Rozmowa z Markiem Goliszewskim, założycielem i prezesem Business Centre Club skupiającego blisko dwa tysiące firm i przedsiębiorców zatrudniających około 600 tys. pracowników rozmawiamy o szansach i zagrożeniach dla przedsiębiorców nie tylko z Lubelskiego.
• W jakiej sytuacji finansowej znajdują się dziś przedsiębiorcy z Lubelszczyzny?
– Podobnie jak w przypadku całego kraju ich sytuacja jest na ogół dobra, co wynika z uruchomienia na początku roku inwestycji publicznych i samorządowych. Napędza to zamówienia. Nie możemy jednak nie widzieć problemów, które mogą pojawić się wkrótce w związku z coraz większymi wydatkami związanymi z programem 500 plus oraz olbrzymimi wydatkami, jakie będą wiązały się z przejściem na emerytury pod koniec tego i na początku przyszłego roku rzeszy pracowników. Obawiamy się, że poszukiwanie pieniędzy dla tych grup może rozpocząć się w polskich firmach. A to będzie wiązało się z restrykcyjnymi kontrolami.
• Czy to oznacza, że przedsiębiorcy źle oceniają obecny rząd?
– Mamy bardzo ambiwalentne odczucia. Z jednej strony widzimy wprowadzanie bardzo sensownych rozwiązań, takich jak zapisane w Konstytucji Biznesu prawo przedsiębiorcy do błędu, rozstrzyganie wszystkich wątpliwości na ich korzyść, domniemanie niewinności, czy zasada, że to co nie jest zabronione prawem, jest dozwolone. Przyklasnąć muszę też bardzo dobrej współpracy z Ministerstwem Rozwoju, czy Ministerstwem Finansów, dzięki której udało nam się odsunąć widmo kolejnych wielkich danin od firm. Działa też Rada Dialogu Społecznego, w ramach której możemy spotykać się z poszczególnymi ministerstwami negocjować poszczególne ustawy, czy przekazywać swoje uwagi i postulaty.
• Ale czy przedsiębiorcy nie wyolbrzymiają zagrożeń? Po czterech miesiącach 2017 roku deficyt budżetowy w Polsce wynosi 0,9 mld zł zamiast spodziewanych 10 mld zł. GUS podaje, że w pierwszym kwartale PKB wzrósł o 4 proc. rok do roku.
– To rezultat zwiększenia inwestycji rządowych i samorządowych w I kwartale tego roku oraz wzrost eksportu przedsiębiorstw prywatnych. Ale nad tym ciągle wisi chmura bilionowego długu publicznego i np. wydatki związane z obniżeniem wieku emerytalnego. ZUS obliczył swój roczny deficyt na 70 mld zł. Skąd zatem wziąć pieniądze? Cieszymy się, że wyniki się poprawiają, ale nie spuszczajmy z oka zagrożeń i myślenia o tym, jak państwo ma więcej zarabiać.
• Jest jednak i druga strona.
– Tak, a w jej ramach praktyki niezapowiedzianych i wielokrotnych kontroli, czy na przykład solidarna odpowiedzialność kupującego i sprzedającego. W jej ramach np. gdy kupujemy paliwo na stacji, która niewłaściwie rozlicza VAT, my także odpowiadamy wobec prawa. Nie jest to korzystne rozwiązanie dla żadnego przedsiębiorcy. Do tego dochodzi nakładany przez państwo zarząd komisaryczny w stosunku do firm, na których pada podejrzenie popełnienia oszustwa. Za nadużycia przy rozliczaniu faktur VAT przedsiębiorcy odpowiadają jak za popełnienie zbrodni i mogą usłyszeć wyrok 25 lat pozbawienia wolności. To bardzo podważa zaufanie do rządu.
• Do tego dochodzą wypowiedzi członków partii rządzącej mówiących, że przedsiębiorcy celowo nie inwestują, żeby wyhamować gospodarkę i zrobić na złość rządowi.
– Podobno z tej wypowiedzi prezes Kaczyński ostatecznie się wycofał i przeprosił. Ale ma Pani rację. Nikt jednak nikomu na złość nie czyni. Owszem, przedsiębiorcy widząc praktyki, o których mówiłem wcześniej i tracąc zaufanie, powstrzymują się od inwestycji. Bezpośrednim powodem spadku PKB do 2,7 proc. w końcu 2016 r., wobec zakładanych 4 proc., było obniżenie inwestycji samorządowych i spółek Skarbu Państwa aż o 40 proc. Na szczęście to się już zmieniło. Cieszy nas też coraz intensywniejsze wykorzystywanie funduszy europejskich. Rząd musi jednak myśleć bardziej perspektywicznie. Musi mieć świadomość, że jeśli w dłuższym okresie nie zwiększy się liczba inwestycji prywatnych, będziemy mieli do czynienia z wyhamowaniem gospodarki. Pamiętać przecież musimy, że to właśnie inwestycje prywatne dają nam dziś 85 proc. PKB, co oznacza ponad 300 mld zł podatków do Skarbu Państwa rocznie. Jak za mniejsze pieniądze spłacać dług publiczny? Czy obniżać deficyt sektora finansów publicznych.
