to wyzwanie. Z końmi jest podobnie, musisz nad nimi panować energią, bo nie utrzymasz konia w ręku. W życiu wszystko jest konsekwencją czegoś i nic nie dzieje się przypadkiem.

Skąd te konie się wzięły, właśnie zaglądają do salonu przez okna i drzwi?

– O koniach marzyłam całe dzieciństwo, zbierałam pocztówki, książki, znaczki, wklejałam wycinki do zeszytów. Cofnę się do moich pobytów u wujka na Kaszubach. Jak tam przyjeżdżałam, to opowiadałam im, jak to będę miała kiedyś konie, ile ich będę miała i gdzie one będą. Moja ulubiona kuzynka Helenka słuchała tego z zapartym tchem, a wujek wtedy mówił: popatrz, ta Ludwisia takie historie opowiada, a ta Helenka też w to wierzy. I popatrz, teraz się okazuje, że to się zamanifestowało po latach z siłą wodospadu. To jest fizyka kwantowa, to jest to, o czym mówił Tesla: „Jeśli chcesz zrozumieć Wszechświat, zacznij myśleć w kategoriach energii, częstotliwości i wibracji”.

My jesteśmy energią, nasze myśli są energią i my wszystko możemy stworzyć, wszystko możemy wykreować. Te konie pojawiają się w moim życiu, prawie 10 lat po sprowadzeniu się tutaj, kiedy już dzieci były trochę starsze, kiedy już trochę ogarnęłam ogród, kiedy powoli zaczęłam mieć czas dla siebie. Jeżdżę szósty rok, mam już piątego swojego konia. Dwa konie już pochowałam. Z końmi wiążę swoją przyszłość. Z fotografii dzieci z końmi weszłam w hipoterapię.

Jak to się stało?

– Trafiła do mnie dziewczynka z porażeniem mózgowym. Uwielbiam zajęcia z nią; to najweselsze dziecko jakie znam. Chyba jest to obopólna miłość. Bardzo się stara i mobilizuje. Widzę ogromne postępy w jej postawie na koniu i jestem zachwycona, jak świetnie się dogadują z kobyłą. Dziewczynka jest wyjątkowo predysponowana do tego sportu. Zrobiłam kurs hipoterapii i chcę stworzyć miejsce terapeutyczne na moim skrawku ziemi – moim miejscu miłości.

(fot. Archiwum Ludwiki Wojciechowskiej)

Opowiedz o swoich koniach?

– Nikotyna i Laccina, mówię na nią Lucynka. Jest jeszcze Malibou, pierwszy koń, którego dostałam od Bartka – jest w treningu u mistrza Jarosława Wierzchowskiego. Ja trenuję od lat z Justyną Wierzchowską i jest to absolutnie mój ulubiony i jedyny nauczyciel w życiu z jakim się dogaduję. W życiu nic nie dzieje się przypadkiem. Ten Malibou jest potomkiem słynnego konia El Passo, gniadego ogiera ze stadniny koni w Janowie Podlaskim, potomka ogiera Czorta i klaczy Ellory.

El Passo został kupiony podczas aukcji za milion dolarów, co było najwyższą w historii sumą zapłaconą za ogiera. W pocztówkę z tym koniem wpatrywałam się z zachwytem jako mała dziewczynka. Potem dostałam Czorta i Brego, z którymi wiążą się również niezwykłe i magiczne historie. Już zaczęłam je spisywać. Nikotynę dostałam w prezencie od Pawła Jachymka, kaskadera i zaklinacza koni, jak się okazało na 10. rocznicę rzucenia palenia. Dzięki niej odkrywam hipoterapię. Lucynkę znalazłam na Mazurach. Po próbnej jeździe powiedziałam do siebie z dumą przy właścicielce: No Lusia, dałaś radę. A ona: skąd pani wie, że jak na tego konia mówię Lusia? Ja na to: proszę pani, to ja jestem Lusia. No i tak jesteśmy razem dwie Lusie. Nikotyna ma 31 lat i wprowadziła mnie w świat hipoterapii – super miły, spokojny i zrównoważony koń. Po prostu kraina łagodności. Natomiast Lucynka jest zupełnie innym koniem.

Jakim?

