Tylko na prawdzie można zbudować pojednanie miedzy narodami. Tak uważają ocaleni z rzezi Wołyniacy. W niedzielę uczczono pamięć naszych rodaków pomordowanych na Wołyniu i Kresach Wschodnich.
Przypomniał, że na Kresach obok szacunku i tolerancji zasiano ziarno nienawiści, a Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) budowano na ludzkim cierpieniu, krwi i masowych grobach.
- Rządzący, oddajcie cześć pomordowanym, bo nie można zasłaniać się "rurą gazową” czy Euro 2012! - zwrócił się do prezydenta i premiera RP ks. Isakowicz-Zaleski.
Dodał, że najwyższy czas skończyć z eufemizmami i nazywać zbrodnie po imieniu. - To nie było "bolesne wydarzenie”, ale ludobójstwo - powiedział ks. Tadeusz.
Gorzkie słowa padły również z ust przewodniczącej zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętnienia Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
- My mamy w tej chwili mniej do powiedzenia we własnym kraju niż mniejszość ukraińska - powiedziała Janina Kalinowska, która krytycznie odniosła się przy okazji do decyzji KUL dotyczącej przyznania doktoratu honoris causa prezydentowi Ukrainy (środowiska kresowe maja za złe Wiktorowi Juszczence, że nie tylko pozwala na stawianie pomników i wręcza ordery banderowcom, ale też walczy o ich prawa kombatanckie).
W niedzielnych uroczystościach wzięło udział kilkaset osób. Mszę świętą celebrowali księża Jan Buraś, Franciszek Ostrowski, Bogusław Romankiewicz i wspomniany Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
Na koniec poświęcono namalowany przez Ninę de Ankerburg Wagner obraz Matki Boskiej Swojczowskiej, który kilka lat temu trafił do kościoła wojskowego pw. Jana Bożego w Zamościu.
Na Wołyniu i Kresach Wschodnich w latach 1939-1945 z rąk OUN-UPA zginęło w niezwykle okrutny sposób około 150 tysięcy naszych rodaków. Bulbowcy nie oszczędzali pobratymców, którzy nieśli pomoc Polakom.