Czy mężczyzna utopił się w jeziorze w Białce pod Parczewem, bo przestraszył się policji? To jedna z wersji branych pod uwagę przez prokuraturę.
- Czytaj więcej: Białka pod Parczewem: Młody mężczyzna utonął w jeziorze
Część z nich łączy sprawę wyłowienia zwłok z bójką, do której doszło tu kilka dni wcześniej, w nocy z 19 na 20 lipca.
Przemysław P. z Radzynia Podlaskiego miał brać udział w awanturze w barze.
– Gdy przyjechał patrol, grupa osób na widok radiowozu zaczęła uciekać w stronę jeziora – opowiada kom. Sławomir Karpiński z Komendy Powiatowej Policji w Parczewie.
– Z materiałów przez nas zebranych nie wynika jednak, że Przemysław P. uciekał do wody. Póki co, mężczyzna nie przewija się też w sprawie związanej z pobiciem. Nikt nie zgłosił również jego zaginięcia.
– Słyszałem, że dwóch mężczyzn, którzy uciekali przed policją wbiegło do wody – twierdzi pan Tadeusz, jeden z wypoczywających w Białce turystów. – Jeden wyszedł, drugi odpłynął. To wszystko działo się w nocy, nikt nie widział, gdzie on popłynął.
W Białce mówi się też, że Przemysław P. uciekał na widok policji, bo był na bakier z prawem. Jak było, ustalają śledczy.
– Poleciłam policji zbadanie m.in. takiego wątku. Śledztwo wszczęliśmy 25 lipca. Nic więcej w tej sprawie nie mogę powiedzieć – informuje Grażyna Rudko, zastępca Prokuratora Rejonowego w Parczewie.
Wyłowiony z jeziora topielec nie miał żadnych obrażeń. Wyniki sekcji zwłok będą znane za około 2 tygodnie.
Turyści i pracujący nad jeziorem ludzie są zadowoleni z pracy miejscowych policjantów.
– Oni robią tu kawał dobrej roboty – przekonuje pan Roman, pracownik jednego z ośrodków. – W weekend przyjeżdżają tu kibice i wszczynają burdy. To nie pierwsza taka bijatyka. Gdyby nie policja, nikt nie mógłby tu odpoczywać.
Funkcjonariusze zatrzymali już trzech mężczyzn biorących udział w bójce w barze. To mieszkańcy Radzynia. W chwili zatrzymania byli pijani. Usłyszeli zarzut pobicia.
Obrażenia nie zagrażają ich życiu. Wszyscy opuścili już szpital.