"Robię przecież muzykę komercyjną, czyli taką, której w mediach słucha i ogląda się najchętniej. Rynek tego potrzebuje". Rozmowa z Rafałem Brzozowskim, wokalistą, który wystąpił na Dniach Białej Podlaskiej
• Na ostatnim festiwalu w Opolu, odebrał pan SuperJedynkę w kategorii SuperArtysta. Takie nagrody nadal cieszą?
- Nagroda cieszy, bo przyznaje ją publiczność. To daje poczucie, że warto dalej pracować. To działa jak medal w sporcie. Trochę liczyłem, że przyjemnie byłoby dostać w tym roku SuperJedynkę. Za wszystkie głosy dziękuję i pomimo krytyki, która spadła na Opole, jestem zadowolony ze swojego występu i reakcji festiwalowej publiczności. Nie mogę odpowiadać za samą oprawę Opola, ja tego nie reżyserowałem.
• Nie stroni pan od programów telewizyjnych. Brał pan udział w kilku z nich, m.in. w „The Voice of Poland”, „Tańcu z gwiazdami”, czy „Superstarciu”. To pomaga w karierze?
- Oczywiście. Robię przecież muzykę komercyjną, czyli taką, której w mediach słucha i ogląda się najchętniej. Rynek tego potrzebuje. W programie tanecznym naprawdę chciałem nauczyć się tańczyć, bo nigdy nie miałem okazji. Skorzystałem. Mam to już to za sobą i nigdy więcej (śmiech). Natomiast w „The Voice od Poland” zaistniałem jako Rafał Brzozowski, wokalista. Dzięki temu przełamałem pewną barierę pomiędzy projektami, z którymi byłem wcześniej związany. Dało mi to pewien początek do kariery solowej. Telefony z propozycjami programów dzwonią dalej, ale na razie odmawiam. Bo chcę się skupić na pracy muzycznej.
• Wcześniej był pan związany m.in. z zespołami Emigranci czy Mono. Ale jednak wybrał pan karierę solową?
- W zespole Mono współpracowałem z Markiem Kościkiewiczem i Robertem Chojnackim. Oni było skonfliktowani z Andrzejem Krzywym z De Mono i całą tą ekipą. A ja stwierdziłem, że to nie moja bajka. Nie mogę się kłócić o nazwę zespołu, którego nie tworzyłem. W pewnym momencie powiedziałem kolegom, że chcę zacząć pracować na własne nazwisko. Zrozumieli. Rozstaliśmy się w przyjaźni. W dalszym ciągu współpracujemy, zwracam się do nich m.in. po teksty piosenek.
• Czy teraz pracuje już pan nad nowym materiałem na płytę?
- Mam już trochę tego. Na szybko przygotowaliśmy teraz projekty letnie. Ale jesienią zamierzam poważnie przysiąść do nowej płyty. Najpierw chcę wszystko przemyśleć. To, co się u mnie teraz dzieje - i prywatnie, i zawodowo. Utwory, które ludzie znają najbardziej, m.in. „Tak blisko” czy „Magiczne słowa”, mają już kilka lat. Co prawda, nie starzeją się. Mają w sobie ogromną potęgę. Będę je grał, dopóki publiczność będzie się tego domagała. Może to być nawet przez 20 lat. Ale trzeba też jednocześnie iść do przodu. Muszę tworzyć piosenki zgodne z realiami, które teraz obowiązują. Na razie jednak, przede mną koncertowe lato. Do studia wchodzę w przerwach pomiędzy podróżami po Polsce.
• Skończył pan AWF, uprawiał zapasy. Sport nadal jest ważną częścią pana życia?
- Sport uprawiam już tylko rekreacyjnie. Nie mam czasu na treningi. Poza tym mam za sobą kilka kontuzji, które się odnawiają. Ale muszę żyć aktywnie, mięśnie potrzebują porządnego wycisku, wtedy inaczej funkcjonuję. Dlatego wybieram kajaki, rower, pływanie, narty lub siłownię. Sport i muzyka to moje dwie życiowe pasje. Skończyłem AWF w Warszawie, ale wiele dobrego słyszałem o tym w Białej Podlaskiej.
• A czy miał już pan wcześniej okazję grać w Białej Podlaskiej, czy dopiero w ostatnią niedzielę, podczas Dni Białej Podlaskiej?
- Jestem tu pierwszy raz, ale w regionie grywałem. Lubię poznawać nowe miejsca. Zwłaszcza w kontekście reakcji fanów. Bo inaczej publiczność reaguje na wschodzie, inaczej na zachodzie i południu polski. Z dużą ciekawością na to patrzę.