Dyrektorzy szkół ponadgimnazjalnych mają twardy orzech do zgryzienia. Gimnazja opuści mniej uczniów, niż w roku ubiegłym. Przełoży się to na zmniejszenie liczby klas i co za tym idzie, zwolnienia nauczycieli.
– Podjęcie decyzji o zmniejszeniu liczby klas było dla mnie tym trudniejsze, że wiąże się z rozwiązaniem umowy o pracę z czterema pełnozatrudnionymi nauczycielami – mówi Dariusz Kostecki, dyrektor I LO. – Musimy się pożegnać także z koleżankami i kolegami zatrudnionymi na godziny.
Jednym z poszkodowanych jest Wojciech Derlak, nauczyciel biologii. – Zdawało mi się, że praca w I LO gwarantuje mi zawodową stabilizację – mówi. – Tymczasem ani się obejrzałem, jak padłem ofiarą niżu demograficznego. Zachowałem 10 godzin w tygodniu i brakujących ośmiu do pełnego etatu muszę szukać w innych szkołach.
Beata Chmura, dyrektor II LO w Zamościu wierzy, że dostanie tyle nowych klas, ile wypuści i dzięki temu utrzyma dotychczasowe zatrudnienie. – Dotyczy to jedynie osób zatrudnionych na pełnych etatach – mówi. – Czwórka nauczycieli zaangażowanych na godziny niestety będzie musiała odejść. Ale pracy nie stracą, gdyż sa zatrudnieni w innych placówkach, a u nas jedynie sobie dorabiają.
Elżbieta Sękowska, dyrektor Zespołu Szkół nr 1 w Lublinie miała możliwość zaplanowania liczby klas na obecnym poziomie. Z własnej inicjatywy zredukowała jednak ich liczbę o jedną. Ponadto w 100-osobowym gronie pedagogicznym czterech nauczycieli wstępnie wyraziło jej zgodę na pracę w niepełnym wymiarze godzin. Z pracy w zespole będą musieli zrezygnować też stażyści, zatrudnieni tam na czas określony.
– Przyznaję, że trochę liczymy na cud – mowi Sękowska. – Rekrutacja do szkół ponadgimnazjalnych zaczęła się zaledwie kilka dni temu i nie wiadomo, jakie w naszym przypadku przyniesie efekty. Obawiam się, że spośród lubelskich szkół co najwyżej, trzy-cztery nie będą miały problemów związanych z pozyskaniem nowych uczniów.
Analizując dane demograficzne Sękowska zdaje sobie sprawę, że najbardziej trudne decyzje kadrowe przyjdzie jej podejmować za dwa lata, kiedy gimnazjalistów będzie jeszcze mniej. Którzy nauczyciele powinni czuć się najbardziej zagrożeni?
– Przede wszystkim przedmiotów ścisłych – dodaje. – A to dlatego, że młodzież niechętnie wybiera chemię, czy fizykę na maturę. Dlatego też nauczyciele tych przedmiotów w ramach studiów podyplomowych starają się przekwalifikowywać się na inne, bardziej obiecujące kierunki.