Czy Zamość został w 1944 r. wyzwolony czy zniewolony? Byli żołnierze Ludowego Wojska Polskiego przygotowują się do obchodów rocznicy wyzwolenia miasta przez Armię Czerwoną. Dla żołnierzy AK to "wyzwolenie” było początkiem gehenny.
Zamość został wyzwolony 25 lipca 1944 r. Jako pierwszy wszedł do miasta jednak oddział AK Edwarda Lachawca ps. "Konrad”. Dowodził nim Wacław Wnukowski ps. "Kabel”.
Partyzanci przeszli m.in. na Rynek Wielki oraz brali udział m.in. w uroczystościach na Rotundzie. Dwie godziny po "leśnych” dotarli do Zamościa Sowieci. Były to oddziały 3. Armii Gwardyjskiej generała Wasilija Gordowa.
Wyglądali mało reprezentacyjnie. Niektórzy jechali na wózkach zaprzężonych w psy. Wejście Rosjan wspomina m.in. Bohdan Królikowski w książce pt. Grzechy pamięci: "Tłum stał milczący – pisze – "Jakaś dziewczyna wyszła na jezdnię. Podała kwiaty pierwszemu z brzegu oficerowi. Tylko jedna...”
– To my wkroczyliśmy do miasta jako gospodarze i tak witaliśmy Sowietów – mówił w 2005 r., rozmowie z nami Antoni Danilewicz ps. "Lew”, żołnierz oddziału "Konrada” (zmarł rok później). – Mieliśmy broń i emblematy AK. Nigdy tego nie zapomnę...
– I to partyzanci byli witani z ogromnym entuzjazmem – wspomina Jan Sitek, były żołnierz WiN, wiceprezes zamojskiego oddziału związku AK. – Pamiętam to dobrze. Podczas uroczystości na Rotundzie stałem tuż za nimi. Rozpierała mnie duma.
Oddziały Inspektoratu Zamojskiego AK już 30 lipca zostały rozbrojone przez Sowietów. Kompania oddała broń w zamojskich koszarach. Potem zaczęły się aresztowania. "Konrad” został zamordowany przez NKWD, a "Kabel” podobnie jak tysiące partyzantów AK wywieziono w głąb ZSRR.
– To był początek gehenny żołnierzy AK – podkreśla Sitek. – Odsądzano ich od czci i wiary i mordowano. Nie wiem czy byli żołnierze LWP mają co czcić. Chyba wyczyn partyzantów…
Obchody rocznicy wyzwolenia Zamościa i Zamojszczyzny przez Sowietów zaplanowano w piątek. Organizują je kombatanci LWP. Odbędą się w Klubie Garnizonowym. Zaplanowano m.in. wspomnienia i dyskusję. Potem kwiaty zostaną złożone m.in. na cmentarzu żołnierzy radzieckich przy ul. Szwedzkiej.
– To nasz obowiązek – mówi Pakulniewicz.