Piętnaście złotych - minimum tyle odsetek zapłacisz bankowi od każdych stu złotych, jeżeli zdecydujesz się na zaciągnięcie świątecznego kredytu.
Banki już kuszą świątecznymi kredytami. Jeden z gigantów intensywnie reklamuje się w telewizji, inne w gazetach, wiele podrzuca ulotki pod drzwi czy do skrzynek pocztowych. Z reklam tych wynika, że każda oferta jest najkorzystniejsza. Co, z oczywistych powodów, jest niemożliwe.
Wybierając kredyt (obojętnie jaki) nie wolno sugerować się tylko wysokością oprocentowania. Bo na to, ile w sumie zapłacimy bankowi za kredyt, wpływają też inne składniki - prowizja, opłata za rozpatrzenie wniosku, ubezpieczenie itp. One sporo podnoszą koszt kredytu.
By sprawdzić, która pożyczka jest najtańsza, porównać trzeba rzeczywistą roczną stopę oprocentowania (RRSO). Wyliczana jest ona według skomplikowanego wzoru (znajduje się w załączniku do ustawy o kredycie konsumenckim z 20 lipca 2001 roku - DzU nr 100, poz. 1081). Obejmuje wszystkie koszty kredytu: odsetki (oprocentowanie nominalne, zwykle bardzo przez banki akcentowane), opłaty, prowizje i ubezpieczenia. Zgodnie z ustawą, banki zobowiązane są informować o niej w momencie podawania oferty klientowi. W reklamie telewizyjnej, prasowej czy na ulotce napisana jest ona zazwyczaj małymi literkami na dole.
RRSO, w przeciwieństwie do oprocentowania nominalnego, w obecnych realiach zawsze jest dwucyfrowa.