Rozmowa z Grzegorzem Bartnikiem, właścicielem firmy Softtravel, który uczestniczyć będzie w zapowiedzianym na wtorek pokojowym proteście przewoźników autokarowych w Lublinie.
Jak długo prowadzi pan firmę transportową?
- Od 6 lat. Do niedawna realizowałem regularne kursy dalekobieżne z Lublina do Buska Zdroju, Muszyny i Ostrowca Świętokrzyskiego. Tak było przed epidemią, bo teraz liczba kursów jest mocno ograniczona. Wielu połączeń nie trzeba, bo prawie nikt już nie jeździ. Zgodnie z przepisami możemy mieć jedynie 50-procentowe obłożenie, ale nikt nawet tego nie sprawdza, bo wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że nie ma takiej liczby chętnych pasażerów. Podczas kursu zarabiam na połowę paliwa potrzebnego do jego zorganizowania, nie mówiąc już o pensjach kierowców czy innych kosztach
Czy w takiej sytuacji prowadzenie działalności ma jeszcze sens?
- Wszyscy się nad tym zastanawiamy. W tej chwili przewoźnicy zawieszają linię dosłownie z dnia na dzień. My zawiesiliśmy jedną w ubiegłym tygodniu, a decyzja o zawieszenie kolejnej zapadnie jutro. Rezygnacja ze świadczenia usług nie jest jednak prostą sprawą, bo większość firm transportowych to firmy rodzinne. Zamykanie ich to pozbawianie jedynych zysków całych rodzin. Ale to się niestety już dzieje. Jeżdżąc w kierunku Tarnowa, mieliśmy dotychczas konkurencję, bo działały dwie inne firmy. Już nie jeżdżą. Zostaliśmy sami, a i tak to się nie opłaca. Nie jeżdżą lub mocno ograniczyły liczbę kursów firmy, które skupiały się na krótkich lokalnych trasach. Korzystali z nich głównie studenci i uczniowie, ale ci uczą się zdalnie i nie ma kogo wozić. Zupełnie nie działają firmy, które obsługiwały ruch turystyczny.
Podczas protestu będziecie mówić o waszych postulatach. To m.in. odroczenia płatności rat kredytów i leasingów do czerwca przyszłego roku, przedłużenia zwolnienia z ZUS na kolejne 3 miesiące oraz dopłat do wynagrodzeń i postojowego. Co jeśli takie decyzje nie zostaną szybko podjęte?
- Jeśli pomoc nie nadejdzie, a obostrzenia nie zostaną zakończone przed świętami, nie wiem, czy jakakolwiek firma transportowa przetrwa. Już teraz ciągniemy resztką sił. Wiosną banki chętnie odraczały nam raty leasingowe, a teraz o tym nawet nie chcą słyszeć. Obawiam się, że będziemy likwidować miejsca pracy i tracić samochody. W konsekwencji doprowadzi to do przejęcia naszego rynku transportowego przez duże zachodnie firmy, które jakoś sobie poradzą. My bez wsparcia sobie nie poradzimy.
We wtorek protest
Wtorkowy protest przewoźników w Lublinie rozpocznie się pod Areną Lublinie o godzinie 14.30. Wtedy przedsiębiorcy przedstawią swoje postulaty, a o godzinie 15 wyjadą na ulice miasta. Przejazd ma trwać do godziny 17.
Takie akcje będą się odbywać w wielu miastach Polski.