– Konie boją się dwóch rzeczy: tego, co się rusza i tego, co się nie rusza. Czyli wszystkiego. I zawsze są gotowe do ucieczki. Przez to są niebezpieczne, nigdy nie wiemy, czego one nagle się przestraszą: własnego cienia, tego, że nagle zaświeciło słońce, czy listka spadającego z drzewa. A Lucynka jest inna. Jak zobaczy coś, czego normalny koń się boi, to musi pójść i sprawdzić co to jest. chodzi za mną krok w krok, trochę jak pies i jest strasznie pazerna na jedzenie, więc zagląda w okna, co z żadnym poprzednim koniem mi się to nie zdarzyło.

Mieszkają z tobą dwa konie i dwa ogromne dogi. Skąd ta rasa?

– Tak, błękitna suka Asia i czarny pies Demo. I znów: dogi to spełnienie marzeń z dzieciństwa. Ja nie chciałam mieć psa, ja chciałam mieć doga. Tak się stało. Moje psy budzą respekt, czuję się z nimi bezpieczna. Doskonale dogadują się z konikami.

Czego się w życiu trzymasz?

– Staram się czuć i słuchać swojej intuicji.

Co w życiu jest ważne?

– Miłość. Cały wszechświat, który jest energią miłości. Świat, czyli Bóg. Bóg jest miłością. To nadużywane słowo, ale myślę, że Bóg jest w każdym z nas i we wszystkim, co tutaj jest. Jesteśmy ze sobą połączeni. Wszyscy i wszystko. Ja tak postrzegam świat. Teraz wszyscy chcą mieć i wiedzieć, myślę, że ważniejsze jest, byśmy czuli.

A ty jesteś szczęśliwa?

– Tak.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Premier Donald Tusk

Donald Tusk w orędziu: tworzymy armię, jakiej Polska nie miała od wieków, super silną i nowoczesną – armię do wygrywania

Czasy są trudne, do polityki światowej wraca niepewność, brutalność i egoizm; wojna przestała być abstrakcją - podkreślił w czwartkowym orędziu telewizyjnym orędziu premier Donald Tusk. – Czy mamy się bać? Nie. My mamy być silni – dodał. Zapewnił też: tworzymy armię, jakiej Polska nie miała od wieków.

Hans Nielsen: Motor to faworyt do mistrzostwa Polski

Hans Nielsen: Motor to faworyt do mistrzostwa Polski

Rozmowa z Hansem Nielsenem, legendarnym żużlowcem Motoru Lublin

Zarzuty dla ojca i syna po ataku na ratowników medycznych w Łukowie

Zarzuty dla ojca i syna po ataku na ratowników medycznych w Łukowie

Zarzuty znieważenia i naruszenia nietykalności cielesnej usłyszał ojciec oraz syn, którzy mieli zaatakować ratowników medycznych na oddziale ratunkowym w Łukowie. Według ustaleń byli zniecierpliwieni długim oczekiwaniem na udzielenie pomocy. Obaj byli trzeźwi.

Lutnia Piszczac zainkasowała komplet punktów w spotkaniu z Unią Żabików

W środę i czwartek rozegrane zostały mecze 23. kolejki bialskiej klasy okręgowej

Podział punktów w spotkaniu LZS Sielczyk z Az-Bud Komarówka Podlaska. Orlęta Łuków z nowym trenerem rozbiły Absolwenta Domaszewnica. Victoria Parczew lepsza od Orła Czemierniki

Uciekać przed komendantem – zły pomysł
Kraśnik

Uciekać przed komendantem – zły pomysł

Dynamiczny pościg za przestępcą po ulicach  Kraśnika – sceny jak z filmu akcji miały dziś miejsce przed południem w tym mieście. Uciekał przestępca poszukiwany do odbycia kary pozbawienia wolności. W bezpośrednim pościgu uczestniczył funkcjonariusz w cywilu oraz zastępca komendanta powiatowego policji w Kraśniku, który jako pierwszy ujął 30-letniego rzezimieszka.

Premier Donald Tusk (z prawej) w towarzystwie posła Michała Krawczyka

Dziś o godzinie 20 premier Donald Tusk wygłosi orędzie

Premier Donald Tusk wygłosi w czwartek o godzinie 20 orędzie – potwierdza podsekretarz stanu w kancelarii premiera Agnieszka Rucińska.

