Do pięciu tysięcy złotych kary oraz cofnięcie koncesji na sprzedaż alkoholu grozi właścicielce sklepu, która w środę popielcową, wbrew zakazowi, sprzedała butelkę piwa.
– Do każdego sklepu trafiła nasza decyzja – mówi Krystyna Barabasz, przewodnicząca Gminnej Komisji Przeciwalkoholowej. – Dotychczas żaden sprzedawca nie złamał zakazu. Ostatnia kontrola miała miejsce w Dzień Dziecka.
Tym razem było inaczej. Komisja, w składzie której był policjant i działacz trzeźwościowy, skontrolowała sześć placówek. W trzech z nich nie uszanowano lokalnego prawa. Kontrolerzy w sklepach w Kijowcu i Dereczance znaleźli paragony i taśmy z kasy, na których widniały nazwy towarów, w tym przypadku piwa i wina oraz ich data sprzedaży.
Waldemar R., mąż jednej ze sprzedawczyń nie kryje rozgoryczenia: – Przyszła staruszka. Chciała piwo dla 84-letniego męża. Mówiła, że on jest chory – opowiada mężczyzna. – Żona sprzedała, bo może to ostatnie piwo tego człowieka. Gdyby była nieuczciwa mogła nie nabijać na kasę. Normalnie sprzedała. Teraz jak przestępca musi tłumaczyć się przed policją.
Krystyna Barabasz jest zdziwiona, że sklepowa piwo sprzedała „dla zdrowotności”. – Są osoby, które podpiszą u księdza cyrograf i wytrzymują bez alkoholu nawet rok, czy dwa lata – mówi.
Innego zdania są niektórzy mieszkańcy gminy. Twierdzą, że zakaz jest głupi. – Ustalił go wójt jeszcze z poprzednim proboszczem – mówią. – Ludzie są niezadowoleni z tego prawa, bo to nabijanie pieniędzy meliniarzom. Jak ktoś chce się napić, to się napije. I nieważne, czy to środa popielcowa czy Boże Ciało.
Za złamanie uchwały grozi grzywna do 5 tys. zł. – Nierespektowanie popielcowego zakazu może skutkować również utratą zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych – poinformował nas Jan Sikora, wójt gminy.