Henryk Lewczuk, poseł z Chełma, ani razu nie pojawił się na sejmowej mównicy. Od ponad dwóch lat milczy na każdy temat, choć regularnie zasiada w ławach i bierze diety poselskie.
– To bardzo sympatyczny, starszy pan – mówi jeden z lubelskich posłów lewicy. – Siedzi na wszystkich posiedzenia, podnosi rekę podczas wszystkich głosowań. Ale niewiele z tego wynika. Kilka razy zaczepiał mnie na korytarzu, proponując żebyśmy razem zrobili coś dla regionu. Później nie wracał do tego.
O pośle Lewczuku trudno powiedzieć, że nie bywa w Sejmie. Choć jest najstarszym posłem (w tym roku skończy 81 lat), jest obecny niemal na wszystkich posiedzeniach. Od początku kadencji, czyli od października 2001 roku, opuścił tylko trzy dni obrad. Ma 100-procentową frekwencję na posiedzeniach komisji.
W rodzinnym Chełmie, gdzie ma biuro poselskie, Lewczuka trudno zastać. Poseł na stałe mieszka w Milanówku pod Warszawą. Do swoich wyborców ma ponad 250 km.
Wczoraj przed południem posła w biurze nie było. Nie było go także w poniedziałek (ma przyjmować w te dni). Ale ma być jutro. Kto zatem pod nieobecność posła przyjmuje interesantów?
– Po godzinie 15 będzie kierownik biura, a na co dzień jest jeszcze pani Marzenka – mówi mężczyzna w sekretariacie.
– Kim jest pani Marzenka?
– Pracownikiem.
– A pan?
– Ja ją tylko zastępuję, nie jestem tu zatrudniony – wyjaśnia mężczyzna.
Z biurem poselskim sąsiaduje kilka instytucji. Oczom sąsiadów nie umknie przyjazd posła, tym bardziej że zdarza się to rzadko. – Może raz w miesiącu, czasami częściej – mówią.
Jerzy Masłowski, kierownik biura Lewczuka, zaznacza, że poseł przyjmuje w poniedziałki. – Zwykle przychodzi od pięciu do dziesięciu osób – mówi. – Jeśli poseł nie może przyjechać w poniedziałek, to w następnym tygodniu interesantów jest więcej.
Henryk Lewczuk nie zgadza się z opinią, że jest jednym z najmniej aktywnych posłów. – Miernikiem pracy nie jest liczba wystąpień na sejmowej mównicy – uważa. – Ja pracuję inaczej. Kontaktuję się bezpośrednio z odpowiednimi resortami, spotykam z ludźmi. Są różnego rodzaju problemy, którymi się zajmuję.
O swojej pracy poseł nie chciał mówić zbyt wiele. Stanisław Gogacz, szef lubelskiego ROP, partyjny przełożony Lewczuka, aktywność posła ocenia w skali szkolnej na „szóstkę”. Na pytanie, dlaczego tak wysoko, Gogacz opowiada głównie o historycznych zasługach posła: walce w AK podczas II wojny światowej, działalności w organizacji Wolność i Niezawisłość, a także emigracyjnej, ponad 40-letniej, aktywności we Francji.
– Poseł Lewczuk zaangażował się w naszą doroczną akcję pomocy „Polacy – rodakom” – dodaje Gogacz.
Jako emeryt Henryk Lewczuk zarabia znacznie mniej niż młodsi parlamentarzyści. Z kasy Sejmu dostaje miesięcznie około 4,7 tys. brutto, a zawodowi parlamentarzyści – ponad 11 tys. zł.