Zamiast domu dla niepełnosprawnych i żydowskiego ohelu jest ogródek jordanowski usiany szkłem. Sytuacja na placu za Zamojskim Domem Kultury jest patowa.
- Mieszkam niedaleko i przychodzę tutaj z dzieckiem - mówi 30-letnia mieszkanka Zamościa. - Jest kilka huśtawek i zjeżdżalnia. Dziecko trzeba tutaj pilnować jak oka w głowie. Bo ten plac to ulubione spotkanie chuliganów i pijaków. Zostaje po nich góra szkła. Wszystko w trawie.
Kilka lat temu administrujące terenem Stowarzyszenie na Rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym chciało wybudować tu 30 mieszkań dla niepełnosprawnych. Spotkało się to z protestem komisji rabinicznej.
- Cmentarze to świętość - tłumaczył wówczas Jan Kuberski z Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydów w Warszawie. - W Zamościu spoczywają tysiące Żydów. Naruszenie ich spokoju jest niedopuszczalne. Ziemia, w której spoczywają należy tylko do nich.
Jest jeszcze jeden powód. W okolicy dzisiejszego ogródka jordanowskiego został pochowany słynny niegdyś kaznodzieja, rabin Yaakov Kranc zwany także Magidem z Dubna. Jego potomkowie mieszkający w Londynie chcieli w miejscu pochówku przodka wybudować poświęcony mu ohel (rodzaj kaplicy). I co? I nic.
- Aby stwierdzić, gdzie są pochówki, trzeba zorganizować kosztowne badania - martwi się Marian Konrat, przewodniczący zamojskiego stowarzyszenia. - Nas na to nie stać. Nie mamy też zgody na budowę domu… Jest za to kłopotliwy plac zabaw.
Ogródek jordanowski jest otwarty także dla mieszkańców osiedla. - Sprzątamy go niemal codziennie - zapewnia Konrat. - Jednak pijąca tam nocami młodzież to zmora. Sami nie damy rady sytuacji opanować. Zwracaliśmy się o pomoc do straży miejskiej i policjantów. Gdyby patrole zaglądały tutaj w nocy, może by coś to pomogło.
- To rzeczywiście teren często odwiedzany przez krnąbrną młodzież - przyznaje Wiesław Gramatyka, komendant Straży Miejskiej w Zamościu. - Od miesiąca zaglądamy tam niemal codziennie. Sytuacja na pewno będzie opanowana.