ChKS Chełm rozpoczyna decydującą walkę o awans do PlusLigi

ChKS Chełm rozpoczyna decydującą walkę o awans do PlusLigi

Pierwszy mecz finału play-off z Mickiewiczem Kluczbork w piątek o godzinie 17.30

Zalety i wady ruletka czatów randkowych

Zalety i wady ruletka czatów randkowych

Jeśli jesteś aktywnym użytkownikiem Internetu, bardzo dobrze wiesz, że czat wideo nie jest już nowym formatem randek online. Pierwsze losowe wideo czaty Omegle i Chatroulette zostały uruchomione w 2009 roku i szybko zyskały popularność. Nie tylko dzięki temu, że są one wygodne, ale także dlatego że to zupełnie sposób na randkę.

Trenowali przed majówką. Skutecznie – 24 punkty i pożegnanie z prawem jazdy

Trenowali przed majówką. Skutecznie – 24 punkty i pożegnanie z prawem jazdy

Trwa długi, majowy weekend. Nad bezpieczeństwem na drogach czuwają policjanci ruchu drogowego. Nawet częste kontrole nie zastąpią rozsądku kierowców. Przekonali się o tym dwaj szoferzy. Tuż przed majówką jeden z nich „zarobił” jednorazowo 24 punkty karne, a drugi stracił prawo jazdy.

21 lat w Unii
galeria

21 lat w Unii

1 maja obchodzimy 21. rocznicę wstąpienia Polski do Unii Europejskiej. Z tej okazji przed budynkiem LUW przy ul. Spokojnej w Lublinie nastąpiło uroczyste podniesienie na maszty flag oraz odegranie hymnów Polski i UE.

W sobotę 24 maja wieczorem centrum miasta Puławy zamieni się w rajdowy odcinek specjalny
Puławy

Zbliża się Rajd Nadwiślański. Ściganie wraca na ulice Puław

W sobotę i niedzielę, 24 i 25 maja, odbędzie się Rajd Nadwiślański. Jeden z odcinków specjalnych, tak jak przed laty, poprowadzony zostanie ulicami Puław. Na kibiców czekać będzie również strefa artystyczno-gastronomiczno-piknikowa.

Briefing prezydent Michała Litwiniuka

"Haniebny happening Grzegorza Brauna". Prezydent Białej Podlaskiej potępia zdjęcie flagi Ukrainy

Prezydent Michał Litwiniuk (PO) potępia „haniebny happening” Grzegorza Brauna w Białej Podlaskiej i zapowiada, że flaga Ukrainy ponownie zawiśnie na fasadzie ratusza. W środę na wiecu wyborczym zwolennicy kontrowersyjnego polityka za jego namową przy użyciu drabiny ściągnęli flagę z budynku urzędu.

Orlen Oil Motor Lublin w pierwszym domowym meczu pokonał drużynę z Częstochowy. Teraz chce zrobić to samo z ekipą z Rybnika

Orlen Oil Motor Lublin podejmie w piątek Innpro ROW Rybnik. Faworyt jest tylko jeden

Jeszcze na dobre nie opadły emocje po wyjazdowej wygranej w hicie trzeciej kolejki nad Betard Spartą Wrocław, a już w piątek żużlowcy Orlen Oil Motoru otworzą zmagania w czwartej serii. Do Lublina przyjedzie skazywany na pożarcie beniaminek – Innpro ROW Rybnik. Każdy inny wynik niż pewna wygrana trzykrotnych mistrzów Polski będzie sensacją

Grzegorz Braun (z prawej) ma kłopoty. Uchylenia jego immunitetu domaga się szef resortu sprawiedliwości
polityka

Adam Bodnar chce ukarania Grzegorza Brauna. Za zabranie ukraińskiej flagi

Ekscesy Grzegorza Brauna nie pozostaną bezkarne - oświadczył dzisiaj minister sprawiedliwości Adam Bodnar, odnosząc się do zachowania polityka w szpitalu w Oleśnicy oraz na wiecu w Białej Podlaskiej.

Grafika stworzona przy użyciu SI
magazyn

"Umiem rozmawiać o sensie życia i tworzyć sonety"

O tym czy jest sztuczna inteligencja, do czego służy, jak widzi ludzi i przyszłość społeczeństwa rozmawiamy ze...sztuczną inteligencją. Na nasze pytania odpowiada Chat GPT w wersji 4.o - najpopularniejszy model językowy na świecie.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium