
Różnica w cenach leków w poszczególnych aptekach mogą być znaczące.

Przypomnijmy. Tadeusz Hartfil z Lublina choruje na cukrzycę. Lekarz przepisał mu insulinę i poradził, że najlepiej kupić lek w aptece przy ul. Obywatelskiej. Chodziło o to, że tam lek ten miał być niedrogi. Pan Tadeusz poszedł jednak do apteki, do której miał bliżej. Okazało się, że insulina kosztuje tam ponad 30 zł - dużo więcej niż się spodziewał zapłacić
Podenerwowany pojechał na ul. Obywatelską, by sprawdzić, czy lekarz go nie nabiera. Nie nabierał: ta sama insulina (takie samo opakowanie, taka sama ilość) kosztowała tu… dziesięciokrotnie mniej - 3 złote!!!
Też byliśmy zbulwersowani tak kolosalną różnicą, więc zwróciliśmy się do Ministerstwa Zdrowia o wyjaśnienie tego absurdu. Oto odpowiedź:
Rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia Jakub Gołąb tłumaczy:
- Zgodnie z tymi przepisami, dopłatami ze środków publicznych są objęte leki z wykazów leków refundowanych określonych przez Ministra Zdrowia w drodze rozporządzeń. Zgodnie z ustawą z dnia 5 lipca 2001 roku o cenach (Dz. U. Nr 97, poz. 1050 z późn. zm), ceny urzędowe na leki z wykazów leków refundowanych, ustala Minister Zdrowia, w porozumieniu z Ministrem Finansów.
Ceny urzędowe mają charakter cen maksymalnych, co oznacza, że ustalony poziom cen nie może być przekroczony, natomiast ceny te mogą być obniżane. W związku z tym, hurtownie farmaceutyczne sprzedające leki aptekom mają prawo obniżać ceny, również mogą to czynić apteki. Natomiast ceny leków nie objętych wykazami leków refundowanych, nie podlegają urzędowym regulacjom i są ustalane przez wytwórcę.
Różnice cenowe w przypadku tego samego produktu leczniczego wynikają z polityki cenowej partnerów w łańcuchu dystrybucyjnym tj. na linii podmiot odpowiedzialny - hurtownia farmaceutyczna - apteka, gdzie podstawowym kryterium jest wielkość zamówień w poszczególnych pozycjach asortymentowych składanych przez daną hurtownię u podmiotu odpowiedzialnego i przez określoną aptekę w hurtowni farmaceutycznej. Dlatego też apteki zlokalizowane w dużych aglomeracjach, charakteryzujące się z reguły większymi obrotami, a co za tym idzie legitymujące się większą siłą przebicia w negocjacjach cenowych, posiadają w ofercie określone pozycje asortymentowe produktów leczniczych w niższych cenach”.
Od redakcji
Tak pisze ministerstwo, którego urzędnicy - dzięki naszym podatkom - zarabiają dostatecznie dużo, by nie szukać apteki z tanimi lekami.
Ponieważ owo kuriozalne pismo w niczym nie umniejszyło stopnia naszego zbulwersowania, poprosiliśmy p. Krzysztofa Przystupy, wybitnego znawcę problemu, o przetłumaczenie go na język powszechnie zrozumiały i skomentowanie zawartych w nim treści. Znawca się zgodził - oto jego wypowiedź
Prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Lublinie mgr farm. Krzysztof Przystupa:
Prawo znamy, przepisy również. Cytowane paragrafy są, oczywiście, prawdziwe. Pozostałe stwierdzenia są oczywistym absurdem i nieprawdą.
Przypominam, że marża apteczna średnio to 16-18% w całości, licząc razem leki refundowane i bez recepty. Gdyby policzyć marżę na same leki refundowane, to nie wiem, czy wyniesie więcej niż 10%, bo tak stanowi prawo i tabela marżowa.
Hurtownie zaś dysponują marzą 8-9 %. O tym, że 9%, Pan Rzecznik wie, a na pewno powinien wiedzieć.
Więc pytam: Jak to się dzieje, że w niektórych aptekach ceny leków refundowanych są często o połowę niższe i na pewno nie jest to różnica 20%, a zdecydowanie większa - 50, 60, a niejednokrotnie 80 % - 90%.
Dlaczego Pan Rzecznik mówi o dwóch podmiotach, stosujących niewłaściwe praktyki marketingowe: aptece i hurtowni? Skąd ma takie informacje? Gdzie jest nadzór nad firmą farmaceutyczną i producencką?
Właśnie tam jest niekontrolowany zapas i nadwyżka finansowa i tam należy szukać przyczyn bałaganu na rynku leków.
Zasięgaliśmy wielokrotnie informacji w hurtowniach w sprawie cen i często zdarza się, że te wybrane apteki wydają i sprzedają chorym leki jak i preparaty bez recepty, w cenach niższych od cen hurtowych. Więc jak to jest i jak to można wytłumaczyć?
Cała ta sytuacja jest możliwa, bo brak jest nadzoru i kontroli nad wysokością cen proponowanych przez firmy. A finał jest taki, że okradany jest zarówno chory jak i państwo.
A chory, chcąc zaoszczędzić, jest zmuszony do wędrówki po aptekach.
Małe apteki za chwilę przepadną, wiele z nich już dzisiaj podjęło decyzję o zamknięciu. Obcym oddamy dochodowy rynek, zyski wyjdą z kraju, a chory dopłaci wówczas za "zniżki” wczorajsze i dzisiejsze.
Negocjacje cenowe nie są nawet ujęte w zamyśle rządzących, a to już jest sabotaż, szerokim płaszczem ochraniany przez zainteresowane osoby.
I wszystko to pięknie tłumaczy się nam, aptekarzom, i chorym wolnym rynkiem! Gratuluję pomysłu! (…).
Z poważaniem
mgr farm. Krzysztof Przystupa
Prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Lublinie