Po jednej z czerwcowych ulew odcinek ul. Lubelskiej za przystankiem kolejowym Chełm Miasto w oka- mgnieniu zamienił się w jezioro. Mówiono, że winny jest filtr oczyszczający odprowadzaną do Uherki deszczówkę. Został naprawiony. Ale sytuacja stale się powtarza.
– Myślałam, że jak naprawią ten nieszczęsny filtr, to będę miała już spokój – mówi pani Małgorzata. – Tymczasem nic podobnego. Po ostatnim oberwaniu chmury, woda znowu podeszła pod nasz próg.
Pani Małgorzata przyznaje, że tym razem wszystko cofnęło się szybciej niż poprzednio. Z drugiej strony nie może zrozumieć, dlaczego poważne kłopoty zaczęły się po tym, jak ul. Lubelska została gruntownie wyremontowana. Zwłaszcza, że jednym z celów remontu miało być zapobieżenie gromadzenia się wody na ulicy i rozlewaniu się jej na posesje.
Krzysztof Tomasik, dyrektor Zarządu Dróg Miejskich, jest innego zdania.
– W czerwcu woda rozlała się na ul. Lubelskiej za sprawą źle zainstalowanego separatora, czyli filtra odprowadzającego deszczówkę do rzeki – mówi. – Wykonawca szybko uporał się z tą usterką. Sprawdziliśmy, że woda już nie zatrzymuje się w tym filtrze i bez przeszkód spływa do Uherski. Nie powinno być zatem już z nią poważniejszych problemów.
Tomasik ma pretensje do tych, którzy o swoich ponownych problemach z podtopieniami poinformowali naszą redakcję, a nie jego.
– Po ostatnich ulewach nie otrzymałem żadnego sygnału, że na ul. Lubelskiej znowu wydarzyło się coś złego – zapewnia Tomasik. – A przecież, aby odpowiednio zareagować, musimy wiedzieć, co i gdzie coś takiego się dzieje.
Dyrektor nie neguje, że woda znowu mogła rozlać się na posesje i wyrządzić wymierne szkody. Bo odcinek ul. Lubelskiej za przystankiem Chełm Miasto jest usytuowany bardzo nisko i w związku z tym narażony na podtopienia. Dlatego też w ramach remontu projektant przewidział tam zainstalowanie aż 15 kratek ściekowych.
Ponadto, zdaniem dyrektora ZDM, nikt jeszcze nie wymyślił takich burzówek, które w okamgnieniu zbierałyby wodę w czasie oberwania chmury.
– To prawda, że w czasie deszczów, odkąd pamiętam, woda gromadziła się na naszej ulicy – przyznaje tymczasem pani Małgorzata. – Ale dopiero po jej przebudowie zaczęła wdzierać się do naszych budynków.