ROZMOWA Z Bogusławem Baniakiem, trenerem Motoru Lublin
– Stwierdziłem, że moja uwaga powinna skupić się na sprawach szkoleniowych. Jestem tym wszystkim już bardzo zmęczony i uważam, że sprawami organizacyjnym powinni zajmować się ludzie za to odpowiedzialni. Zrobiłem wiele rzeczy, które przerastały moje trenerskie kompetencje, ale zgadzałem się na nie, bo byłem o to proszony. Sam pomysł okrągłego stołu uważam za trafiony, ale wiem, że debatę ładnie uciął prezydent Krzysztof Żuk. Powiedział, że przychodząc do Ratusza, trzeba być merytorycznie przygotowanym.
• Wszystko wskazuje jednak na to, że Motor zagra w drugiej lidze...
– Jednak wiąże się to z połączeniem ze Spartakusem, a ja nie chciałbym uczestniczyć już w żadnych fuzjach. Znam ten temat, bo sam uczestniczyłem w dwóch, Kujawiaka z Zawiszą i Pogoni z Piotrkovią. I obu fani nie przyjęli. Takie sztuczne twory prędzej czy później się rozpadają. Często wtedy dochodzi do sytuacji, że na meczu drużyny grającej w niższej lidze jest kilka razy więcej sympatyków. Boję się również fanów drużyn przeciwnych, bo wiem, że będą dokuczać Motorowi.
• A jeśli spółka dogada się z kibicami, co jak zapewnia jej prezes Agnieszka Smreczyńska-Gąbka, częściowo już się udało, to Bogusław Baniak zostanie w Motorze?
– Mam jeszcze roczny kontrakt, ale ze stowarzyszeniem LKP, a nie ze spółką. Wszystko trzeba przeanalizować. Jednak chciałbym pracować w Motorze Lublin, a nie w Motorze o innych korzeniach. Nie ukrywam, że bardzo niechętnie wyjeżdżam z Lublina, bo poznałem tu wiele wspaniałych osób. A takich kibiców nie spotkałem nigdzie indziej.
• Jeżeli nie w Motorze, to gdzie w przyszłym sezonie może pan pracować?
– Miałem oferty z kilku zespołów, również z GKP Gorzów, ale odrzuciłem je. Po rozmowie z żoną postanowiłem, że na razie nie będę szukać atrakcji. Wiele klubów jest w podobnej sytuacji, jak Motor. A ja nie chciałbym jechać gdzieś i znowu walczyć o normalność.
• W jakich barwach widzi pan przyszłość klubu w drugiej lidze?
– Już dawno powinno się nakazać Przemysławowi Delmanowiczowi przygotowywanie drużyny i szykowanie go do drugoligowych rozgrywek. Bo w tej chwili, w porównaniu z ligowymi rywalami, Motor jest w lesie. Działacze latają po urzędach i zapominają, że do gry w lidze trzeba zbudować również zespół. Takiej drużyny, skleconej naprędce, nie będzie stać na nic więcej, niż walka o utrzymanie. A grać o awans można dopiero wtedy, gdy wszystko się poukłada.