W całym mieście tylko dwa przejścia są bezpieczne dla osób, które mają problemy z widzeniem. Niewidomi i niedowidzący skarżą się, że brakuje sygnalizatorów dźwiękowych na najbardziej ruchliwych skrzyżowaniach.
- Często pomagam osobom, które w ogóle nie widzą i zastanawiam się, dlaczego dźwiękowy sygnalizator jest przy przejściu przez ul. Północną, gdzie ruch pieszych jest znikomy. A w centrum miasta nie ma dla nas takich udogodnień - dodaje Lubański, który zauważył, że nawet te istniejące sygnalizatory przestają działać około godz. 21.
Bialskie Koło Polskiego Związku Niewidomych skupia 213 osób w mieście
i w wielu miejscowościach powiatu bialskiego. W samej Białej Podlaskiej ma ponad 100 podopiecznych.
Teresa Bardak, prezes bialskiego koła Polskiego Związku Niewidomych, przyznaje, że o wiele gorzej jest z sygnalizacją dźwiękową w Białej Podlaskiej niż z np. w Lublinie czy Siedlcach. Dlatego związek występował do władz miejskich o poprawę sytuacji.
- Prosiliśmy o bezpieczną dla nas sygnalizację na skrzyżowaniach w najbardziej ruchliwych miejscach Białej Podlaskiej. Na ulicach Brzeskiej, Narutowicza i Orzechowej oraz na al. Tysiąclecia - wylicza pani prezes, która opowiada, że osoby mające kłopoty ze wzrokiem muszą przechodzić przejście, kiedy słyszą, że ktoś obok nich pokonuje jezdnię. - Nieraz osoby widzące nam pomagają - dodaje pani Teresa.
Osoby widzące nawet nie zdają sobie sprawy, że dla słabowidzących lub niewidomych przeszkodami są spotykane na bialskich chodnikach słupy energetyczne (na przykład na al. Jana Pawła II) lub nisko zawieszone znaki drogowe (w ul. Moniuszki).
- Ostatnio nie wpłynęło żadne pismo ze związku w tej sprawie - mówi Rudolf Somerlik, dyrektor gabinetu bialskiego prezydenta, który ocenia, że problem dotyczy niewielkiej, niespełna stuosobowej, grupy niewidomych. I informuje, że sprawą zajmuje się Jarosław Kostecki, naczelnik Wydziału Dróg i Transportu Urzędu Miasta.
- Wcześniej sygnalizatory dźwiękowe były umieszczone w kilku miejscach, m.in. przy Zamkowej i Janowskiej. Zostały jednak zniszczone, bo przeszkadzały ludziom mieszkającym w pobliżu skrzyżowań. Nie ma sensu umieszczać sygnalizatorów tylko po to, aby brzęczały. Najlepiej, gdyby nam wskazano, gdzie najczęściej poruszają się niewidzący - uważa naczelnik Kostecki.
- Gdy związek ponownie oficjalnie wystąpi do urzędu, wtedy jego propozycja zostanie rozpatrzona - obiecuje urzędnik i zapewnia, że jego podwładni sprawdzą nisko zawieszone znaki na ul. Moniuszki.