• Z czego, Pana zdaniem, wynika deficyt inwestycji prywatnych?
– Z braku zaufania. I tak zataczamy błędne koło, bo nastroje wśród przedsiębiorców są wyczekujące. Biznes ostrożnie podchodzi do tego, co dzieje się w tej chwili w polityce. Aby móc działać sprawniej, potrzebujemy większego zaufania rządu do ludzi biznesu. Z niepokojem przyglądamy się zintensyfikowanych kontrolom ZUS, które mają wręcz status prokuratorsko-sędziowski. Kontrolerzy domagają się dokumentów do 10 lat wstecz. Prześwietlają zwolnienia lekarskie. Chcą przekształceń umów-zleceń na umowy o pracę, żeby nałożyć na przedsiębiorców kary. To jest to niekonstytucyjne. W najbliższym czasie zaskarżymy te przepisy do Trybunału Konstytucyjnego.
• Odejdźmy od rządu. Z jakimi innymi problemami borykają się przedsiębiorcy?
– Objechałem niedawno wszystkie regionalne loże BCC. Wszędzie przedsiębiorcy sygnalizują problem ze znalezieniem lub zatrzymaniem w swoich firmach wykwalifikowanych pracowników. I nie chodzi tu np. tylko o informatyków, ale także dekarzy, hydraulików i stolarzy. Z sondaży opinii publicznej wynika, że w ciągu dwóch najbliższych lat w poszukiwaniu apolitycznego, sensownego życia za granicę może wyjechać 2 mln młodych Polaków. Bezrobocie spadło z kilkunastu do 8 proc. (z czego oczywiście wypada się tylko cieszyć). Lecz dochodzimy do sytuacji, w której nie będzie kogo zatrudniać.
• Żeby zatrzymać pracowników może warto podnieść ich pensje?
– Zgadzam się z tym. W Polsce wciąż zarabiamy połowę tego, co w Unii Europejskiej. Ale duże podwyżki, które odczują pracownicy, nie są możliwe dopóki nie zmieni się prawo. W tej chwili pensja pracownika to niewiele ponad 40 proc. kosztów, które w związku z jego zatrudnieniem ponosi pracodawca. Reszta to podatki i różnorodne, niezwykle wysokie składki, które częstokroć są potem nieefektywnie wydawane. Jeśli te proporcje się nie zmienią, to podwyżki będą możliwe tylko w określonym zakresie.
• Tym co od lat trapi przedsiębiorców jest też szara strefa i zatory płatnicze.
– Przez szarą strefę ucieka nam 20 proc. PKB. To także nieuczciwa konkurencja dla praworządnych firm. Nie możemy też pozwolić na to, by do wszystkich przedsiębiorców przylgnęła łatka osób nieuczciwych. Musimy eliminować z rynku tych, którzy popełniają przestępstwa związane np. z VAT, nie dbają o najwyższe standardy. Trzeba także eliminować zatory płatnicze i promować etyczne działania w płatnościach wzajemnych. Będziemy w tej kwestii ściśle współpracować z urzędami kontroli skarbowej. Piętnujemy zatrudnianie na czarno, fałszowanie faktur, czy wyprowadzanie pieniędzy do innych krajów. To wyznacza kierunek BCC na najbliższe lata. Podobnie jak dalsze współdziałanie z politykami i naciskanie na nich, by stanowiąc każdą ustawę nie wykorzystywali szybkiej ścieżki legislacyjnej i konsultowali wszystko z biznesem. Tylko dzięki temu unikniemy takich bubli prawnych, jak choćby sprzeczna z konstytucją i zasadą wolnego rynku ustawa o aptekach, która też – prędzej czy później – odbije się negatywnie na chorych. Takie przepisy pokazują, że rząd nie jest monolitem – prawo o aptekach wprowadzono mimo sprzeciwu ministrów Morawieckiego i Gowina.
>>> Rozmowa pochodzi z dodatku Złota Setka 2016 - Ranking Najlepszych Firm Lubelszczyzny. Czytaj więcej: Złota Setka 2016: Ranking Najlepszych Firm Lubelszczyzny [LISTA]