Od najbliższej soboty nie trzeba już będzie nosić maseczek w przestrzeni otwartej. Warunkiem jest jednak zachowanie dwumetrowego dystansu. – Ten obowiązek zniesiono zbyt wcześnie – ostrzega wirusolog.
O zniesieniu obowiązku noszenia maseczek w przestrzeni otwartej poinformował dzisiaj premier Mateusz Morawiecki i tłumaczył to stabilizującą się sytuacją epidemiologiczną w kraju. W związku z tym, już od najbliższej soboty nie trzeba będzie nosić maseczki m.in. na ulicy, w parku czy na plaży. Warunkiem jest jednak zachowanie dwumetrowego dystansu od innych.
Jeśli idziemy np. zatłoczonym chodnikiem musimy zasłonić usta i nos. Obowiązek utrzymania dystansu społecznego nie dotyczy rodziców z dziećmi wymagającymi opieki (do 13. roku życia), osób, które razem mieszkają, osób niepełnosprawnych oraz tych, które zasłaniają usta i nos.
W środkach komunikacji społecznej, a także m.in. w sklepach, kinach, teatrach, kościołach czy urzędach takie restrykcje nadal obowiązują. Z kolei w lokalach gastronomicznych maseczki nie są obowiązkowe, ale tylko w momencie, kiedy siedzimy przy stole. Kiedy wchodzimy do lokalu czy idziemy do toalety musimy zasłonić usta i nos.
– Zniesienie obowiązku noszenia maseczek zostało wprowadzone zbyt wcześnie. Zwłaszcza, że liczba zachorowań, która utrzymuje się na razie mniej więcej na tym samym poziomie, ma zacząć niebawem spadać – tak zapewniał minister zdrowia. Dlaczego więc nie poczekano z tą decyzją? – dziwi się prof. Agnieszka Szuster-Ciesielska z Katedry Wirusologii i Immunologii UMCS w Lublinie. – Nadal mamy rejony, np. Śląsk, gdzie sytuacja jest bardzo poważna i nowych zakażonych jest bardzo dużo. Dlaczego w takich miejscach nie został utrzymany obowiązek noszenia maseczek?
Zdaniem ekspertki, konsekwencji zabrakło też w jednoczesnym dopuszczeniu organizacji wesel na 150 osób, a z drugiej konieczności zasłaniania ust i nosa w przestrzeni otwartej, jeśli nie utrzymujemy dwumetrowego dystansu. – Spełnienie któregoś z tych warunków na weselu nie jest raczej możliwe – ocenia Szuster-Ciesielska. – Obawiam się też, że większość Polaków po zniesieniu tych restrykcji zacznie totalnie bagatelizować sprawę zakażeń i przestanie uważać, co może się niestety przełożyć na wzrost liczby nowych przypadków.